Donald Tusk jako żywo zaczyna przypominać – bynajmniej nie z wyglądu – pewnego kandydata na prezydenta Białegostoku, który przed paroma laty bił rekordy popularności w Internecie. Chodzi mi oczywiście o Krzysztofa Kononowicza i jego hasło wyborcze – „Nie będzie niczego!”.
Otóż w tym samym kierunku wydaje się zmierzać polityka Pana Premiera:
- obniżki podatków – nie będzie (zamiast tego mamy podwyżkę),
- likwidacji KRUSu – nie będzie (bo koalicjant zrobił za dobry wynik w wyborach),
- likwidacji przywilejów emerytalnych – nie będzie (zamiast tego rząd położył łapę na Funduszu Rezerwy Demograficznej),
- ustawy repatriacyjnej - nie będzie (ale za to możemy mieć Ruch Autonomii Śląska w Sejmie),
- poważnych umów gospodarczych z zagranicą – nie będzie (ale za to szerzymy „prawa człowieka” i demokrację na Białorusi),
- nowych dróg i autostrad – nie będzie (chociaż Pan Premier na billboardach wołał: „Budujmy autostrady”),
- gazoportu w Świnoujściu - nie będzie (bo Tusk to „pijarowiec” i woli poklepywać się w świetle kamer z zachodnimi przywódcami zamiast walczyć o polskie interesy),
- inwestora dla stoczni – nie będzie,
itd. itd.
Można by tę listę wydłużyć mniej więcej do tego stopnia co expose Pana Premiera, ale nie chcę Szanownym Czytelnikom psuć świątecznego nastroju. A’ propos świątecznego nastroju. Doskonałą okazją na jego podtrzymanie może być wizyta w łódzkim Teatrze Nowym im. K. Dejmka (dla nie wtajemniczonych - ul. Zachodnia 93 i Więckowskiego 15), gdzie wystawiana jest obecnie słynna „Pastorałka” Leona Schillera. Być może część z Was oglądała już to przedstawienie w Teatrze Telewizji w poniedziałek po świętach, jednak śmiem twierdzić że łódzkie widowisko lepiej oddaje ducha Schillerowskiej „Pastorałki”. Arcydzieło to zachwyca już od blisko wieku, czyniąc to w bardzo przystępny dla widza sposób. Tego zresztą wymaga konwencja „misterium ludowego”, a do tego gatunku należy zaliczyć „Pastorałkę”. Chór aktorów wykonujących staropolskie kolędy oraz bożonarodzeniowe pieśni ludowe, atmosfera świątecznej radości, bogata w detale scenografia i muzyka wykonana na żywo to gwarancja niezapomnianego widowiska. Do tego dodałbym jeszcze chór uroczych aniołów - a raczej anielic – dla których naprawdę warto się wybrać do Teatru Nowego. (W przypadku większej grupy osób pytajcie w kasie o bilet rodzinny – powinno być taniej).
A wracając jeszcze do Teatru Telewizji, wygląda na to, że i jego nie będzie. Zamiast tego, w poniedziałkowy wieczór możemy pasjonować się serialem „Bananowy doktor”! To chyba w duchu szerzenia kultury w narodzie…
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
PS. Gratuluję akcji charytatywnej z okazji świąt Bożego Narodzenia! Podczas gdy rząd ma w głębokim poważaniu ludzi biednych i autentycznie poszkodowanych (powodzianie bez domu na święta oczekujący kolejnej fali powodziowej !), a dla opozycji świat skończył się na katastrofie smoleńskiej, to na nas po części spada obowiązek pomocy i aktywizacji jak najszerszych rzesz społeczeństwa. To właśnie jest prawdziwa solidarność, a nie wywody starych styropianowców o (za przeproszeniem) … dupie Maryni! Słowa zapalają – czyny pociągają ! Brawo łódzcy narodowcy – tak trzymać !
I jeszcze jedno pytanie: czy ta wspaniała młodzież wynajęta za pieniądze „Gazety Wyborczej”, „Krytyki politycznej” i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka do utrudniania narodowych przemarszów też zorganizowała jakąś świąteczną pomoc…?
Marek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz