sobota, 25 grudnia 2010

Łódzcy Narodowcy w roli Mikołaja


   We wtorek 21.12.2010 roku, kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej, Łódzkiego Ruchu Narodowego " Szczerbiec " i Obozu Narodowo Radykalnego dostarczyli paczkę z żywnością do Kościoła im. Św. Teresy w Łodzi.

Należy pamiętać, że naród to całość i zbiorowość, gdzie każdy musi pomagać bliźniemu, bo nie wiadomo jaki nas czeka los i co nas spotka. Dzisiaj my pomagamy tym, którym w życiu nie wyszło, a jutro to może oni będą pomagać nam. Takie działanie daję szansę wyciągnięcia, chociaż na chwilę, ludzi z nędzy. 

Miejmy nadzieję, że przed świętami takie podstawowe produkty jak ryż, makaron, słodycze, czy cukier chociaż trochę wspomogą budżety i domowe zapasy najbardziej potrzebujących rodzin, dzięki czemu przy wigilijnym stole zapanuje rodzinna, wesoła,  świąteczna atmosfera.

Jest to już kolejna charytatywna akcja łódzkiego środowiska narodowego.Pomimo tego liczymy na jeszcze więcej!

piątek, 24 grudnia 2010

Wesołych Świąt !


  Wszystkim czytelnikom naszego bloga, łódzkim narodowcom i sympatykom idei życzymy radosnych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia ! 

Życzymy Wam, by ten świąteczny czas był czasem duchowego wzmocnienia, a przychodzący dziś po raz kolejny na  świat Jezus Chrystus niech napełni Wasze serca wiarą, nadzieją, miłością i umocni w tym, co dobre, sprawiedliwe, słuszne.

 
Redakcja Narodwej Łodzi

sobota, 18 grudnia 2010

ŁRN "Szczerbiec" sygnatariuszem Deklaracji Jednolitości Państwa Polskiego




 Deklaracja Jednolitości Państwa Polskiego


    Stojąc na straży polskiej racji stanu wyrażonej w zapisach konstytucyjnych czujemy się w obowiązku przypomnieć, że Rzeczpospolita Polska jest państwem jednolitym, kierującym się zasadą zrównoważonego rozwoju, strzegącym niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium. Każdy, kto godzi w powyższe, musi liczyć się z prawnymi konsekwencjami swoich działań.

    Przypomnienie to jest naszą odpowiedzią na fakt zawarcia w Sejmiku Województwa śląskiego umowy koalicyjnej między Platformą Obywatelską RP i Polskim Stronnictwem Ludowym a Ruchem Autonomii Śląska. Najważniejszym jawnym celem ostatniej z wymienionych organizacji jest utworzenie śląskiej autonomii, a więc działanie wymierzone w integralność naszego państwa gwarantowaną Konstytucją RP. Koalicję tę uznajemy za tym bardziej haniebną, że powołały ją do życia partie rządzące, na których ciąży szczególny obowiązek ochrony interesów państwa polskiego. Będziemy bacznie przyglądać się jej politycznym i społecznym następstwom.

    Jako sygnatariusze niniejszej Deklaracji zaprzeczamy jakimkolwiek możliwościom współpracy naszych organizacji z Ruchem Autonomii Śląska, podobnymi mu środowiskami separatystycznymi oraz z każdym, kto podważa prawo Narodu Polskiego do terytorium wyznaczonego granicami państwowymi. Nie ma i nie może być podziału Polaków na lepszych i gorszych. Wszyscy mamy równe prawa, ale i równe obowiązki wobec naszej Ojczyzny.


    Sygnatariusze:

    Stowarzyszenie Unum Principium
    Redakcja Miesięcznika "Aspekt Polski"
    Stowarzyszenie Patriotyczno-Narodowe "Rota"
    Stowarzyszenie Internautów "Legion"
    Stowarzyszenie Narodowe im. Romana Dmowskiego
    Wspólnota Łódzka  
    Klub "Tradycja i Pamięć"
    Obóz Wielkiej Polski
    Związek Zawodowy "Piast"
    Łódzki Ruch Narodowy "Szczerbiec"
    Stowarzyszenie Patriotyczne "Wola-Bemowo"
    Katolicki Klub im. Św. Wojciecha   
    Organizacja Narodu Polskiego - Liga Polska
    Komisja Wspólna Obrońców Życia
    Redakcja "Wolnej Polski"
    Inicjatywa "Mały Sabotaż"
    Społeczność "Wierni Ojczyźnie"
    "Zjednoczony Ursynów" Grupa Muzyczna
    Redakcja Portalu "W Sercu Polska"
    Ruch Społeczno-Polityczny "Pomost"
    Stronnictwo "Odrodzenie Rzeczypospolitej"

wtorek, 14 grudnia 2010

Manifestacja Antykomunistyczna - relacja

12 grudnia odbyła się w Łodzi już czwarta z rzędu (od 2007 r.) Manifestacja Antykomunistyczna. Po raz kolejny manifestacja zjednoczyła siły narodowo - patriotyczne i po raz kolejny, mimo niesprzyjającej pogody, okazała się niemałym sukcesem. Łódzki Ruch Narodowy "Szczerbiec" , Obóz Narodowo - Radykalny, Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, Młodzież Wszechpolska, Autonomiczni Nacjonaliści z Wielkopolski, Obóz Wielkiej Polski , Liga Polskich Rodzin, kibice, sympatycy Ruchu Narodowego i niezrzeszeni narodowcy - w sumie w liczbie ok. 130 osób - godnie uczcili pamięć ofiar stanu wojennego i komunizmu.

Manifestacja rozpoczęła się o godz. 16.00 w Pasażu Schillera. Narodowcy odpalili pochodnie, po czym rozpoczęto przemówienia. Głos zabrali przedstawiciele : ŁRN "Szczerbiec", ONR , MW , Jacek Kędzierski - kandydat na stanowisko prezydenta miasta Łodzi w ostatnich wyborach, przewodniczący łódzkiego oddziału Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. W przemówieniach, jak i na transparentach wyrażono sprzeciw wobec wchłonięcia Polski przez superpaństwo europejskie. Minutą ciszy uczczono pamięć ofiar stanu wojennego.

Po przemówieniach narodowcy ustawili sie do przemarszu ulicą Piotrkowską. Jak co roku antykomunistyczne i narodowe hasła wypełniły najbardziej reprezentacyjną ulicę Łodzi. Pomimo zimna i padającego śniegu wraz z młodymi narodowcami szły osoby starsze. Na trasie przemarszu oklaskiwali także marsz przechodnie. Widać - czerwona Łódź naprawdę się skończyła :)
Jak zwykle na drodze przemarszu narodowców ustawili się miłośnicy lewicowego żartu. Anarchiści, w grupie całych 15 osób, po raz kolejny na bębenkach odbębnili swoją sromotną porażkę. Następnym razem anarchistom  zalecamy odstawienie środków wpływających na zmiany w psychice, gdyż ostatni raz faszystów widziano we Włoszech pod koniec II wojny światowej.

Następnie marsz narodowców wkroczył na Plac Wolności. Tam wygłoszone zostało ostatnie, mobilizujące do codziennej narodowej aktywności przemówienie. Na koniec odśpiewano "Mazurka Dąbrowskiego".

Dziękujemy wszystkim za obecność i zapraszamy za rok !

Relacje w mediach :
http://www.dzienniklodzki.pl/wiadomosci/344555,lodz-demonstrowali-narodowcy-i-antyfaszysci-zdjecia,id,t.html?cookie=1#pz_540534

http://lodz.naszemiasto.pl/artykul/697382,narodowcy-nie-pobili-sie-z-antyfaszystami-zdjecia,id,t.html

http://lodz.gazeta.p/lodz/1,35136,8806397,Narodowcy_w_marszu_upamietniajacym_ofiary_komunizmu.html






wtorek, 30 listopada 2010

Manifestacja antykomunistyczna w Łodzi!




















Łódzki Ruch Narodowy „Szczerbiec” i Obóz Narodowo-Radykalny zapraszają na manifestację upamiętniającą ofiary stanu wojennego i komunizmu oraz potępiającą zbrodniczy system komunistyczny. Manifestacja odbędzie się 12 grudnia w Łodzi na Pasażu Schillera (ul. Piotrkowska).

Plan manifestacji:

od godz. 15.30 – zbiórka na Pasażu Schillera
godz. 16.00 – rozpoczęcie manifestacji:
              - rozpalenie pochodni
              - przemówienia
              - minuta ciszy za pomordowanych przez komunistycznych zbrodniarzy
następnie – przemarsz ul. Piotrkowską do Placu Wolności
następnie – końcowe przemówienia, odśpiewanie Mazurka Dąbrowskiego, zakończenie  
            manifestacji.


Zapraszamy wszystkich patriotów !

Pokażmy po raz kolejny, że czas wybielania zbrodni i tolerancji dla czerwonych zbrodniarzy bezpowrotnie się kończy! Wszyscy razem powiedzmy w tym dniu gromkie „NIE” dla komunizmu!
Czas rozliczyć komunistów !



W razie pytań prosimy o kontakt : gg: 2581628
                                 mail: narodowalodz@gmail.com
          

poniedziałek, 29 listopada 2010

"Pałowanie demokracji", czyli lewicowych bredni ciąg dalszy

23 listopada w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego odbyło się spotkanie pod tytułem "Pałowanie demokracji - o krwawym tłumieniu obywatelskich protestów". Łódzcy narodowcy, zachęceni zapowiedzią obecności uczestników warszawskiej kontrmanifestacji z 11.11.2010, postanowili wziąć udział w tej dyskusji.

Na spotkaniu stawiło się sześciu przedstawicieli Łódzkiego Ruchu Narodowego "Szczerbiec", gdy dyskusja w zasadzie się już rozpoczęła i prowadzona była między kilkoma wcześniej przybyłymi osobami (jak później można było wnioskować z ich wypowiedzi, w większości byli to właśnie kontrdemonstranci z 11 listopada). Przybycie narodowców przerwało jednak atmosferę kółka wzajemnej adoracji. Jeden z uczestników spotkania, zapewne rozpoznawszy profil ideowy nowych gości, powitał ich słowami : "No tak, może jeszcze w dwudziestu przyjdźcie". Moderatorka dyskusji, prawdopodobnie podzielając opinię swojego wspomnianego kolegi na temat nacjonalistów i być może obawiając się ich negatywnego obrazu lansowanego w mediach, poinformowała niczym nauczycielka w szkole podstawowej, że dyskusja polega na wzajemnej wymianie zdań... Postawa narodowców mogła być zatem zaskoczeniem dla reszty, gdyż przybyli właśnie po to, by skonfrontować swoje poglądy z innymi i porozmawiać.

Całość debaty w zasadzie rozrastała się w bardzo wielu kierunkach. Mowa była o przemocy policji, szczególnie wobec kontrdemonstrantów z 11 listopada (choć tej przemocy środowiska lewicowe nie widziały chociażby podczas pacyfikowania legalnej demonstracji ONR w 2008 roku we Wrocławiu), jej zasadności bądź bezzasadności ("społeczeństwo ma prawo reagować fizycznie na przemoc policji i państwa"), jej zakorzenieniu w rzekomo prawicowych poglądach policjantów (nazywanie gejów "pedałami" na policyjnym forum internetowym miało być na to koronnym dowodem) i tak dalej. Była mowa o sochaczewskim  katowaniu młotkami przez lewaków, padały takie nazwiska jak Blumsztajn czy Sutowski. Z drugiej strony usłyszeć można było zarzuty wobec Marszu Niepodległości o "faszyzowanie". W zasadzie standard. Delegacja ŁRN-u zgrabnie odpierała różnorakie zarzuty wobec ruchu narodowego, jednocześnie wprawiając momentami stronę przeciwną w zakłopotanie, z którego próbowano wybrnąć pokrętnymi wywodami, kończącymi się zmianą tematu.

W ciągu tych ponad dwóch godzin rozmowy powstawało bardzo wiele mniejszych wątków, których spisanie tutaj byłoby naprawdę karkołomnym zadaniem, ale można spokojnie powiedzieć, że łódzcy narodowcy zaprezentowali się bez wątpienia bardzo dobrze. Nie kłócili się na siłę, lecz konfrontując swoje poglądy z poglądami strony przeciwnej opierali się na solidnych argumentach. Spokojnie wizytę można zaliczyć tę wizytę do udanych. Oby tak dalej!

Dębowy


od redakcji:

Jako uzupełnienie relacji kolegi można dodać, iż dyskusja z lewakami, była mocno utrudniona, bowiem oprócz ogólników i wytartych sloganów, tak naprawdę nie mówili nic. By być uczciwym trzeba napisać o jednym z głosów, który przestrzegał przed tzw. ustawą przeciwdziałaniu terroryzmowi, na której podstawie, można zatrzymać człowieka, bez jakichkolwiek racjonalnych przesłanek. I tutaj 100% racji .Narodowcy wraz z kibicami, którzy są obecnie jedną z najbardziej dyskryminowanych przez system grup, podzielają takie obawy. I są temu nowemu totalitaryzmowi całkowicie przeciwni.
  Kilkakrotnie zmieniali temat, gdy rozmowę staraliśmy się konkretyzować. Nie potrafili, oprócz ewidentnych manipulacji a nawet kłamstw powiedzieć nic konkretnego. "Legalność" drugiej blokady oraz "brak" możliwości jej opuszczenia :) wzbudzały tylko uśmiech politowania. 
Kolejną ciekawą rzeczą, było to że nagle lewakom i anarchistom nie podoba się " gazeta wybiórcza", z którą tak chętnie współpracują a nawet niektórzy piszą na jej łamach.
Reasumując życzymy "wolnościowcom"  spod znaku "a " w kółeczku, którzy tak strasznie narzekali na policję 11 listopada, żeby nigdy nie byli tak traktowani, jak system traktuje nas.

czwartek, 25 listopada 2010

Augusto Pinochet


Dziś przypada 95. Rocznica urodzin Augusto Pinocheta – wieloletniego przywódcy Chile i ikony walki z zarazą komunizmu. Przypomnijmy więc jego historię, życie i dokonania.

Po dokonanym puczu pozostał u władzy, na urzędzie prezydenta dzięki poparciu obywateli w referendach, a  tak często nazywany jest dyktatorem. Uchronił kraj przed komunizmem i przywrócił dobrobyt, a jednak jego rządy przyrównywano do totalitarnej władzy, właśnie komunistycznych państw Chin, Kuby czy Korei Północnej. Oskarża się go o śmierć ponad 3 tysięcy osób, gdy walczył z ustrojem, przez który zginęło już ponad 100 milionów istnień ludzkich. Chile w czasie rządów jego poprzednika zmuszone było ogłosić bankructwo,  hiperinflacja ustanowiła światowy rekord, a po objęciu przez niego władzy gospodarka tego kraju wyprzedziła większość państw Ameryki Płd. W liście otwartym do Chilijczyków 27 grudnia 1998 napisał „Ci sami, którzy są odpowiedzialni za najbardziej brutalne systemy ucisku, jakie pamięta ludzkość, którzy głosili narodom złowieszczą ideologię marksistowskiego socjalizmu, dziś roszczą sobie prawo do bycia moimi sędziami.” Do dziś,  gdy minęły ponad trzy lata od śmierci generała Pinocheta, środowiska lewicowe oskarżają jego rządy o „faszyzm”, pomimo, że uwolnił kraj z upadku gospodarczego i ucisku, będącego rezultatem najbardziej zbrodniczego ustroju. Wciąż obecne kłamstwa jako efekt komunistycznej propagandy uniemożliwiają rzeczywistą ocenę tej postaci.

Życiorys

Augusto José Ramón Pinochet Ugarte urodził się 25 listopada 1915 r. w Valparaíso w rodzinie Augusto Pinocheta Vera i Aveliny Ugarte Martínez. Rozpoczął studia w szkole wojskowej w wieku 18 lat. Po czterech latach uzyskał stopień podchorążego piechoty, a po trzyletniej służbie wojskowej rozpoczął tam studia oficerskie. W 1943 roku ożenił się z Lucíą Hiriart Rodríguez, z którą ma pięcioro dzieci. Karierę wojskową kontynuuje w Akademii Wojskowej w Santiago, gdzie studiuje od 1948 roku z przerwą spowodowaną skierowaniem go do tłumienia rebelii w zagłębiu węglowym Lota i uzyskuje patent starszego oficera sztabowego. Pracuje tamże jako asystent, a po dwuletniej służbie w pułku Rancagua jako profesor. Wykłada również w Szkole Wojskowej i redaguje czasopismo dla oficerów Cien Aguilas ("Sto orłów"). W 1956 roku przerywa rozpoczęte rok wcześniej studia prawnicze na Uniwersytecie w Santiago z powodu polecenia zorganizowania Akademii Wojskowej w Quito. Powraca po trzech latach i zostaje skierowany do sztabu I Armii stacjonującej w Antofagasta. W 1960 roku obejmuje dowództwo pułku Esmeralda, a w 1963 otrzymuje stanowisko zastępcy dyrektora Akademii Wojskowej w Santiago, w 1968 szefa sztabu 2. Dywizji I Armii w Santiago, następnie - jako generał brygady obejmuje dowództwo 6. Dywizji, stacjonującej w Iquique, a w styczniu 1971 roku - jako generał dowództwa dywizji kluczowego garnizonu Armii w Santiago. Rok później został mianowany szefem sztabu całej Armii Chilijskiej.

Rządy Allende i zamach stanu 11 września 1973

4 września 1970 roku wybory powszechne w Chile wygrał Salvador Allende, lider koalicji socjalistyczno-marksistowskiej o nazwie Unidad Popular (Front Jedności Ludowej), a także późniejszy laureat Międzynarodowej Nagrody Leninowskiej 1973. Jako, że żaden z kandydatów nie otrzymał 50% głosów zgodnie z konstytucją ostateczna decyzja wyboru prezydenta należała do parlamentu, który tradycyjnie wyłonił zwycięzcę wyborów powszechnych pomimo minimalnej różnicy (36,2% wobec 34,9% jakie otrzymał Jorge Alessandri z PDC - Partii Konserwatywno-Liberalnej), a także pomimo zaangażowania CIA.
Salvador Allende przejął władzę, gdy Chile mogło pochwalić się znaczącym wzrostem gospodarczym i bezrobociem poniżej 5%.  „La vía chilena al socialismo” czyli „Chilijska droga do socjalizmu”, jak sam Allende nazywał swój pakiet reform, które zaczął wprowadzać zaraz po dojściu do władzy miały później odwrócić tę sytuację i spowodować chaos w życiu społeczno-gospodarczym kraju, w którym zaczęło brakować nawet jedzenia. Wprowadzono „podatek od nadmiernego zysku", ogłoszono jednostronne moratorium na spłatę zadłużenia zagranicznego, co w konsekwencji uniemożliwiło krajowi dojście zewnętrznych źródeł kapitału i zablokowało handel zagraniczny, a przede wszystkim znacjonalizowano wielkie przedsiębiorstwa, w tym kopalnie rud miedzi. Samowolne zajmowanie ziemi przez klasę robotniczą doprowadziło jednak do tego, że część gospodarstw rolnych zostało zniszczonych, a niekiedy samych właścicieli mordowano. Przez trzy lata rząd wywłaszczył 1400 majątków o łącznej powierzchni 3,6 miliona hektarów. W 1971 roku ogłoszenie zamrożenia wszystkich cen przy jednoczesnym braku zamrożenia płac spowodowało niedobór podstawowych dóbr konsumpcyjnych na rynku wewnętrznym. W tym samym roku kraj ogłosił swoje bankructwo. W połowie 1972 roku polityka socjalistyczna Allende roku spowodowała hiperinflację z poziomem przekraczającym 190%. Zamarła produkcja, w sklepach zabrakło towarów, płace robotników spadały, banki nie udzielały kredytów. Efektem były niezliczone strajki. W kwietniu 1973 roku bojówkarze lewicowi otworzyli ogień do strajkujących górników, strajkującym kierowcom rekwirowano ciężarówki, a podczas wprowadzonego przez Allende stanu wojennego bojówkarze z MIR podkładali bomby i porywali ludzi.
W czasie, gdy strajkowali przedstawiciele niemalże wszystkich zawodów,  partie lewicowe organizowały manifestacje popierające tak przecież destrukcyjne dla gospodarki kraju socjalistyczne rządy Allende. Rozpoczęty w 1971 roku przemyt broni spowodował, że rok później organizacje lewicowe dysponowały większą jej ilością niż chilijska armia. Kraj stał się również bazą przerzutową broni dla ruchów rewolucyjnych w Ameryce Południowej. W posiadłości prezydenta bojówki uczono jak konstruować bomby i strzelać. Wywiad kubański DGI, kontrolowany i finansowany przez KGB, dzięki zgodzie Allende organizował obozy szkoleniowe dla lewicowej partyzantki. Bojówka Allende Ruch Lewicy Rewolucyjnej (MIR) był odpowiedzialny za napady na banki, podkładanie bomb w redakcjach niezależnych i prawicowych gazet oraz mordowanie przeciwników politycznych. Napadów na banki dokonywali również przywódcy organizacji rewolucyjnych przysyłani do Chile przez DGI.
Gdy już jedyną podporą władzy Allende była chilijska armia, oficerowie wymogli na urzędującym prezydencie zmianę jej głównodowodzącego na Pinocheta, co nastąpiło 23 sierpnia 1973. Decyzja ta była początkiem końca wyniszczających kraj komunistycznych rządów. Ostre niezadowolenie społeczne, zastój gospodarczy oraz groźba wybuchu wojny domowej spowodowały decyzję o przeprowadzeniu plebiscytu, w którym społeczeństwo miało zadecydować czy Salvador Allende pozostaje na stanowisku prezydenta Chile. Decyzja miała zostać ogłoszona 11 września 1973 roku. Jednak w tym dniu Augusto Pinochet dokonał puczu,  realizując podjętą 23 sierpnia przez Izbę Deputowanych uchwałę wzywającą Armię do obalenia rządów socjalisty. Lewicowa propaganda uczyniła z Allende ofiarę antydemokratycznego zamachu i bohatera walki o socjalizm, który rzekomo został bestialsko zamordowany przez żołnierzy oraz zapewniała o rozstrzeliwaniu przez juntę podejrzanych. W rzeczywistości Allende przeżywszy bombardowanie pałacu prezydenckiego popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę z karabinu podarowanego przez Fidela Castro, a poza nim w wyniku przejęcia władzy przez Pinocheta nie zginął żaden z najwyższych rangą urzędników rządu ani komunistyczny polityk. To właśnie oni, którym później Pinochet umożliwił bezproblemowe opuszczenie Chile przyczynili się do tworzenia kłamliwego wizerunku, jakoby ten był odpowiedzialny ze liczne morderstwa i tortury. Rzekomy terror opisywany był w ogłoszeniach zamieszczanych przez ZSRR w światowej prasie. Bez wątpienia niezwykle trafne są słowa Romana Konika przyrównujące Allende do Hitlera:
 „Jeżeli uznać logikę komunistów kreujących Allendego na bohatera, możemy także za kilka lat usłyszeć o nieszczęsnym idealiście, który do końca walczył na gruzach zbombardowanego Berlina o prawa do swojego narodu. Na końcu, widząc swą beznadziejną sytuację, też popełnił samobójstwo, obaj też byli socjalistami”. Porównanie wydaje się tym bardziej słuszne, gdyż Allende jeszcze jako minister zdrowia współpracował z nazistami i sam tworzył rządowy program „W obronie rasy”.
Po śmierci Allende i przejęciu władzy przez Pinocheta junta rozpoczęła walkę ze środowiskami lewicowymi. W efekcie internowano bojówkarzy lewicowych, a zwalczanie opozycji niekiedy wiązało się z brutalnymi represjami. Według raportu specjalnie powołanej przez parlament Narodowej Komisji Prawdy i Pojednania śmierć z tego powodu poniosło 2095 osób, 1102 osoby zostały uznane za "zaginione bez wieści", a tysiące osób (komisja nie podała żadnej konkretnej liczby) było przetrzymywanych przez juntę bez wyroku sądowego. Natomiast przesłuchanie 35 tysięcy osób przez Narodową Komisję ds. Więźniów Politycznych i Stosowania Tortur zaowocowało raportem, w którym stwierdzono, że 27 tysięcy osób było poddawane różnym represjom, z których najbardziej skrajnymi były gwałty, bicie pałkami elektrycznymi oraz uczestniczenie w egzekucjach członków rodziny. W rezultacie sztab generalny Armii Lądowej jako jedyny oficjalnie przeprosił naród chilijski.

Reformy gospodarcze

Zaraz po objęciu władzy junta rozpoczęła wielką reformę gospodarki. Pinochet zwrócił się do działających na Univeridad Catolica de Chile ekonomistów wykształconych w USA. W ramach programu „zamienienia Chile z kraju proletariuszy w kraj wolnych przedsiębiorców" prowadzono reprywatyzację całego majątku ziemskiego i przedsiębiorstw zagrabionych przez komunistów. Zniesiono płacę minimalną, obniżono radykalnie podatki, zlikwidowano monopol państwowy, zreformowano system bankowy i emerytalny, zniesiono cła oraz przymus ubezpieczeń. Światowe koncerny znów mogły inwestować w Chile. Reformy te wg Miltona Friedmana, którego to noblisty koncepcje m.in. Pinochet wykorzystał, zakończyły się pełnym sukcesem oraz chilijskim cudem gospodarczym. W rezultacie ustabilizowano inflację i doprowadzono do wzrostu gospodarczego, a Chile do dziś są jednym z najbogatszych krajów Ameryki Łacińskiej.

Oddanie władzy

O absurdalności nazywania Pinocheta dyktatorem i jego junty reżimem świadczą prowadzone referenda. 4 stycznia 1978 jego rządy poparło 78% społeczeństwa. 11 września 1980 roku 69,14% obywateli Chile opowiedziało się za kontynuacją rządów generała przez osiem lat, a cztery lata później 67% było za utrzymaniem przez niego władzy przez kolejnych dziewięć lat. Na nieszczęście dla Pinocheta przed następnym referendum Trybunał Konstytucyjny zmienił zasady jego przeprowadzania i prowadzenie kampanii wyborczej zostało ograniczone do programów nadawanych przez stacje telewizyjne. Lepiej przygotowany propagandowy spot wyborczy Ricardo Lacosa zadecydował o zwycięstwie opozycji. W 1988 roku 55% Chilijczyków opowiedziało się za oddaniem władzy cywilom i rok później odbyły się wybory prezydenckie, w których zgodnie z daną obietnicą Pinochet nie startował. Natomiast z zobowiązania nie wywiązały się nowo wybrane władze. Po odejściu generała z urzędu prezydenta miały nie represjonować generała i junty. Na szczęście dla Chile, pomimo krytyki rządów Pinocheta, zwycięzca wyborów Patricio Aylwin kontynuował udaną politykę ekonomiczną swojego poprzednika. Pinochet pozostał głównodowodzącym Armii do marca 1998 roku, a później jako dożywotni senator posiadał immunitet polityczny.

