sobota, 26 lutego 2011

Kosowo jest serbskie!


Wbrew propagandowym kłamstwom serwowanym nam przez media Stany Zjednoczone w zależności od własnych interesów walczą przeciwko lub wspierają islamski terroryzm. Pierwszy przypadek łączy się m.in. z chęcią pozyskania dużej ilości ropy, drugi z posiadaniem bazy wojskowej na Bałkanach oraz bezprawnym wydarciem Serbii części ich ziem i oddaniu ich albańskim terrorystom z UCK. Niestety nasz kraj został wplątany w tę zbrodniczą politykę wbrew woli większości narodu.
O sprzeciwie Polaków wobec utworzenia Republiki Kosowa 17 lutego 2008 roku wskutek rozbioru Serbii świadczą manifestacje solidarnościowe z narodem serbskim, które odbyły na terenie całego kraju. Największa odbyła się w Warszawie 20 lutego, zgromadziła około 650 osób mimo mroźnej pogody. Organizatorami byli stowarzyszenie Polacy na rzecz Serbskiego Kosowa, Stowarzyszenie Zjednoczony Ursynów oraz warszawscy Autonomiczni Nacjonaliści, uczestniczyli w niej także mniejszość serbska i białoruska zamieszkujące naszą stolicę, przedstawiciele Obozu Narodowo-Radykalnego (w tym Brygady Łódzkiej), Młodzieży Wszechpolskiej, Łódzkiego Ruchu Narodowego „Szczerbiec”, Białych Orłów, wielkopolskich Autonomicznych Nacjonalistów, Związku Słowiańskiego, Stowarzyszenia Na rzecz Kultury i Tradycji „Niklot”, Zadrugi oraz Unii Polityki Realnej. Zbiórka miała miejsce o godzinie 15.00 przy wejściu do metra na ul. Świętokrzyskiej. Pół godziny później ruszył pochód, odpalone zostały race oraz petardy, wznoszono hasła „Belgrad, Warszawa – wspólna sprawa”, „Tylko serbskie Kosowo”, „Precz z albańskim szowinizmem” , „Stop albańskiej okupacji”. Gdy marsz dotarł pod siedzibę Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej zostały wygłoszone przemówienia. Głos zabrali przedstawiciele ONRu, stowarzyszenia „Polacy na rzecz serbskiego Kosowa”, a także mieszkający w Warszawie Serbowie, którzy uciekli z Kosowa zajętego przy pomocy USA i NATO przez albańskich terrorystów. Podczas przemówienia mówiono o islamskich oraz amerykańskich zbrodniach na narodzie serbskim i popieraniu ich przez obecnego premiera naszego kraju oraz zniszczeniu ponad 150 prawosławnych świątyń przez UCK (najstarsze pochodziły z XII wieku i wpisane zostały na listę światowego dziedzictwa UNESCO).
Po manifestacji część uczestników udała się do klubu N44, gdzie m.in. wysłuchano opowiadań Serba, który opuścił rodzinne Kosowo na krótko przed amerykańskim bombardowaniem a teraz mieszka w Warszawie, którą uważa za swój drugi dom. Jak mówił w jego mieście mieszkało kilkanaście tysięcy Serbów, teraz zostało tylko kilka starszych osób, które boją się wyjść z domu. Niestety z przyczyn technicznych nie doszło do pokazu slajdów przedstawiających fotografie zniszczonego przez Albańczyków Kosowa , które miały być dopełnieniem relacji. W związku z tematem polecam nakręcony przez czeską telewizję film zabroniony w wielu krajach z powodu tego, że doskonale przedstawia zbrodniczość islamskich terrorystów z UCK oraz ich sojuszników w postaci USA oraz NATO.
 tekst i foto Kamil

poniedziałek, 21 lutego 2011

Polska XXI wieku


    Chciałbym podjąć temat  oraz wytłumaczyć jak ja widzę Polskę XXI wieku.  Omijając na razie kwestie gospodarczą, która zasługuje  na oddzielny artykuł, a nawet ich cykl. Podejście moje może niektórym wydawać się dziwne, może zbyt idealistyczne, lecz myślę, że wszystko co prezentuję i o czym piszę jest do spełnienia, nie jako tylko marzenie, ale wytrwała i organiczna praca może do tego doprowadzić.

Jak ma wyglądać Polska XXI wieku

 Współcześni Polacy powinni odrzucać wszelkiego rodzaju sztuczne podziały wytwarzane przez obecną klasę polityczną, podchodzącą do społeczeństwa w sposób dla niego niekorzystny,
grając na uczuciach i wykorzystując je nie do spraw narodowych, lecz własnych partykularnych interesów. Nie mówię tu o zmianach głoszonych przez środowiska lewackie, chcące narzucić innym własne zdanie, zamykając usta politycznym oponentom pod przykrywką politycznej poprawności.

Powinna nastąpić radykalna zmiana mentalności  - z marazmu i narzekania na działanie, pozytywne widzenie siebie jako członka narodu, dostrzeżenia w innych ludziach nie przeciwników, lecz partnerów do stworzenia czegoś wielkiego,  dawania i używania swoich największych zalet, pomysłów do poprawiania lokalnej rzeczywistości. Działalność lokalna jest bardzo ważna.
Zespolenie się w jeden organizm wielu wolnych i rzeczowo pracujących umysłów odrzucających kompleksy, manię tolerancji czy też myśl współczesnego zachodu  pozwoli wpierw oddolnie na mniejsze ruchy, które z czasem ewoluować mogą w ruch ogólnopolski .
Powiększający i dobrze rozwijający się obecnie Ruch Narodowy mam nadzieję będzie przykładem dla przyszłych pokoleń, które będą wiedziały jakich błędów nie popełniać oraz jaką postawę powinno się prezentować.

Nie ma co ukrywać, obecnie jedynie myśl narodowa, zmodyfikowana z biegiem czasu i przekształcona na teraźniejsze warunki w jakich się znajdujemy,  może pchnąć moralnie i mentalnie Naród naprzód.
Koncepcji politycznych obecna „góra” nie wytworzyła i wg. mnie nie ma ku temu predyspozycji aby się to zmieniło. Prezentowana przez obecnych polityków postawa to bałaganiarstwo, polityka jednodniowa, miesięczna, półroczna, życie od wyborów do wyborów bez zmieniania czegokolwiek, granie pod publikę ku zdobyciu paru procent więcej.
Narzekanie, bez braku chęci zmiany, niczemu nie pomoże, wręcz jest szkodliwe. Powoduje to bowiem upadek wewnętrzny, wytwarzający poczucie niemożności dokonania czegokolwiek.
Odrzucenie takiej postawy oraz obecnego stylu uprawiania  polityki prowadzić powinno do traktowania działalności nie jako jakiegokolwiek przymusu, ale czegoś wynikającego z  chęci sprawdzenia własnej osoby, wdrażania własnych pomysłów, pogłębiania swojej wiedzy, które prowadzić ma do ciągłego rozwoju samego siebie.