Aresztowanie i śmierć

W 1998 roku podczas pobytu Augusto Pinocheta w Londynie w celu poddania się operacji kręgosłupa hiszpański sędzia-socjalista Baltazar Garzon wydał wniosek o ekstradycję byłego prezydenta. Pod wpływem Joana Garcesa, byłego bliskiego współpracownika Allende, oskarżono generała o zbrodnie przeciw ludzkości, terroryzm, stosowanie tortur, ludobójstwo, a także… antysemityzm (notabene to właśnie do dziś broniony przez środowiska lewicowe Salvador Allende w swojej pracy doktorskiej w 1933 roku pisał: “Żydów charakteryzują określone rodzaje zbrodni. Oszustwo, fałszerstwo, oszczerstwo i przede wszystkim lichwa. Te fakty potwierdzają przypuszczenie, że rasa odgrywa ważną rolę w przestępczości”). W rezultacie, po przebytej operacji, władze Wielkiej Brytanii nałożyły niezgodnie z prawem areszt domowy na 82-letniego wówczas honorowego senatora Chile, przebywającego tam na paszporcie dyplomatycznym. Media skrytykowały Margaret Thatcher, która domagała się jego uwolnienia, a w Polsce ówczesnych polityków z powodu odwiedzenia generała w brytyjskim szpitalu. W 2000 roku po szesnastu miesiącach Pinochet powrócił do Chile dzięki decyzji ministra spraw wewnętrznych i został gorąco powitany w rodzinnym kraju.
3 grudnia 2006 Pinochet dostał zawału serca. Nawet gdy przebywał w szpitalu w ciężkim stanie, środowiska lewicowe oskarżały go o mistyfikację i unikanie odpowiedzialności za przypisywane zbrodnie. Z powodu powikłań i obrzęku płuc zmarł 10 grudnia 2006 roku. Z tego powodu w Hiszpanii kilkuset chilijskich imigrantów (wśród których znajdowali się byli jego opozycjoniści, którym Pinochet umożliwił bezproblemowy wyjazd z kraju po dokonanym puczu) przeszło ulicami Madrytu „świętując”.

Do dziś ostro potępia się pucz dokonany przez Augusto Pinocheta, pomimo, że zakończył katastrofalne dla kraju rządy komunistyczne Salvadora Allende, bezprawnie rabujące majątki. Jakby celowo pomijany jest fakt jak bardzo krwawe były przewroty komunistyczne. W przemówieniach socjalista Allende wiele poświęcał kwestii wolności, a wprowadzone przez niego bojówki stały się jej skrajnym zaprzeczeniem. Zdarzenie to jest przykładem, jak lewicowa propaganda potrafi zniekształcić w świadomości ludzi rzeczywistość i przyrównać obalenie rzeczywistej komunistycznej dyktatury do najbardziej brutalnych ustrojów w historii oraz usprawiedliwić socjalistyczne rządy Allende, które zamieniły kraj dobrobytu i niskiego bezrobocia w państwo, gdzie na półkach sklepowych brakowało nawet jedzenia, argumentując jedynie, że „został wybrany w demokratycznych wyborach”.

Kamil

poniedziałek, 22 listopada 2010

Ruszyła maszyna…

 
         W końcu doczekaliśmy czasów, w których prawda wychodzi na jaw. Ostatni tydzień pokazał społeczeństwu kto szerzył nienawiść oraz kłamstwo względem nas. Ludzie zobaczyli, że to my- narodowcy  kierujemy się szczytnymi ideami i wartościami, nie my atakujemy pociągi, rzucamy kamieniami w ludzi, którzy chcą uczcić Święto Niepodległości.
          
     Gdy przywódcy Ruchu Narodowego zostali pomordowani w czasie II WŚ przez Niemców, bądź po niej, w lochach UB, ludzie nienawidzący narodowców dostali zielone światło. Przez ponad 50 lat byliśmy porównywani i nadal  przez niektórych jesteśmy do bandytów spod znaku swastyki.. Cały nasz Ruch musieliśmy i musimy nadal odbudowywać od podstaw. Przez te 50 lat nie było nikogo, kto mógł nas obronić przed fałszywą nagonką.  Na szczęście wydaje się, że powoli ten czas odchodzi  w zapomnienie. Coraz więcej osób ma zwyczajnie dosyć obecnej obłudy. Naród może wreszcie zobaczył, że jesteśmy normalnymi ludźmi, idącymi drogą prawdy i wartości,  nie bojącymi się mocno akcentować swojego patriotyzmu, jak i mówienia głośno o sprawach niszczących tradycję naszego społeczeństwa.  Można też zauważyć,  że im bardziej ludzie się do nas przekonują, im więcej naszych sukcesów – tym coraz większa nagonka i jakiś paniczny wręcz lęk tych „politycznie poprawnych” mediów przed niesionymi przez nas ideami.
   Cieszy to, że coraz większa ilość młodych ludzi nie daje się ogłupić przez medialnie promowane pseudowartości i wstępuje w nasze szeregi, aby walczyć o dobre imię tych, którzy  dzisiaj się już bronić nie mogą, jak i tych, którzy działają na rzecz Polski dzisiaj, ale również z myślą o dobru kolejnych pokoleń. Bo to tylko od nas zależy, w jakim stanie przekażemy Polskę  naszym potomkom.
                    
    Obalony został urojony faszyzm, który starano nam się przypisać. W końcu nasz naród, po tylu latach kłamstw i obelg pod naszym adresem, mógł zobaczyć kim jesteśmy naprawdę. Jeszcze długa droga, aby prawda i zasady moralne zwyciężyły, ale ruszyła maszyna i już nikt nie zatrzyma…

           KrzychuLDZ

środa, 17 listopada 2010

Kandydat "Wspólnoty Łódzkiej" na Prezydenta Miasta Łodzi

Jak już pisaliśmy wcześniej, komitet Narodowo - Katolicka Wspólnota Łódzka (złożony m.in. z ŁRN "Szczerbiec") wystawił swojego kandydata w wyborach na Prezydenta Miasta Łodzi. 

Poniżej prezentacja naszego kandydata :

Kandydat na Prezydenta Miasta Łodzi
KWW NARODOWO-KATOLICKA WSPÓLNOTA ŁÓDZKA

 
JACEK KĘDZIERSKI

Łodzianin,
lat 47, żonaty, ojciec dwóch córek,
absolwent Wydziału Prawa KUL,
prawnik-adwokat i publicysta,
działacz władz krajowych LPR

ŁODZIANIN DLA ŁODZI I JEJ MIESZKAŃCÓW


Propozycje dla Łodzi i mieszkańców miasta :

Oświata łódzka:  Posiłek na pierwszej przerwie dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjalnych. (bułka + napój mleczny); obiad na zakończenie zajęć lekcyjnych dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjalnych. Finansowanie posiłków dla dzieci rodzin o niskich dochodach. Program pozalekcyjnych zajęć kulturalno-oświatowych i sportowych.

Polityka kulturalna Miasta Łodzi:  Odbudowa pozycji Łodzi na mapie kulturalnej kraju. Zaniechanie polityki konfliktów ze środowiskami kultury.

Program „Ulica Piotrkowska w XXI w.”: Nowoczesne centrum miasta postindustrialnego. Przebudowa układu ruchu drogowego w Śródmieściu i budowa parkingów wielopoziomowych.

Modernizacja i rozbudowa miejskiej komunikacji zbiorowej: Przedłużenie niektórych linii tramwajowych. 
Popieranie projektu Łódzka Kolej Aglomeracyjna. Budowa linii szybkiej kolei miejskiej W-Z. Budowa pierścienia drogowego na zewnątrz kolei obwodowej.
Przygotowanie Miasta do wykonania inwestycji „KDP” (Kolej Dużych Prędkości).


Obrzeża Łodzi: Budowa ulic o nawierzchni utwardzonej na terenach objętych zabudową jednorodzinną, budowa sieci wodno-kanalizacyjnej na terenach objętych zabudową jednorodzinną.

Poprawa estetyki Śródmieścia: Zakaz wyburzeń budynków pofabrycznych. Ochrona zabytków Łodzi.

Utworzenie minitargowisk do handlu artykułami przemysłowymi i spożywczymi.


Korekta obszarów właściwości delegatur Urzędu Miasta Łodzi.