Działalność oraz  współpraca powinny  być ogromnym motywatorem, dającym siłę do nacisku na zmianę postawy polityków  w kwestii usunięcia zbędnych przepisów, hamujących rozwój polskich przedsiębiorców.
Wszystko to sprawić musi chęć dogonienia w tej sferze państw zachodnich, odrzucając jednak, jak wcześniej pisałem, ich obecny system ideologiczny, zamieniając na własny  i tworząc go po przez wyciąganie postaw i zachowań z naszej historii najbardziej obecnie nam potrzebnych.
 Należy przyjąć mentalność zwycięzców, która sprawić ma dążenie do osiągania jak największych sukcesów w polityce wewnętrznej i zewnętrznej.

Kultura i sztuka

Przede wszystkim chciałbym poruszyć formę twórczości jako takiej, np. pisania wierszy, które na przełomie wieków dawały pewien przekaz, formę działania, ukazywały w słowach poety współczesne mu czasy. W pewien sposób również przekazywały w kilku wersetach krótką wiedzę na temat jakiegoś wydarzenia, o którym właśnie z owych linijek dowiadywały się kolejne pokolenia.
Forma tejże twórczości odeszła jakby w zapomnienie, przynajmniej przy okazji tego co ja obserwuję oraz aktywności w tej dziedzinie ludzi, z którymi miałem okazje się spotkać i zasiadać w szkolnych ławach. Traktowane jest to przez część dzisiejszej młodzieży czasem za coś obciachowego czy wręcz kipiącego jedynie romantyzmem. Należy sposób danego myślenia zmienić, uaktywnić czy też poprzeć tych, którzy w dany sposób chcieliby przekazać swój system myślenia, czy spojrzenie na dzień dzisiejszy oraz okazanie szerszej publiczności swej idei i uczuć. Każda taka działalność powinna być popierana oraz przyjmowana z radością i otwartością – bowiem wszystkie formy uaktywnienia ducha młodzieży będą pozytywnym aspektem obecnej sytuacji w naszym kraju.

Promocja czytelnictwa powinna stać na wysokim poziomie, ale zachęcania do tego nie ma. Jest  wręcz jakby coraz większe przyzwolenie na ignorancję w sprawie lektury książek, co niestety jest również pewną winą obecnej edukacji. Promocja mądrych książek musi nastąpić na większą skalę niż tylko parę artykułów na ten temat w Internecie, a  zachęcać do tego powinny billboardy, wykłady, lekcje w szkołach. Trzeba  przedstawiać  czytanie, nie jako szkolny przymus i jakieś ohydne zajęcie, ale  jako sprawę ważną dla samego siebie,  także dla ogółu społeczeństwa.

To samo tyczy się filmów.  Co chwilę wychodzą nowe komedie, które jeżeli komuś się podobają i śmieszą nie mam nic przeciwko, ale powinniśmy zacząć stawiać na filmy wymagające od widza myślenia, z przekazem, pobudzające szare komórki młodych ludzi. Pobudzające do refleksji i zastanowienia się nad systemem wartości.

Jak to pozmieniać?

Przede wszystkim trzeba promować działalność literacką, filmową, aktywność fizyczną, pokazywać możliwe koncepcje spełniania się w społeczeństwie, odnosząc korzyści i dla siebie i dla ogółu. Potrzebna jest promocja aktywności poprzez formę pozytywnego działania, które jedynie w taki sposób może zachęcić większe masy obecnej  młodzieży do działania.
Wszystko co tu oczywiście napisałem wymaga  rozszerzenia, bardziej szczegółowego wejścia w temat.  Pokazałem moje subiektywne zdanie na temat celów jakie dziś powinniśmy starać się osiągać, do czego dążyć, co może być zalążkiem większego wpływu na polityczną i społeczną sytuację w Polsce. Trzeba dać impuls do odrzucenia narzekania, narodowego cierpiętnictwa, „umierania za miliony”. Zamiast tego niech każde spojrzenie z rana za okno daję  myśl, że nowy dzień to nowe możliwości, nowe pomysły, rozwiązania , niech wytwarza  chęć wpływania na sprawy naprawdę ważne pomimo naszych codziennych problemów.


KrzychuLDZ

środa, 16 lutego 2011

Walentynki patriotycznie.

14 lutego w Dzień Świętego Walentego patrona Zakochanych przedstawiciele łódzkich narodowców (Młodzieży Wszechpolskiej, Łódzkiego Ruchu Narodowego „Szczerbiec” oraz Obozu Narodowo – Radykalnego) wzięli udział w Kampanii Społecznej „Kocham Polskę”. Kilkaset plakatów promujących akcję zostało rozdanych na ulicy Piotrkowskiej w samym centrum Łodzi. Akcja wzbudziła duże zainteresowanie wśród przechodniów, nie tylko młodych ale również ludzi starszych.
Warty zauważenia jest fakt, iż sklepikarze mający swoje lokale wzdłuż ulicy Piotrkowskiej chętnie wieszali plakaty, co prawda nie na głównych witrynach sklepowych, ale w środku. Większa odwagą wykazali się ... obcokrajowcy którzy na głównych witrynach swoich restauracji wywieszali nasze plakaty.


b.

wtorek, 15 lutego 2011

Bogata Łódź ciąg dalszy...

       Gdyby spytać przypadkowego przechodnia w naszym mieście czy zgadłby jaki wart 130 tys. zł przetarg ogłosił łódzki magistrat pewnie początkowo odpowiedziałby lekkim uśmiechem sądząc, że nasi urzędnicy zrobili jakiś pozytywny krok i w efekcie coś w naszym mieście wreszcie „ruszy” mimo, że nie jest to suma przywodząca na myśl efekt jakiejś planowanej inwestycji. 
Otóż przeciwnie, tę kwestię należy postawić obok niezliczonej ilości absurdów naszej biurokracji, do której społeczeństwo zdążyło się już przyzwyczaić do tego stopnia, że już nie zwraca na to większej uwagi. 130 tysięcy zł – tyle z naszych podatków zostanie wydanych na 76 rodzajów ciastek i ciasteczek oraz 65 smaków kawy i herbaty przeznaczonych dla – wiadomo – urzędników. 
Oczywiście ich kreatywność kończy się poza ich własnym „otoczeniem”. Na rozwój ulicy Piotrkowskiej – wizytówki naszego miasta pomysłu nie było i tak oto miasto musiało oddać kilka mln zł przeznaczonych na ten cel ze środków UE. W efekcie łódzkie ulice (nawet te najbardziej wystawne) dalej będą odpychać w przeciwieństwie do urzędniczych stanowisk
Kamil

niedziela, 13 lutego 2011

O urojonej homofobi... i jak na tym dobrze wyjść.

"Po tym, jak publicznie przyznała, że jest lesbijką, prawie żaden nauczyciel w IX Liceum Ogólnokształcącym w Łodzi, gdzie pracowała, nie chciał z nią rozmawiać. Atmosfera w szkole była nieciekawa. Marta Konarzewska uczyła języka polskiego. Niestety, musiała wyjechać z Łodzi.

Rozpoczęła nowe życie w stolicy. Dzisiaj w jednym z warszawskich liceów humanistycznych prowadzi seminarium literackie dla młodzieży. I nikomu absolutnie nie przeszkadza, że jest lesbijką.

- Prowadzę seminarium o literaturze homoerotycznej. Nie wzbudza to w szkole żadnych kontrowersji. Wcześniej zajęcia tam prowadziła m.in. Kazimiera Szczuka - opowiada Marta. - Warszawa jest zupełnie inna niż Łódź. ''Ulica Warszawska jest o wiele bardziej otwarta niż ulica Łódzka''.

Marta przez lata ukrywała swoją orientację seksualną. Głównie ze strachu przed reakcją dyrekcji. To, co się potem wydarzyło, tyko potwierdziło jej obawy. - Kiedy pracowałam w szkole, dostawałam różne sygnały, np. żeby nie chodzić na manify, bo to się źle kojarzy. Bezpośrednio pytano mnie, czy jestem lesbijką, bo jeśli tak, to bardzo zaszkodzi szkole i dyrekcji. Homofobia to nie tylko bicie i poniżanie. To też stwarzanie poczucia zagrożenia, niepewności."



Ostatnie zdanie przytoczonego tutaj cytatu artykułu wpędziło mnie w wielką konsternację. To zdanie pokazuje obecną sytuację jaką starają się wytworzyć właśnie  środowiska homoseksualne. Wywołanie atmosfery strachu, chęć zamknięcia ust ludziom, którzy bronią normalności w polskie szkole nazywając ich homofonami. Sami jednak nachalnie "lansują" „literaturę homoerotyczną”, to powinno być najbardziej nagłośnione, ujął bym to nawet jako skandal, że polska szkoła wykorzystywana jest dla pewnych grup do indoktrynacji i starania się młodzieży narzucania pewnego światopoglądu. I o tym powinno się mówić i pisać, a nie że jakaś pani odeszła ze szkoły i postanowiła się pożalić szerszej publiczności.
Przechodząc do innej kwestii tej sprawy, przyjrzyjmy się kolejnej wypowiedzi:

"- Tylko szkoda, że nikt nie zdaje sobie sprawy, że taka popularność jest nie tylko przyjemna, to także odpowiedzialność. Żal mi było odchodzić ze szkoły, gdzie uczyłam ludzi, których bardzo ceniłam. Jednak drugi raz postąpiłabym dokładnie tak samo - podkreśla Marta. - Bardzo się cieszę, że dzięki mnie sprawa homofobii w szkole stała się głośna i mam nadzieję, że coś się zmieni. Chciałabym podbudować innych homoseksualnych nauczycieli. Poza tym jest o mnie głośno nie tylko dlatego, że jako nauczycielka powiedziałam ''jestem lesbijką''. Wydałam książkę, współprowadzę magazyn kulturalny ''Furia'' i robię wiele innych ważnych rzeczy."

Ponownie i tutaj ostatnie zdanie pokazuje nam tak naprawdę o co chodzi w danej sprawie, wypromowanie się po przez własną orientację, nagłośnienie urojonej homofobii (niczym urojony faszyzm Blumsztajna) wywołuje u mnie jedynie ironiczny śmiech na ustach. Najgorsze jest tylko to, że przez takich nauczycieli zajmujących się własną osobę  cierpi polskie szkolnictwo i poziom wiedzy współczesnego pokolenia, które zamiast zajmować się przyswajaniem wiedzy musi obserwować wyczyny i afery rozgrywające się wokół ich szkoły. Jak sądzę, coraz bardziej chyba trzeba zacząć przyglądać i zajmować się kwestią dotyczącą normalno fobii – każde osobne zdanie – inne niż danych lewackich środowisk atakowane jest językiem nienawiści.

'Ulica Warszawska jest o wiele bardziej otwarta niż ulica Łódzka''.

Warszawo dołącz do nas !
Krzysiek

piątek, 11 lutego 2011

Łodzianie w szeregach Narodowych Sił Zbrojnych cz III

Przedstawiam kolejną biografię, która ma na celu przypomnienie o bohaterach NSZ.   Woźniak Bolesław (1911-1992), ps. „Walczyński”, „Gronowski”, porucznik WP, major NSZ, członek Organizacji „Polska”.             Urodził się w Łodzi 15 stycznia 1911r. Ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty i Szkołę Podchorążych Artylerii. W latach 1934-1939 służył w 10 pułku artylerii lekkiej w Łodzi oraz 27 p.a.l w Koronowie. W kampanii wrześniowej wziął udział na stanowisku dowódcy plutonu 27 p.a.l. i walczył w Borach Tucholskich.              W konspiracji prawdopodobnie w ZJ i na pewno w NSZ na stanowisku Dywizjonu Artylerii Zmotoryzowanej „Młot”, w którym znaleźli się podchorążowie z łódzkiego 10 p.a.l. Po rozłamie oddział został w strukturach NSZ-ONR.              W Powstaniu wziął udział wraz z Dywizjonem „Młot” w walkach na Starym Mieście oraz w Śródmieściu. Prawdopodobnie nie poszedł do niewoli.               Od kwietnia 1945r. był komendantem okręgu IV NSZ-ONR Łódź, który został rozbity do jesieni tr. We wrześniu 1945r. wstąpił do „ludowego” WP i został mianowany pomocnikiem szefa sztabu Dowództwa Okręgu Wojskowego w Łodzi. W 1950 r. został przeniesiony do rezerwy. W 1951r. uzyskał tytuł magistra prawa i w 1960r. został wpisany na listę adwokacką w Łodzi.               
Biografia pochodzi z książki Sebastiana Bojemskiego „Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim”.


Krzysiek

wtorek, 8 lutego 2011

Spotkanie z byłymi działaczami Młodzieży Wszechpolskiej w Łodzi.