KOMITET WYBORCZY WYBORCÓW
NARODOWO-KATOLICKA WSPÓLNOTA ŁÓDZKA
Lista nr. 15
Zachęcamy do głosowania na naszego kandydata!

Prosimy także o poparcie Jacka Kędzierskiego w internetowej ankiecie dotyczącej wyborów na Prezydenta Miasta Łodzi :
http://wybory.wp.pl/kat,1026837,miasto,Lodz,kandydaci.html

  

wtorek, 16 listopada 2010

Marsz Niepodległości.

Tegoroczne Święto Niepodległości na długo zostanie w pamięci. Myślę, że nie tylko przez dużą liczbę uczestników (chyba największa manifestacja prawicy narodowej od 1989 roku)., ale również dlatego, że obie strony konfliktu, czyli prawica narodowa i lewica homoseksualna wytoczyły  przeciwko sobie najcięższe działa. Lewica od ponad tygodnia strzelała do narodowców z Gazety Wyborczej ,a konserwatyści i antykomuniści bronili się osobami komitetu poparcia, w którym było sporo postaci nie zawsze związanych z ludźmi organizującymi Marsz Niepodległości (m.in.: Janusz Korwin- Mikke, Rafał Ziemkiewicz, Jan Pospieszalski, Paweł Kukiz, Jan Żaryn, Artur Zawisza itd.)

     Niestety na wysokości zadania nie stanęła warszawska policja, pozwalając lewakom i sodomitom skutecznie blokować część trasy narodowców. Początkowa sytuacja była na tyle nieciekawa, że niektórzy, żeby dostać się na miejsce zbiórki, musieli się przeciskać przez lewacką swołocz, która z pianą na ustach wyszukiwała elementów "faszystowskich" takich jak godło polskie, narodowa flaga lub krzyż św. Jerzego. Podobnym brakiem wyobraźni wykazały się władze stołecznego miasta Warszawy, które wydały zezwolenie na "inne" manifestacje na trasie pochodu, powodując dosyć ciekawy precedens, który można wykorzystać podczas innych marszów, np pederastów czy komunistów.
Marsz ze zmienioną trasą, pomimo przeciwności, ruszył w stronę pomnika Dmowskiego. I tu pierwsze miłe zaskoczenie  -  nie jest nas tylko tysiąc, jak większość prorokowała, ale ok 3 tysięcy !!!!
Kolejnym  zaskoczeniem  na marszu jest fakt, że nie ma  tylko tzw. "skinów" (klimat lat 90 odszedł w zapomnienie i stał się marginesem takich manifestacji) i "kiboli", którzy według Wyborczej  stanowią  cały Ruch Narodowy, ale dużo zwykłych ludzi, rodzin z dziećmi, polityków, samorządowców, związkowców, kombatantów, niekoniecznie pasujących do kanonu jaki ustaliła lewacka gadzinówka pewnego politruka.
W połowie marszu znów dzięki nieudolności policji zrobiło się gorąco. Otóż cała "tęczowa Warszawa", a
 może nawet "tęczowa Polska" wraz ze swoją bojówką tzw. "antifą" po raz kolejny, tym razem już jawnie łamiąc co najmniej kilka paragrafów, zablokowała Marsz Niepodległości. Policja nie mogła, choć moim zdaniem nie chciała, usunąć blokujących legalną manifestacje. Sytuacja wyglądała dosyć komicznie. Policja przez kilkadziesiąt minut nawoływała do lewackich bojówkarzy, żeby nie łamali prawa, na co lewacy każdy taki komunikat kwitowali śmiechem. Ciężko to zrozumieć, tym bardziej, że gdyby sytuacja  była odwrotna, to policja, dokładnie wiedziałaby co robić - blokada w ciągu 10 minut byłaby usunięta, przy pomocy pałek, gazu czy gumowych kul, co nie raz przy takich okazjach miało miejsce. Jednak wiadomo - w Polsce zawsze były dwa standardy: ten dla lewicy homoseksualnej (tych lepszych - nadludzi) i ten dla prawicy narodowej (tych gorszych - podludzi). Cała sytuacja spowodowała dosyć dużą skalę napięcia i zdenerwowania wśród uczestników marszu. Całości nieciekawej sytuacji dopełniał fakt, ze lewacy co jakiś czas próbowali rzucać w uczestników pochodu kamieniami i butelkami. Gdy narodowcy sami próbowali przejść w kierunku pomnika, nagle policji przypominało się jak można reagować w takich sytuacjach. Czyli standard - gaz, pałka, Cóż robili wtedy lewacy? Pajacowali przed kordonem, grając na tamburynach i bębnach. Mało tego, poubierani  byli w "pasiaki" z obozów koncentracyjnych, co nawet wśród środowisk żydowskich wywołało niemałe zgorszenie. Kto był na tyle podły i plugawy, by do podejrzanych celów politycznych grać symbolem zagłady hitlerowskich ofiar ?! PROFANACJA!

Na szczęście marsz ruszył, znów  inną trasą, ale ruszył. Antifa co jakiś czas próbowała robić tzw. podjazdy z bocznych uliczek ale  były to działania mocno pozorne, bo wystarczyła tylko zdecydowana postawa narodowców, a "tęczowi wojownicy wybiórczej" szybko odpuszczali sobie wrzeszcząc wniebogłosy coś o faszyzmie i kapitalizmie. Na szczęście dalej odbyło się już się bez zakłóceń. Emocje które towarzyszyły marszowi, wśród jego uczestników wywołały taki dopływ adrenaliny, że nie było w ogóle czuć tych kilku kilometrów, które dzieliły nas od celu podróży - stóp jednego z ojców naszej Niepodległej Ojczyzny - Romana Dmowskiego.
Pod pomnikiem było tak tłoczno, że część ludzi musiała stać na ulicy. Oprócz przemówień przedstawicieli organizatorów i członków komitetu poparcia Marszu Niepodległości odśpiewano hymn Polski.
Reasumując, jak napisałem na wstępie, jedna z największych manifestacji narodowych od 20 lat!!! Zjednoczona prawie cała prawica narodowa. Oby tak dalej. Nie daliśmy się sprowokować lewackim bojówkom, prowokatorzy byli usuwani z marszu, dzięki czemu nawet nienawidząca nas Wyborcza nie miała się do czego doczepić.
A środowiska lewackie po raz kolejny się skompromitowały i pokazały, że tak naprawdę tu nie chodzi o faszyzm, tylko o pewną wizję świata, ich wizję, gdzie  narodowcy nie posiadają żadnych praw i najlepiej by byli usuwani fizycznie. Pokazali swoje prawdziwe oblicze, w którym pod płaszczykiem "praw człowieka" i "tolerancji" kryje się przemoc w wydaniu stricte faszystowskim. Język nienawiści oraz metody którym się posługiwali przypominał lata 30. , hitlerowskie Niemcy i antyżydowskie manifestacje. Parafrazując słowa znanego Filipińczyka:  Antifo, Robercie B. nie idźcie tą drogą, nie idźcie tą drogą... Hitler tymi metodami przegrał, więc wy też przegracie.
Mam nadzieje, że chłopaki z ONR katowani młotkami przez "antifę" na stacji w Sochaczewie szybko wrócą do zdrowia.

Z Łodzi  obecnych było ok. 70-80 osób, w tym : ONR Łódź, ŁRN "Szczerbiec" i niezrzeszeni nacjonaliści i sympatycy Idei Narodowej.

sobota, 13 listopada 2010

11 listopada w Łodzi - relacja


 Obchody Święta Niepodległości odbyły się tradycyjnie pod łódzką archikatedrą, przy płycie Grobu Nieznanego Żołnierza.
W uroczystościach udział wzięli także przedstawiciele ŁRN "Szczerbiec", choć tym razem w mocno okrojonym składzie   (większość członków ŁRN brała udział w  Marszu Niepodległości w Warszawie).Narodowcy złożyli również kwiaty na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza.

Narodowcy złożyli także wiązankę i zapalili znicze pod tablicą upamiętniającą poległych polskich żołnierzy z lat 1914 - 1920.