W zeszły piątek ( 28.01.2011 ) w Łodzi odbyło się spotkanie z byłymi, starszymi działaczami Młodzieży Wszechpolskiej, która działała pod ich kierownictwem do 2007 roku w całym okręgu łódzkim. Na zebraniu pojawiło się ok. 30 osób. Dzięki temu obecni, młodzi członkowie MW, ONR-u i Ł.R.N Szczerbiec mogli usłyszeć historię ruchu narodowego na terenie całego województwa od 1988 do 2007 roku. Następnie był czas na pytania, dyskusję, przekazanie czasopism i literatury oraz bliższe zapoznanie się. Miejmy nadzieję, że to spotkanie będzie początkiem wspólnej pracy młodszego i starszego pokolenia narodowców w rejonie naszego miasta.

AM

poniedziałek, 7 lutego 2011

By żyło się lepiej? cz.2 – Zgoda buduje, PO rujnuje

              W lipcu ubiegłego roku pisałem na temat usunięcia przez PO 82 stron projektów o łącznej wartości 32,9 mld zł, co doprowadziło do wielkiego buntu samorządowców. Pieniądze na te inwestycje zostały wynegocjowane z funduszy Unii Europejskiej więc nie ma mowy o jakichkolwiek „oszczędnościach”. Rząd Tuska nie podał żadnego logicznego powodu wyrzucenia do kosza projektów, na które zapracowali dla tego kraju inni. Efektem takiej decyzji były m.in. skutki tegorocznej powodzi. Więcej na ten temat: http://narodowalodz.blogspot.com/2010/07/by-zyo-sie-lepiej.html
W ubiegłym roku PO podjęło kolejną szokującą i niezrozumiałą dla normalnego człowieka decyzję. Rząd Tuska tym razem zabierze… dzieciom obiady! W tym roku na dożywianie uczniów przeznaczone zostanie jedynie 200 mln złotych czyli prawie o 2/3 mniej w porównaniu z zeszłym rokiem, gdy na ten cel zapisano 550 mln!
- Już te 550 milionów to była kropla w morzu potrzeb. Rząd powinien zwiększać środki na dożywianie, a nie wykonywać jakieś dziwne ruchy w budżeciemówi szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.
- Według ostrożnych szacunków niemal 2 miliony dzieci wymaga pomocy. Zabieranie pieniędzy na dożywianie to skandal - twierdzi była minister edukacji Krystyna Łybacka
Na dożywianiu dzieci w szkołach się nie kończy, gdyż minister finansów Jacek Rostowski zamierza zabrać również becikowe młodym rodzicom (pomoc 1 tys. zł), a także ulgę prorodzinną, dzięki której każda rodzina może odpisać od podatku przeszło 1100 zł rocznie na każde wychowywane dziecko!
- Nie rozumiem, jak można ciągle zabierać biednym ludziom, a sobie wypychać kieszenie! Liczyliśmy z mężem na tę ulgę. Chciałam chłopcom kurtki i buty kupić. Teraz, gdy zabiorą nam te pieniądze, będziemy musieli odjąć sobie od ust. Bartek i Adaś nie dostaną cukierków i ulubionej czekolady, bo będę musiała odkładać na spodnie. - denerwuje się Jolanta Boruc (26 l.) z Witanki, mama Adasia (1 r.) i Bartka (2 l.).
Rząd podwyższa nam wszystkim podatki oraz tnie wydatki na najbiedniejszych z powodu braku pieniędzy w budżecie. Dziwnym jednak trafem rząd zawsze znajdzie pieniądze na kolejne kampanie wyborcze PO, finansowanie wojskowej operacji w Afganistanie, wysokie emerytury dla byłych funkcjonariuszy UB i komunistycznych zbrodniarzy, czy na utrzymywanie skostniałej struktury swoich ministerstw. A wszystko to po to, by żyło się lepiej…

Źródło m.in. SuperExpress

Kamil

piątek, 28 stycznia 2011

Ł.R.N "Szczerbiec" na serwisie YouTube!



Dziękujemy bardzo koledze Krzyśkowi za filmik. Jest to o tyle cenne "wydarzenie", bowiem akurat w tej dziedzinie działalność Ł.R.N - u mocno kulała :). A Was zapraszamy do oglądania i komentowania.

czwartek, 20 stycznia 2011

Endecja XXI wieku


Cieszę się, że temat realizmu politycznego doczekał się szerszej debaty. Bez zbędnych ogródek przejdę w tym miejscu do kilku swoich spostrzeżeń w stosunku do tego co już zostało napisane.

Oczywiście wszystko rozbija się o kasę, ale myślę że garść tych przemyśleń można wcielić w życie zanim nasze konto zacznie się zasilać…

Po pierwsze proponuję zarzucić jakiekolwiek ciągotki historyczne w budowaniu strategii narodowej, a poruszać się jedynie w sferze współczesnych zagadnień politycznych. Szukanie gotowych rozwiązań w Stronnictwie Narodowym z 1939 roku jest bowiem  w obecnych realiach urąganiem istocie endeckości... Endecja to nie lekcja historii,  a zadania wobec teraźniejszości i przyszłości! Albo bawimy się w studentów historii albo zajmujemy się BIEŻĄCĄ polityką i to niezależnie czy się nam ona podoba czy nie. Dodałbym jeszcze, że nasza szczególna uwaga powinna dotyczyć polityki zagranicznej. Wymagać to będzie nie tylko nauki historii (którą jak wiemy wszyscy narodowcy znają  i kochają), ale wielu innych dziedzin życia i nauki, z językami obcymi na czele. Taka jest brutalna rzeczywistość i nie my tu dyktujemy warunki gry. Pozostaje nam albo się do nich dostosować albo zostawić politykę i zapisać się na studia z historii…

Sprawa druga. Na żadną masową organizację narodową w Polsce nie zanosi się nawet w perspektywie najbliższej dekady. Brak kandydata na przywódcę (czy może ktoś mi wskazać takiego delikwenta?) i PiS jako substytut prawicy na polskiej scenie politycznej skutecznie to uniemożliwiają. Póki co czeka nas więc praca na gruncie lokalnych organizacji   i w Internecie, gdzie akurat jest spore pole do wykazania się. A nade wszystko wszechstronne kształcenie się i wchodzenie w struktury Państwa, miasta, samorządu, gminy, wsi, zarządu firmy itd. itd. Wszędzie gdzie tylko się da aby zarażać innych dwoma słowami – „interes narodowy”.

I wreszcie trzecia sprawa. "Marsze, programy, wykłady"... Wybaczcie, ale dla mnie to nie jest metoda na dzisiejsze czasy. Wykłady i prelekcje w parafialnych salkach dla ciągle tych samych osób to czysty folklor, a nie Endecja XXI Wieku! Czekają nas konieczne reformy metod działania - inaczej nie sprostamy wymogom czasów. Potrzeba nade wszystko odwagi w kreowaniu tych nowych metod zamiast ciągłego odkurzania starych...

A żeby nie być gołosłownym przytoczę tu konkretny przykład - projekt "Long Walk Expedition" zaprezentowany przez trzech, polskich podróżników na zeszłorocznym Explorers Festiwal w Łodzi. Otóż przebyli oni trasę 8 tysięcy kilometrów z Syberii przez Mongolię, Chiny, Tybet, Nepal i Indie aby upamiętnić w ten sposób trasę ucieczki z sowieckiego łagru Polaka – Witolda Glińskiego. 8 tys. km na nogach i rowerach, a w przypadku Glińskiego w obozowych łachmanach, bez GPSa i z NKWD na plecach! Dodam jeszcze, że historią Glińskiego zainteresował się już amerykański przemysł filmowy (czytaj: Hollywood) i ponoć już jest kręcony film przygodowy na podstawie jego losów. Niestety, w Polsce Witold Gliński okazał się być postacią nieznaną. Zaprzepaściliśmy w ten sposób kolejny fantastyczny wątek do promocji polskości za granicą. Podobnie stało się w przypadku Bitwy pod Wizną, o której przypomniała nam dopiero szwedzka grupa metalowa Sabaton… Zapytacie co to wszystko ma wspólnego z ideą narodową i z realizmem politycznym. Ano ma. To jest właśnie wyjście do mas z pozytywnym przekazem. Coś autentycznie polskiego i pięknego, a przy tym niepodrabialnego! To nie sfilmowanie lektury szkolnej i pójście po najmniejszej linii oporu, ale szukanie czegoś unikatowego – kreowanie rzeczywistości. Nowe rozwiązania! Albo i my podejmiemy poszukiwania nowych form promocji idei narodowej albo po prostu zabiją nas śmiechem… Nie twierdzę oczywiście, że twórcy obu projektów to zadeklarowani endecy. Bynajmniej. W tej chwili robotę narodową wykonują za nas inni – niekoniecznie tożsami  z nami ideowo (np. LaoChe i ich płyta o Powstaniu Warszawskim). Znamienne jest jednak to, że podczas swojej prezentacji przy pełnej Sali Widowiskowej Politechniki Łódzkiej (dodam - pełnej młodych ludzi) padły z ust jednego z członków wyprawy następujące słowa:  „Dla mnie projekt Long Walk to patriotyzm!” Tak Szanowni Państwo – p a t r i o t y z m! Takich słów doczekaliśmy się na najlepszym łódzkim festiwalu i zostały one nagrodzone burzą oklasków. Do czego zmierzam? Ano do tego, że liczy się oryginalny pomysł, ale  i wsłuchanie w potrzeby odbiorcy. A tego odbiorcy nie pozyskamy z pewnością samym radykalizmem, nie wspominając już o żydowskich teoriach spiskowych… Pora wreszcie przemówić innym głosem jeśli chcemy zostać wysłuchani i zrozumiani!

PS. Na gruncie lokalnym wyróżniłbym zeszłoroczną akcję ŁRN przeciwko feministkom, na którą zaproszono TurboDymoMena. Prosta, nośna medialnie, bez zbędnego patosu  i z uśmiechem na twarzy… zamiast kominiarki. Jak dla mnie była to akcja „inna niż wszystkie” – i wydaje mi się, że właśnie tym kierunku powinniśmy zmierzać. Na koniec zachęcam wszystkich do regularnej lektury pisma „Myśl.Pl”, które w moim skromnym mniemaniu najbardziej jest zbliżone do formuły nowoczesnej endecji. Bogactwo tematów, polityka zagraniczna, fachowe artykuły, zróżnicowane opinie – po prostu uczta intelektualna! Z całą odpowiedzialnością polecam wszystkie archiwalne numery!

Marek

niedziela, 16 stycznia 2011

Jak ja bym to widział ... Polityczny Realizm cd.

 
    Jak to zmienić i wprowadzić polityczny realizm w życie? Jest to sprawa lat. Postaram się rozwinąć i wyjaśnić jak w moim mniemaniu powinno to wszystko się ruszyć i zmieniać.
Po pierwsze dziękuję za komentarz. Teraz odpowiem na niego. Zmienienie rzeczywistości, co tu dużo mówić, łatwe nie będzie. Rzeczy niemożliwych jednak nie ma, wystarczy masa chęci, a historia pokazała, że są takie momenty, w których trzeba podnieść głowę i po prostu powiedzieć głośne „nie” oraz zabrać się do ciężkiej pracy. 

Ja już również straciłem jakąkolwiek nadzieję co do tego, że nasi obecni politycy zmienią swoje podejście i czy pewnego pięknego dnia powiedzą sobie sami ile głupot narobili. Raczej z tej źle obranej drogi nie zejdą, ani w polityce zagranicznej ani w tej wewnętrznej. Nie ma co się łudzić. Porcję niepotrzebnych działań dostajemy codziennie. Najgorsze jest to, że trafia i niszczy to poczucie dumy, stwarza jeszcze większe zniechęcenie w duszach tych ludzi, którzy podchodzili przeważnie raczej z dystansem do spraw politycznych . I w tej sprawie trzeba szybko reagować, znaleźć pewnego rodzaju antidotum na to, co się obecnie dzieje, nie tylko na samym politycznym szczycie, ale  przede wszystkim  u dołu - w szczególności wśród młodzieży dosyć bezideowo podchodzącej  do czasów, w których przyszło im żyć.

We wcześniejszym wpisie pisałem o tym, że musimy być przede wszystkim silni wewnętrznie. Od czegoś jednak musi się to zacząć i ktoś ten impuls musi dać.
Musi się to odbyć od ruchu oddolnego, skupionego w większości na młodzieży, pewnej siebie i celów do których dąży, spraw które chce zmienić i najważniejsze – pozbawionej kompleksów względem innych nacji (że inni to potrafią tylko u nas „lipa”). I nad tym trzeba popracować  poprzez konferencje, programy, wykłady.  Jak uczy życie, człowiek z kompleksami często odsuwany jest od grupy albo przez nią wykorzystywany. Tak jest i w naszej polityce zagranicznej. A więc to trzeba wyeliminować wśród obecnych 18, 19 i 20-latków, jak i tych, którzy przechodzą obecnie okres buntu i szukają drogi jaką chcą wybrać oraz tych starszych. Musimy dawać tu przykład naszych przodków z II RP, w której jakiegoś kosmicznego dobrobytu nie było, lecz nie pojawiały się kompleksy. Tak samo musi być i dzisiaj.