Frekwencja, jak zwykle niestety, najdelikatniej mówiąc - nie zachwyciła. Należy zwrócić też uwagę na obecność na 2 tygodnie przed wyborami głównych kandydatów na stanowisko prezydenta miasta Łodzi. Otóż kandydaci największych partii zgodnie zjawili się na obchodach, próbując grać główne role. Sam fakt obecności na uroczystości na pewno należy określić jako pozytywny, szkoda jednak, że tych pań i panów kandydatów nie widać było na obchodach rok, czy dwa lata temu. Wszystkim wyborcom proponujemy więc głęboką refleksję nad osobami głównych pretendentów do fotela prezydenta miasta.


wtorek, 9 listopada 2010

Uroczystości 11 listopada w Łodzi

Program uroczystości w Łodzi:

godz. 10.00 - uroczysta msza św. w archikatedrze łódzkiej w  intencji Ojczyzny

godz.11.15 - początek uroczystości przed płytą Grobu Nieznanego Żołnierza (pod katedrą)

godz. 13.00 - Niepodległościowy Biwak w dawnych koszarach 28 Pułku Strzelców Kaniowskich na ul. Żeligowskiego, którego atrakcje to m.in. pokaz historycznych pojazdów i sprzętu wojskowego, elementów polskiego umundurowania z okresu I i II wojny światowej, wojskowy lazaret (punkt pomiaru ciśnienia), konferencja naukowo-historyczna i projekcje filmów poświęconych wojskowości, wojskowa grochówka, śpiewanki patriotyczne

piątek, 5 listopada 2010

Akcja "Znicz dla Bohaterów" A.D. 2010


W tym roku, podobnie jak w poprzednim, członkowie ŁRN "Szczerbiec" odwiedzili groby polskich bohaterów.
Narodowcy poszerzyli nieco w tym roku zakres akcji, gdyż poza Łodzią, odwiedzili także mogiły w Bełchatowie.

Łódź:

Porządkowanie i odwiedzanie grobów rozpoczęliśmy od znajdującego się w Parku Hellenów Pomnika Armii Łódź. Tutaj zapaliliśmy znicze, oczyściliśmy też płytę pomnika.

Następnie udaliśmy się na Cmentarz Doły, gdzie odwiedziliśmy : grób Ś.P. kpt Tadeusza Rydza - żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych i pomnik ofiar obozów koncentracyjnych.


Kolejnym miejscem był Cmentarz Zarzew. Tutaj głównym celem było posprzątanie i uhonorowanie mogił spoczywających tutaj bohaterów wojny polsko - bolszewickiej. Najpierw jednak zapaliliśmy znicze przy dostojnym pomniku Sybiraków.
Groby polskich obrońców przed czerwoną nawałą uhonorowaliśmy zaś, zniczami i kwiatami. Uporządkowaliśmy też nieco teren wokół tych mogił.

Bełchatów:

Członkowie ŁRN "Szczerbiec" pojawili się również w Bełchatowie, gdzie, na cmentarzu, modlitwą oraz zapaleniem zniczy oddali hołd rozstrzelanym żołnierzom AK w tym mieście w czasie wojny. Następnie z cmentarza Narodowcy udali się na Borową Górę, gdzie w 1939 roku na początku września żołnierze dowodzeni przez generała Ludwika Czyżewskiego toczyli zacięte boje z niemieckim najeźdźcą. Bitwa ta jest praktycznie omijana w różnorodnych programach publicystyczno-historycznych, dlatego zadaniem naszym jest pamiętać i przypominać o bohaterach tam walczących.


Foto: Kamil i Krzysiek

środa, 3 listopada 2010

ŁRN "Szczerbiec" w komitecie wyborczym "Wspólnota Łódzka"

Najpierw  były rozmowy, ustalenia, spotkania, później : zbieranie podpisów, składanie wniosków, dokumentów. Na końcu zaś, oficjalnaie zatwierdzenie przez Państrwową Komisję Wyborczą.
Dziś możemy już oficjalnie, z radością poinformować, że w nadchodzących wyborach samorządowych udział weźmie Komitet Wyborczy Wyborców Narodowo- Katolicka "Wspólnota Łódzka". Komitet ten współtworzą członkowie: Ligi Polskich Rodzin, Łódzkiego Ruch Narodowego "Szczerbiec" i Młodzież y Wszechpolskiej.

.Poniżej prezentujemy kandydatów Wspólnoty Łódzkiej do Rady Miejskiej w Łodzi, a także kandydatów do Sejmiku Województwa Łódzkiego z ramienia naszego partnera w wyborach - Ligi Polskich Rodzin. 
Kandydaci do Rady Miasta:

okręg nr 4:
  1. Jan Nikodem Waliszewski,
  2. Tadeusz Jan Gerstenkorn,
  3. Jarosław Rokita,
  4. Adrian Waldemar Struszczyk,
  5. Paweł Michał Pacholczyk
okręg nr 5:
  1. Jacek Kędzierski,
  2. Bogumił Grzegorz Skwark,
  3. Krzysztof Perlański,
  4. Antoni Mirosław Skoneczny,
  5. Mariusz Krzysztof Kożuchowski
     okręg nr 6:
    1. Ewa Agnieszka Śnieg-Kapela,
    2. Michał Bogusław Kujawa,
    3. Witold Kucharski,
    4. Tomasz Stanisław Sobczak,
    5. Piotr Edward Paszkowski,
    6. Tadeusz Mieczysław Stefanowski
     okręg nr 7:

       1. Wiesław Stanisław Jarocki,
       2. Bolesław Tadeusz Matera,
       3. Aleksy Maria Wyszkowski,
       4. Halina Maria Andrzejewska,
       5. Maciej Stanisław Tarnowski
      Kandydaci LPR-u do Sejmiku Województwa Łódzkiego:


      w okręgu wyborczym nr 2:
      1. Jacek Zdzisław Klimczak,
      2. Cezary Manzel,
      3. Marcin Piotr Bogusiak,
      4. Elżbieta Majchrowska,
      5. Henryk Madej.

      w okręgu wyborczym nr 6:
      1. Elżbieta Manzel,
      2. Stanisław Grębski,
      3. Elżbieta Beata Banasiak,
      4. Agnieszka Jarocka,
      5. Iwona Barbara Klimczak
      Oficjalnym kandydatem Wspólnoty Łódzkiej na stanowisko Prezydenta Miasta Łodzi został Jacek Kędzierski

      Zachęcamy do głosowania na naszych kandydatów, a także prosimy o możliwie jak najszersze rozpromowanie konitetu "Wspólnota Łódzka" w internecie, na blogach, na forach i wśród znajomych.

      poniedziałek, 1 listopada 2010

      Samorządność a partyjność.

        Wielkimi krokami zbliżają się wybory samorządowe, wielu mieszkańców, którzy nie są jeszcze do końca zmęczeni naszą wielką polityką lokalną przez małe „w” zastanawia się co ma zrobić i na kogo zagłosować, żeby nie wyrządzić szkody miastu. W tym właśnie momencie stawiam sobie naprzeciw dwa terminy : samorządność i partyjność. Patrząc na obecne warunki polskiej polityki na to kto rozdaje karty i kto jakie stanowiska zajmuje możemy dojść do wniosku, iż są one ze sobą nierozerwalne i jedno bez drugiego istnieć nie może. Wiodące partie chcą poszerzać swoje wpływy na wszystkich płaszczyznach życia politycznego, a samorządy bez ludzi partyjnych pełne byłyby biznesmenów , którzy żyją na wysokim poziomie finansowym, dla których ogromne koszty kampanii wyborczej nie są szczególnym wydatkiem. 

        Bez wątpienia idea samorządności jest dla ludzi, którzy są zainteresowani interesem lokalnym i największą dla nich nagrodą powinien być rozwój regionu , na którego rzecz pracują. Zupełnie co innego obserwujemy obecnie, a czego winą jest partyjność. Priorytetem dla polityków nie są wyniki obserwowane w terenie, a jedynie wyniki na ich własnym podwórku, którym nie jest region, to podwórko jest partią, w której chcą uzyskać jak najwyższą pozycję. Zastanawiam się zatem jaki sens mają wybory samorządowe. Oczywiście dla nas narodowców są one bardzo ważne. Kiedy ruch narodowy miał się w Polsce dobrze, narodowcy wiedzieli jaki potencjał drzemie w władzy lokalnej, ale co teraz kiedy ruch narodowy jest na marginesie? Reasumując. Partyjność i samorządność na obecnej scenie politycznej są nierozerwalne, ale partyjność jest jak rak, który bezlitośnie toczy idee samorządności.

      Maciek Yogi.

      czwartek, 28 października 2010

      Narodowcy przeciw palikotom...



         Każda kadencja demokratycznego Sejmu RP musi mieć swoje naczelne atrakcje. W tej kadencji główną atrakcją jest bez wątpienia Janusz Palikot i jego nowa partia.
      Chore pomysły posła Palikota nie ominęły tym razem Łodzi.
       Wczoraj, 27 października zwolennicy Palikota zebrali się pod Archikatedrą łódzką, a dokładnie naprzeciw siedziby arcybiskupa łódzkiego. Po drugiej stronie stanęli przedstawiciele ŁRN "Szczerbiec", Obozu Narodowo - Radykalnego i Ligi Polskich Rodzin.

      Co do samej akcji "palikotów" - to nie była ona niczym szczególnym, ani oryginalnym. Słabe nagłośnienie, jakieś brednie, które wg organizatorów chyba miały być śmieszne i już tradycyjne ataki na wiarę katolicką. To wszystko na co było stać "oświeconych palikotów'. Na koniec zwolennicy in vitro wtargnęli na pas zieleni, należący do terenu katedry. Policja niestety nie zrobiła nic, choć zgodnie z art.144 kodeksu wykroczeń niszczenie zieleni jest zabronione i podlega karze.