Słychać głosy o emigracji, że może ona pomoże. Jak sprawy pokazały, ona nie pomogła w zmienieniu kierunku swej polityki przez obecnie rządzących. I ja również uważam, że to w niczym sprawy nie poprawi. Z daleka naszego „krzyku” nie słychać. Należy zrozumieć, że tylko w grupie jesteśmy w stanie wpłynąć na sprawy dotyczące naszego Kraju. Indywidualnie to ja mogę sobie właśnie artykuł napisać, ale nie mam mocy tysiąca ludzi aby odwrócić sprawy na lepsze. W takim wypadku zastanowić się trzeba nad atrakcyjnością organizacji, które mogłyby przyciągnąć ludzi młodych i także starszych. Wiadomo obecnie, że zjednoczenie pod jedną banderą jest praktycznie niemożliwe. Jednak warto się tu zastanowić nad organizacją zrzeszającą niezależne organizacje zachowujące swoją odrębność i tego typu sprawy, spotykające się raz, dwa w roku ze sprawozdaniami z działalności – ruszyło może by to jeszcze bardziej „scenę narodową”, wywołując większą rywalizację. Najlepsze organizacje lub ich członkowie mogli by być odznaczani, np. mieczykami chrobrego. To oczywiście jest tylko i wyłącznie mój punkt widzenia. Ktoś może się zaśmiać, ale zastanówmy się czy nie jest to pewien sposób na zachęcenie do jeszcze większej aktywności.

Drugą sprawą jest przejmowanie się opinią zagranicy. Co już nieraz wspominałem. Należy to odrzucić, inaczej realizacja interesów narodowych będzie niemożliwa. Sama nasza „góra” często była bardzo wyczulona na teksty o Polsce w stylu, że jesteśmy hamulcem Europy czy krajem zaściankowym. Ja się z takich tekstów śmieje – ale tak nie jest w przypadku naprawdę dużej liczby młodych, którzy w  te fałszywe ataki, teksty uwierzyli. Z takich postaw właśnie wynika to, co jest – strach przed podejmowaniem własnych decyzji. Jest to katastrofalny błąd. Jeżeli coś jest naszym interesem, na danej sprawie nam bardzo zależy, trzeba dążyć do spełnienia tego i trzymać się własnej opinii. Niektóre kraje „przepychają się łokciami” z uśmiechem na twarzy, nie robiąc sobie niczego z  tego, co kto o tym powie. Na taką postawę czas u nas !

Ale jak wyżej już pisałem, nie jest to sprawą łatwą. Najpierw trzeba zmienić fundamenty, żeby powstał mocny, silny dom. A więc do roboty!

KrzychuLDZ

wtorek, 11 stycznia 2011

Realizm Polityczny ?


    Patrząc na dzisiejszą politykę, jeżeli tak to można w ogóle nazwać mam dosyć spory mętlik w głowie. Powodem tego jest totalny brak charakteru, który przedstawia obecna klasa polityczna, nie zajmująca się tym, czym trzeba (o naszej działalności zagranicznej nie wspominając).
Widząc delegacje wyjeżdżające w sprawach międzynarodowych, mam takie wrażenie, jakby politycy reprezentujący duży, europejski, 38- milionowy kraj starali się jedynie o poklepanie ich po plecach przez przywódców innych państw. Doskonale rozumiem, że polityka polega także na grze uśmiechów, ale w naszym przypadku po takiej wizycie ogłasza się wielki sukces, w ruch idą „pijarowe” sztuczki i wmawia się ludziom, że wszystko jest jak najbardziej w porządku. Mija pewien czas, zainteresowanie danym tematem gaśnie i okazuje się, że zamiast sukcesu wychodzi jedna wielka klapa. Tak nie można. Trzeba mieć wizję polityki, a szczególnie tej zagranicznej. Należy umiejętnie i stanowczo się jej trzymać. Nie można poddawać się presji innych przywódców, zagranicznych mediów, czy różnego rodzaju elit kosztem dobra własnego państwa.
W działaniu polskich polityków jest jakby oczekiwanie na to co się stanie, na konsekwencje wydarzeń i wychodzenie z założenia „później się zobaczy”. Jest to wielce niestosowne. Musimy pamiętać o tym, że naród to nie tylko obecni ludzie, stąpający w danej chwili po polskiej ziemi, naród to także przeszłe, ale przede wszystkim przyszłe pokolenia, dla których również dzisiejsza polityka prowadzona przez państwo polskie jest ważna. W dużej mierze na naszych barkach leży odpowiedzialność za standardy życia przyszłych Polaków. Proponuję rozejrzeć się na niektóre kraje, rzucające piękne frazesy o Europie, ale dbające tylko i wyłącznie o swoje interesy. Zmieniają się czasy, a ich polityka jest wciąż taka sama i nikt do nich o to nie ma pretensji. Ludzie, którzy zostali wybrani przez społeczeństwo powinni się tego nauczyć. Źle się wyraziłem, oni to powinni już umieć, to ich obowiązek z którego wywiązują się marnie. Na dodatek brak wyciągania wniosków z lekcji historii, szukanie sojuszników i przyjaciół, których w polityce nie ma. Widać w tym kolejny raz złą, romantyczną wizję, która nie powinna się pojawiać. Jeszcze jest czas, żeby systematycznie obrać dobry kierunek, wprowadzić silną, zdecydowaną politykę. Nie po to, żeby żyć w sztucznej i wielkiej przyjaźni z wszystkimi dookoła, ale by mieć przede wszystkim poparcie własnego społeczeństwa.
Dawniej dewiza podczas wojny brzmiała „za naszą i waszą wolność”, obecnie proponuję „za interesy i szczęście narodu polskiego”.


KrzychuLDZ

sobota, 8 stycznia 2011

O nowym Kononowiczu i „Pastorałce” w Teatrze Nowym



Donald Tusk jako żywo zaczyna przypominać – bynajmniej nie z wyglądu – pewnego kandydata na prezydenta Białegostoku, który przed paroma laty bił rekordy popularności w Internecie. Chodzi mi oczywiście o Krzysztofa Kononowicza i jego hasło wyborcze – „Nie będzie niczego!”. 

Otóż w tym samym kierunku wydaje się zmierzać polityka Pana Premiera:

- obniżki podatków – nie będzie (zamiast tego mamy podwyżkę),

- likwidacji KRUSu – nie będzie (bo koalicjant zrobił za dobry wynik w wyborach),

- likwidacji przywilejów emerytalnych – nie będzie (zamiast tego rząd położył łapę na Funduszu Rezerwy Demograficznej),

- ustawy repatriacyjnej - nie będzie (ale za to możemy mieć Ruch Autonomii Śląska w Sejmie),

- poważnych umów gospodarczych z zagranicą – nie będzie (ale za to szerzymy „prawa człowieka” i demokrację na Białorusi),

- nowych dróg i autostrad – nie będzie (chociaż Pan Premier na billboardach wołał: „Budujmy autostrady”),

- gazoportu w Świnoujściu - nie będzie (bo Tusk to „pijarowiec” i woli poklepywać się w świetle kamer z zachodnimi przywódcami zamiast walczyć o polskie interesy),

- inwestora dla stoczni – nie będzie,

itd. itd.

Można by tę listę wydłużyć mniej więcej do tego stopnia co expose Pana Premiera, ale nie chcę Szanownym Czytelnikom psuć świątecznego nastroju. A’ propos świątecznego nastroju. Doskonałą okazją na jego podtrzymanie może być wizyta w łódzkim Teatrze Nowym im. K. Dejmka (dla nie wtajemniczonych - ul. Zachodnia 93 i Więckowskiego 15), gdzie wystawiana jest obecnie słynna „Pastorałka” Leona Schillera. Być może część z Was oglądała już to przedstawienie w Teatrze Telewizji w poniedziałek po świętach, jednak śmiem twierdzić że łódzkie widowisko lepiej oddaje ducha Schillerowskiej „Pastorałki”. Arcydzieło to zachwyca już od blisko wieku, czyniąc to w bardzo przystępny dla widza sposób. Tego zresztą wymaga konwencja „misterium ludowego”, a do tego gatunku należy zaliczyć „Pastorałkę”. Chór aktorów wykonujących staropolskie kolędy oraz bożonarodzeniowe pieśni ludowe, atmosfera świątecznej radości, bogata w detale scenografia i muzyka wykonana na żywo to gwarancja niezapomnianego widowiska. Do tego dodałbym jeszcze chór uroczych aniołów - a raczej anielic – dla których naprawdę warto się wybrać do Teatru Nowego. (W przypadku większej grupy osób pytajcie w kasie o bilet rodzinny – powinno być taniej).
A wracając jeszcze do Teatru Telewizji, wygląda na to, że i jego nie będzie. Zamiast tego, w poniedziałkowy wieczór możemy pasjonować się serialem „Bananowy doktor”! To chyba w duchu szerzenia kultury w narodzie…

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!


PS. Gratuluję akcji charytatywnej z okazji świąt Bożego Narodzenia! Podczas gdy rząd ma w głębokim poważaniu ludzi biednych i autentycznie poszkodowanych (powodzianie bez domu na święta oczekujący kolejnej fali powodziowej !), a dla opozycji świat skończył się na katastrofie smoleńskiej, to na nas po części spada obowiązek pomocy i aktywizacji jak najszerszych rzesz społeczeństwa. To właśnie jest prawdziwa solidarność, a nie wywody starych styropianowców o (za przeproszeniem) … dupie Maryni! Słowa zapalają – czyny pociągają ! Brawo łódzcy narodowcy – tak trzymać !

I jeszcze jedno pytanie: czy ta wspaniała młodzież wynajęta za pieniądze „Gazety Wyborczej”, „Krytyki politycznej” i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka do utrudniania narodowych przemarszów też zorganizowała jakąś świąteczną pomoc…?


Marek

środa, 5 stycznia 2011

Postawa Kościoła katolickiego wobec homoseksualizmu

    
   W ostatnim czasie często możemy usłyszeć z różnych źródeł takich, jak chociażby telewizja, radio, prasa czy internet, że homoseksualizm to " coś " normalnego. Wiele znanych osobistości, lub ludzi mających duży wpływ na kształtowanie opinii publicznej uparcie nam tłumaczy, iż jest to ( homoseksualizm ) po prostu odmienność seksualna ( tzw. " trzecia opcja " ), spowodowana genetyką, cechami charakteru, albo " piękny " wyraz wolności i seksualności XXI wieku. Te same osoby też stawiają agresywne zarzuty pod adresem Kościoła katolickiego, zarzucając tej instytucji i należącej do niej społeczności  brak zrozumienia innych, zacofanie, wsteczniactwo, dewocję, nie pojmowanie tolerancji i oczywiście homofobię. Automatycznie, każdej samodzielnie myślącej  osobie nasuwa się tu pytanie: " Czy tak jest naprawdę?! ".



Przede wszystkim Kościół katolicki odrzuca podział na orientację seksualną danej jednostki. Filarem jest w tym wypadku " prymat osoby nad seksualnością " ( Marco Doldi - " Odpowiedzi na pytania o miłość i uczucia " ), tak jak jest to opisane w Biblii: " Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę " ( Rdz 1, 27 ). Oznacza to, iż seksualność jest określona przez gest Boży i osoba nie może zaistnieć na tym tle inaczej niż istota płciowa, zdolna do rozmnażania, a tym samym do utrzymania społeczeństwa w prawidłowej harmonii życiowej, czyli mówiąc najprościej - odpowiedniej ilości rodzących się dzieci w stosunku do odchodzących ludzi z tego świata. Potwierdzeniem tej opinii są słowa Jana Pawła II, który przypominał: " W swej najgłębszej rzeczywistości miłość jest istotowo darem, a miłość małżeńska, prowadząca małżonków do wzajemnego poznania, które czyni z nich jedno ciało, nie wyczerpuje się wśród nich dwojga, gdyż uzdatnia ich do największego oddania, dzięki któremu stają się współpracownikami Boga, udzielając daru życia nowej osobie ludzkiej. W ten sposób małżonkowie , oddając się sobie, wydają z siebie nową rzeczywistość – dziecko, żywe odbicie ich miłości, trwały znak jedności małżeńskiej oraz żywą i nierozłączną syntezę ojcostwa i macierzyństwa. "


Przechodząc do problemu jakim jest przyczyna homoseksualizmu, spotykamy się ze strony Kościoła katolickiego z dosyć obszernie złożoną i tłumaczoną kwestią. Wskazane zjawisko wyjaśnia ( Kościół katolicki ) błędami w wychowaniu, zbyt mocnym przywiązaniem do matki, narcyzmem, rodzajem dynamiki rodzinnej ( relacja między rodzicami jest błędna ), czynnikiem społecznym ( mody kulturowe, skłaniające ku zatarciu wszelkich różnic między obiema płciami ), traumatycznymi doświadczeniami w okresie dojrzewania ( lęk przed życiem płciowym, macierzyństwem itp. ), inicjacją nastolatków dokonaną przez dorosłych, bądź rówieśników ( uwodzenie młodych dziewcząt przez kobiety i nastolatków płci męskiej przez homoseksualnych mężczyzn ).
Mówiąc najogólniej, Kościół katolicki uważa, że przyczyna homoseksualizmu to zbiór wielu połączonych ze sobą czynników. Można przypuszczać, iż pewną rolę odgrywają predyspozycje biologiczne, będące w pewnym stopniu przyczyną skłonności do zachowań seksualnych, lecz to jak te czynniki zostaną wykorzystane i ukierunkowane zależy w większości od wpływu otoczenia i wychowania wywieranego na konkretną osobę. W tym miejscu bardzo ważną rolę do odegrania mają rodzice i pedagodzy ( wychowawcy ), muszą oni " przedstawić w pozytywnym świetle talenty i zdolności przeciwnej płci " (  Marco Doldi - " Odpowiedzi na pytania o miłość i uczucia " ). Według nauk Katolików ułatwia to młodej osobie odkrycie przeciwnej płci, otwarcie się na jej piękno i miłość, w ten sposób unika zagrożenia fiksacji, umożliwia przekroczenie tej bariery i dalsze zmierzanie ku dojrzałości seksualnej.
Natomiast w wieku dorosłym Kościół ( katolicki ) za jedyny rodzaj terapii, który może się poszczycić oczekiwanymi rezultatami w przypadku homoseksualistów, uważa tę wywodzącą się z chrześcijańskiej wizji człowieka, stworzonego z godnością i konkretnym projektem życia. Metoda ta nie ma za zadanie umożliwić homoseksualiście nawiązanie relacji heteroseksualnej, ale to by " pomóc mu w podjęciu wyboru zaniechania relacji aktów homoseksualnych " (  Marco Doldi - " Odpowiedzi na pytania o miłość i uczucia " ).