      Narodowcy natomiast, skupili się na merytorycznej formie sprzeciwu wobec dzikim "palikotom" udzielając mediom wywiadów. Na koniec odpowiedzieli zwolennikom in vitro hasłami : "Bóg - Honor i Ojczyzna" oraz "Wielka Polska Katolicka".

      Ciekawym pozostaje fakt nieobecności samego Janusza Palikota. Cóż... najwidoczniej lider tej "prężnej, przyszłościowej" partii ma swoje marionetki w głebokim poważaniu...

      Reasumując - jeżeli partia Palikota ma tak marne pomysły na działalność ( zarówno w sensie merytorycznym , jak i organizacyjnym), to bez wątpienia dostarczy nam jeszcze wiele rozrywki i śmiechu. No chyba, że zwolennicy Palikota wreszcie odstawią pewien popularny, acz bardzo mocny trunek.





      poniedziałek, 25 października 2010

      100 lat za Słowakami

      „100 lat za Murzynami” – takiego zwrotu używamy mając na celu opisanie cywilizacyjnej zapaści, najczęściej w relacjach międzypaństwowych. Otóż na potrzeby tego artykułu pozwolę sobie sparafrazować ów zwrot na … „100 lat za Słowakami”. I bynajmniej nie chodzi mi tu o porównanie poziomu piłkarskich reprezentacji narodowych, bo akurat w tej dziedzinie rzeczywiście jesteśmy 100 lat za Murzynami i to z takich zakątków świata jak Uganda, Gwinea, Benin czy Burkina Faso. Chodzi mi za to o tzw. standardy uprawiania polityki. Jak dotąd nasi południowi sąsiedzi kojarzyli mi się głównie z wybornym smakiem piwa popijanym u podnóża ich części Tatr oraz ze śliwowicą i Becherovką przywożonymi jako pamiątki z wakacji do naszego kraju. Myślę, że i łódzka delegacja ŁRN na Rajd im. Jana Mosdorfa potwierdzi moje pozytywne słowackie skojarzenia. Ostatnio jednak Słowacy udowodnili, że trzeba liczyć się z nimi także w poważniejszych dziedzinach. Oto bowiem słowacki rząd Pani Premier Ivety Radiczovej uzależnił płace swoich najwyższych urzędników państwowych od wyników ekonomicznych państwa! To nie żart – słowaccy politycy sami z siebie zgodzili się na obniżenie własnych uposażeń jeśli wyniki ich pracy nie będą widoczne! Zatem im większy deficyt, tym mniej pieniędzy dostaną członkowie rządu i deputowani. Dodatkowo od przyszłego roku ich pensje zostaną zmniejszone o 210 euro, a pensja Pani Premier o 600 euro. Chylę czoło przed słowackimi politykami za taki gest. Niezależnie od ich orientacji politycznej wykazali się czymś o czym w polskich realiach możemy jedynie pomarzyć – odpowiedzialnością za losy państwa i zwykłą ludzką uczciwością!
      Niestety, w polskiej rzeczywistości standardy polityki wyznaczają ludzie pokroju Palikota, Niesiołowskiego czy ostatnio Andrzeja Pałysa z PSL, którego mogliśmy oglądać w zeszłym tygodniu nawalonego jak szpak (o godzinie 11 rano!) pod Sejmem. Na dodatek na pytanie dziennikarza czy nie powinien on być przypadkiem w tej chwili na obradach zainteresowany wybełkotał, że nie i że wystarczy „dowiedzieć się”, po czym wsiadł nie do swojego samochodu. Oto, szanowni państwo, polskie standardy uprawiania polityki! Pokażcie mi choć jedno miejsce pracy, w którym na legalu można pić alkohol i w żywe oczy olewać swoje obowiązki, tak jak uczynił to przed kamerami Pan Poseł. W normalnych okolicznościach taki delikwent wylatuje z roboty na zbity pysk i to z „dyscyplinarką”! Widać jednak na Wiejskiej obowiązują inne prawa…a raczej bezprawie.
      To niestety nie koniec „igrzysk”, jakie funduje nam nasza klasa rządząca. Dwa kolejne przypadki miały jednak swoje prawdziwe ofiary, co sprawia że sytuacja nie jest już tak wesoła jak dla posła Pałysa kilka dni temu.
      Pierwszym ze wspomnianych wydarzeń był tragiczny wypadek w Nowym Mieście nad Pilicą, w którym zginęło 18 osób. Sam wypadek miał dwa rodzaje przyczyn: bezpośrednią, jaką były warunki pogodowe i prawdopodobnie nieostrożność kierowcy oraz … no właśnie, czy można pośrednio winić tych 18 pasażerów za to, że postanowili do pracy dojechać jednym - zamiast trzech - kursów? Nie wiem. Wiem jednak, że pijarowe zabiegi mediów i polityków zmierzały ewidentnie do tego aby sprawę zakończyć wyłącznie na bezpośrednich przyczynach, a zatem – mgła, wyprzedzanie, lekkomyślność kierowcy i pasażerów… Żadnej głębszej filozofii nad okolicznościami i motywami tego ryzykownego posunięcia, choć wszyscy doskonale wiedzieli że były nimi brak pracy i bieda! Tak się akurat składa, że sam mam rodzinę niedaleko Drzewicy, skąd pochodzili wszyscy uczestnicy tej katastrofy, i wiem z autopsji z jakim cudem graniczy znalezienie tam pracy. Takich enklaw biedy i bezrobocia jest w Polsce oczywiście więcej – wystarczy spojrzeć na tzw. ścianą wschodnią czy „biedaszyby” w Wałbrzychu i jego okolicach. Ta rzeczywistość nijak nie pasuje naszym rządzącym do ich wizji Polski jako „drugiej Irlandii”. Nie dziwota zatem, że sprawę starano się ominąć szerokim łukiem, bez wdawania się w niepotrzebne dyskusje. Był wypadek i tyle! Koniec kropka. Ot, „polskie drogi”. Wydaje się jednak, że tym razem Polacy ewidentnie „nie łyknęli” takiego wyjaśnienia, a ekipa rządząca usłyszała kolejny pomruk niezadowolenia ze strony społeczeństwa…
      Jeszcze większą skalę obłudy mogliśmy oglądać na przykładzie drugiego z tragicznych wydarzeń, jakie dotknęło nasz kraj w ostatnich dniach. Chodzi o atak na łódzką siedzibę PiS i śmierć pracownika tego biura oraz zranienie drugiego. Oczywiście z miejsca rozpoczęły się dyżurne lamenty i ubolewania o języku agresji w polityce. I tu pierwszy paradoks - a kto za ten język odpowiada jeśli nie sami politycy?! Bardzo szybko jednak ze stanu kolejnych „rekolekcji narodowych” wyrwał wszystkich Jarosław Kaczyński, który wprost wskazał winnych całego zajścia. Oczywiście we własnej ocenie. I tutaj dwa wyjaśnienia z mojej strony. Czysto po ludzku współczuję Prezesowi Kaczyńskiemu kolejnego traumatycznego przeżycia na tak krótkiej przestrzeni czasu. Myślę zresztą, że zupełnie niezasłużonego. Jestem w stanie zrozumieć jego postawę i mechanizmy obronne, jakie w tej chwili wytwarza. To zupełnie naturalne kiedy zewsząd jest się atakowanym i lżonym, a na dodatek gdy to samo dotyka najbliższe osoby i rodzinę. A właśnie z czymś takim mieliśmy do czynienia od czasu gdy Donald Tusk obraził się na braci Kaczyńskich za to, że Ci (a nie on) wygrali wybory w 2005 roku i zgarnęli całą pulę. Uważam, że była to data graniczna, od której spór na linii PO-PiS przerodził się z merytorycznego na czysto emocjonalny. Zgadzam się nawet z tym, że prym wiodła tu Platforma, której „język miłości” jest powszechnie znany i sprowadza się do „dożynania watahy” oraz „polowania na kaczki”. Czym to zaprocentowało możemy właśnie oglądać. Nie zgadzam się jednak z optyką wydarzeń Prezesa Kaczyńskiego, wedle której PiS to jedyny sprawiedliwy na polskiej scenie politycznej. Tak się składa, że mogłem uczestniczyć w konwencjach wyborczych PiSu w kilku miastach i pamiętam w jaki sposób była tam przedstawiana Platforma. Nie można także wymazać słów Jarosława Kaczyńskiego o tych co byli po właściwej stronie barykady i tych co byli z ZOMO-o. Wszystko to odbywało się w duchu dzielenia Polaków na lepszych i gorszych. Oczywiście Ci spod znaku PiS to „lepsi”. Nie mogę zatem przystać na wersję Jarosława Kaczyńskiego o wyłącznej odpowiedzialności Platformy za tę zbrodnię, ponieważ trąci mi ona obłudą. Winni są wszyscy politycy od lewa do prawa, zarówno Ci z Prawa i Sprawiedliwości, jak i Platformy Obywatelskiej. Szczególną winą obarczyłbym tu speców od marketingu politycznego i pijaru z obu tych obozów, którzy od dłuższego już czasu stosowali swoje bezmyślne strategie, prowadzące do coraz większego podziału w społeczeństwie i autentycznej „wojny polsko-polskiej”. W żadnym bowiem cywilizowanym kraju podziały na lewicę i prawicę, chadecję i socjaldemokrację czy republikanów i demokratów nie prowadzą do takiego spustoszenia, jakie ma miejsce w Polsce. W każdym cywilizowanym kraju są spory i debaty polityczne, jednak gdy w grę wchodzi interes narodowy (pojęcie obce polskim politykom) następuje szeroki konsensus, a nie dzielenie na lepszych i gorszych patriotów oraz odgrzewanie waśni partyjnych. Nie słyszałem też o przypadkach wyszydzania przez opozycję Głowy Państwa tylko z tego powodu, iż wywodzi się z innej frakcji – godzi to bowiem w powagę samego Państwa. To są właśnie owe standardy uprawiania polityki, o których pisałem i których jeszcze długo musimy się uczyć. Być może wtedy doczekamy się Premiera, który jak mówi, że ma katarskiego inwestora dla stoczni, to znaczy że go ma, a nie że tylko mówi. Premiera, który nie robi z buzi śmietnika i jeśli publicznie deklaruje, że wsadzi do więzienia 23-letniego gnojka, robiącego kolosalny interes na wykańczaniu dzieci narkotykami, to znaczy że to zrobi, a nie tylko zakomunikuje swój zamiar w przychylnych mu mediach. Być może doczekamy się też merytorycznej opozycji, która zamiast w pierwszej kolejności organizować zadymy na Krakowskim Przedmieściu, skupi się np. na pomocy dla powodzian, którzy z niepokojem oczekują na zimę bez swoich domów i mieszkań. Być może. Póki co ewidentnie nie odrobiliśmy lekcji z 10 kwietnia bieżącego roku. Tamta ofiara niczego nas nie nauczyła. Mieliśmy krótkie „rekolekcje narodowe”, takie jak po śmierci Jana Pawła II – mocno nacechowane emocjami, a mało merytoryczne. Chwilę później wróciliśmy do poziomu rynsztoka w polityce, a teraz jesteśmy zbulwersowani zdarzeniami z ostatnich dni. Winę jednak ponosimy my wszyscy – nie tylko media i politycy. Dopóki bowiem autoryzujemy taki styl uprawiania polityki i co 4 lata chodzimy głosować na „mniejsze zło”, to sami sobie jesteśmy winni i sami się oszukujemy. Słowacy pokazali na bardzo prostym, acz konkretnym przykładzie, czego można wymagać od rządzących i jak ich rozliczać. I co niezwykle istotne – przykład poszedł „z góry”. Nie pozostaje nam nic innego jak podążać tą samą drogą!

      Marek

      czwartek, 21 października 2010

      ŁRN "Szczerbiec" na IV Rajdzie im. Jana Mosdorfa

      Foto: ONR Podhale
      Jechaliśmy autobusem już wiele godzin, kiedy pierwsze promienie wschodzącego słońca zaczęły budzić kolejno naszych współpasażerów. Wraz z kolegą kończyliśmy właśnie podróż, której celem był VI Rajd im. Jana Mosdorfa zorganizowany przez Stowarzyszenie Obóz Narodowo-Radykalny „Podhale”. Mimo, że byliśmy jeszcze wiele kilometrów od Zakopanego malowniczy krajobraz polskich gór trwale przykuł do okien pasażerów, którzy jeszcze chwilę wcześniej senni i zmęczeni wielogodzinną podróżą teraz z zachwytem podziwiali poranny widok z autobusowego okna. Trwało do naszego przybycia w godzinach przedpołudniowych 24 września do Zakopanego.
      Leżące u stóp Tatr Zakopane otoczone pięknym górskim krajobrazem z niemniej wyjątkową architekturą – bo niespotykaną nigdzie indziej jest celem 2-3 mln turystów rocznie. Tu właśnie narodził się jedyny, jak dotąd polski styl narodowy w architekturze – styl zakopiański, który później próbowali sobie na próżno przypisać Austriacy i Węgrzy. Tylko tu również można usłyszeć swoistą gwarę i zobaczyć charakterystyczne góralskie stroje. Nie dziwi więc, że w takim wyjątkowym klimacie Podhala pielęgnuje się tradycje, a patriotyzm czy nawet myśl narodowa ma się dobrze (o czym z wielkim bólem pisali dziennikarze Gazety Wyborczej w wydanej przez siebie książce poświęcając cały rozdział Stowarzyszeniu ONR „Podhale”).
      Na dworcu czekał na nas kolega, jeden z organizatorów, z którym poszliśmy zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie pod położonym niedaleko pomnikiem upamiętniającym majora Józefa Kurasia „Ognia” i jego podkomendnych poległych w walce z totalitaryzmem hitlerowskim i komunistycznym (18.08.1946 6. Kompania Zgrupowania Partyzanckiego „Błyskawica” zajęła więzienie UB doprowadzając do uwolnienia 64 więźniów, w tym żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych i Armii Krajowej).
      Następnego dnia 25 września wszyscy uczestnicy Rajdu: przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej, Ligi Obrony Suwerenności, Małopolskich Patriotów, Obozu Narodowo-Radykalnego „Podhale”, osoby niezrzeszone oraz nasza dwuosobowa delegacja Łódzkiego Ruchu Narodowego „Szczerbiec” zebraliśmy się w „Leśniczówce u Zięby” w Dolinie Chochołowskiej. Stamtąd wynajętym autobusem wyruszyliśmy w okolice Zuberca, gdyż w przeciwieństwie do poprzednich edycji Rajdu, które odbywały się na Podhalu ten miał miejsce na Słowacji. Na miejscu, gdy tylko kierowca zaparkował poza zatłoczonym parkingiem udaliśmy się w górę Doliny Rohackiej. Gdy minęła około godzina naszego marszu krótki postój pod schroniskiem i dotychczas asfaltowa droga zmienia się na typowo górki szlak. Droga staje się coraz bardziej spadzista i coraz bardziej daje się odczuć halny. Wraz z naszym wchodzeniem wyżej i bogatszym krajobrazem rośnie i entuzjazm. Mijamy Jezioro Tatliaka, Smutną Dolinę, Rohackie Stawy. Mimo zanurzonych w chmurach szczytów górskich tego dnia widok słowackich Tatr był zdumiewający. Pomarszczone od halnego lustra mijanych stawów odbijały porozrzucane fragmenty skał. Po kilku godzinach marszu tuż koło Wyżnego Rohackiego Stawu odbyła się dłuższa przerwa, w czasie której Antoni Kardas, działacz Sekcji Młodych ONR „Podhale” wygłosił referat „Kultura, a natura – myśl ekologiczna Jana Gwalberta Pawlikowskiego. Po wysłuchaniu pracy na temat poglądów tego honorowego obywatela Zakopanego, nacjonalisty i jednego z pionierów ochrony przyrody ruszyliśmy dalej. Odtąd szlak schodził w dół i wkrótce doszliśmy do Rohackiej Siklawy – najwyższego wodospadu w Tatrach Zachodnich. Tutaj dotychczasowy szum wiatru zastąpił dużo głośniejszy szum spadającej z kilku metrów górskiej wody, która zraszała powietrze. To jedno z wielu urokliwych miejsc na szlaku (i niestety ostatnie), gdzie nie mogło obyć się bez pamiątkowych zdjęć. Pół godziny później byliśmy już w autobusie i wracaliśmy do Polski. Nasz nocleg znajdował się w schronisku w Dolinie Chochołowskiej, gdzie wieczorem rozpalono ognisko. Oczywiście, jak przy każdym ognisku w przesympatycznej atmosferze nie zabrakło smażonych kiełbasek oraz trunków i dopiero późne godziny nocne zakończyły długie rozmowy uczestników rajdu. Warto zauważyć, że w pobliżu naszego miejsca noclegu w Dolinie Chochołowskiej znajduje się skansen budownictwa regionalnego oraz kaplica wybudowana specjalnie dla serialu Janosik.
      Następnego dnia po śniadaniu mimo deszczowej pogody nie zrezygnowano z kolejnego ogniska, podczas którego wysłuchaliśmy referatu Współczesne rozważania ustrojowe. Narodowy Radykalizm wobec samorządu terytorialnego wiceprzewodniczącego ONR „Podhale”, Norberta Wasika. Rajd dobiegł końca, a organizatorom – kolegom z ONR „Podhale” obiecaliśmy, że delegacja ŁRN „Szczerbiec” zjawi się większą grupą za rok, na planowany na połowę września 2011 roku VII Rajd ku czci Jana Mosdorfa, przedwojennego działacza katolickiego i narodowego, zamordowanego przez nazistów w Auschwitz.

      Kamil
      Foto: LOS Gdańsk