Należy także poruszyć kwestię zarzutów wobec Kościoła katolickiego dotyczących dyskryminacji homoseksualistów. Według nauczania Katolicyzmu należy unikać wszelkiej dyskryminacji w odniesieniu do osób homoseksualnych, świadczą o tym dokumenty kościelne: " Jest godne ubolewania, że osoby homoseksualne były i są wciąż przedmiotem złośliwych określeń i aktów przemocy..." ( Kongregacja Nauki Wiary, " List do Biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych " ). Dlatego można stwierdzić, iż Kościół ( katolicki ) nie przeciwstawia się osobom homoseksualnym , ale " głosi, że podejmowanie aktów homoseksualnych nie jest zgodne z Bożym zamierzeniem " (  Marco Doldi - " Odpowiedzi na pytania o miłość i uczucia " ), uświadamia też jak ważne jest, aby nie pozostawiać ich własnemu losowi, tak aby mogli liczyć na pomoc osób dojrzałych, które będą w stanie je odpowiednio pokierować, ku doskonałości chrześcijańskiej.


Odpowiadając na pytanie z początku mojej pracy, czy Kościół katolicki jest tak " straszny " jak opisują go środowiska homoseksualne, lewicowe i inne grupy im sprzyjające, stwierdzam, że w mojej opinii stanowczo NIE ! Uważam, iż jest to ewidentna propaganda nacechowana agresją, prostactwem i brakiem poszanowania dla drugiej osoby, wymierzona we wszystkich Katolików i ludzi promujących tradycyjne wartości pojmowania rodziny. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że   " homoseksualne lobby " bardzo umiejętnie i sprawnie agituje pod hasłem " tolerancji ", przekręcając prawdziwe znaczenie tego słowa ( lecz to już temat na oddzielną pracę ). Przy tym konsekwentnie realizując swoją taktykę " 3 kroków ". Polega ona w pierwszej kolejności na organizowaniu manifestacji ( takich jak EuroPride, czy Marsz Równości ), drugi krok to legalizacja związków homoseksualnych, a trzeci adopcja dzieci przez pary homoseksualne.
Dlatego wszyscy, którzy czują obowiązek i potrzebę bronienia tradycyjnych, normalnych wartości, muszą głosić swoje poglądy przy każdej możliwości i mimo tego, iż media nam nie sprzyjają, należy wykorzystać wszystkie okazję do mówienia prawdy, która jest tylko jedna!


Źródła:

" Postawa Kościoła katolickiego wobec homoseksualizmu " napisana została na podstawie książki Marco Doldiego ( proboszcz w archidiecezji Genui, wykładowca teologii moralnej i bioetyki na tamtejszym Wydziale Teologicznym ) - " Odpowiedzi na pytania o miłość i uczucia "



AM

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Radykalizm w postawie


Chcę poruszyć pokrótce temat radykalizmu i pokazać, że nie jest absolutnie niczym złym, choć tak często nasi przeciwnicy starają się go przedstawić negatywnie, przypisując nam fałszywe stereotypy. Chciałbym  wyjaśnić  dlaczego, według mnie, radykalizm w czasach, w  których lewactwo promuje własnym fałszywym świadectwem świat „tolerancji, miłości” używając do tego retoryki nienawiści, jest tak ważny.

Degeneracja i obojętność
Niestety te dwa negatywne zjawiska, do których doprowadził obecny system edukacji III RP  - m.in. poprzez uporczywe promowanie tzw. „autorytetów” i „słusznych” politycznie postaw, są dziś społecznym problemem powszechnym. Brak jakiejkolwiek dyscypliny czy karności w zachowaniu wywołuje patologie społeczne, przede wszystkim dotykające młodzież, wynikające z tzw. postawy „róbta co chceta”. Słysząc takie głosy w stylu „nie interesuję się polityką” lub „i tak nic nie zmienię” należy zdecydowanie oponować, przekonując mocnymi słownymi argumentami jak wielki błąd dana osoba popełnia.

Obojętność w czasach obecnych równa się porażce na wszystkich frontach życia społecznego. Tym bardziej potrzebny jest nasz radykalny sprzeciw wobec narastającej propagandy demoralizacji w imię fałszywej „otwartości”. Zauważmy, że dość spory procent młodzieży uaktywnia się, gdy poruszany jest temat legalizacji marihuany. To trochę przerażające, że tylko w tym widzą szansę swojej obywatelskiej działalności. W takich kwestiach też potrzebny jest radykalizm w postawie i słowie, aby pokazać silną alternatywę dla spraw ważnych, o które walczymy i walczyć chcemy z całą stanowczością. Musimy zachęcać swoimi akcjami organizowanymi oficjalnie przez stowarzyszenia będące w szeroko pojętym Ruchu Narodowym, jak i postawą własną w sprawach życia codziennego.

Tym właśnie jest i powinien być nasz radykalizm. Powinien być odpowiedzią na napastliwe ataki ludzi chcących mieć w kraju społeczeństwo uległe, bierne, nie interesujące się sprawami naprawdę istotnymi, chcące zrzucić ze swoich barków odpowiedzialność.  Jestem jednak przekonany o ich klęsce, bo w promowanych przez nich pseudowartościach do świadomości ludzi trafi prędzej czy później owe „pseudo”. Wydaje mi się, że sami o tym wiedzą, a ataki nienawiści z ich strony świadczą o tym, że droga którą obraliśmy jest dobra.  Tylko i wyłącznie radykalna postawa, karność i dyscyplina (przede wszystkim ta wewnętrzna wobec siebie) jest w stanie osiągnąć sukces. Czas, przyszłość i historia pokaże, że miałem rację.



KrzychuLDZ