„Pojawienie się Nowego Człowieka – i odrodzenie kraju – wymagają wielkiej odnowy duchowej, wielkiej duchowej rewolucji całego narodu, wymagają całkowitego odrzucenia klimatu duchowego dzisiejszych czasów i zdecydowanej ofensywy przeciwko temu nurtowi”Corneliu Zelea Codreanu „Droga Legionisty”
Rozpoczynając swoją wędrówkę na szlaku narodowej idei znałem właściwie tylko dwa nazwiska –Dmowski i Codreanu. Pierwszy pozostaje dla mnie po dziś dzień największą inspiracją na gruncie myśli politycznej, drugi – na gruncie formacji narodowej. Dziś właśnie mija 71 rocznica śmierci Kapitana – założyciela Legionu Świętego Michała Archanioła, fenomenu na skalę światową. Corneliu Zelea Codreanu przyszedł na świat 13 września 1899 roku w mieście Jassy w Mołdawii. Początkowo zamierzał oddać się karierze wojskowej jednak z czasem rozpoczął studia prawnicze. W czasie ich trwania stał się jednym z inspiratorów zawiązania ruchu nacjonalistycznego na rumuńskich wyższych uczelniach. Jego działalność od początku charakteryzuje bezgraniczne poświęcenie i odwaga, które będą towarzyszyć mu do końca dni. Swoje pierwsze publiczne wystąpienie odnotowuje w 1920r. - w proteście przeciwko usunięciu religii z programu zajęć zatrzymuje samotnie (!) z toporem w ręku (!!) pochód studentów i profesorów na inaugurację roku szkolnego. Ta i inne „akcje bezpośrednie” dość szybko zjednują mu licznych sympatyków jak i przeciwników, zwłaszcza we władzach uczelni które próbowały wydalić Codreanu z Uniwersytetu. Wkrótce – w wyniku protestów wobec zrównania praw ludności żydowskiej z chrześcijańską przez parlament rumuński – Codreanu trafia po raz pierwszy do więzienia. Los ten będzie go spotykał jeszcze wiele razy, a krata więzienna i postać Św. Michała Archanioła z kaplicy więziennej staną się symbolem ruchu który wkrótce stworzy, a którego początków należy szukać… w więzieniu Vacaresti w Bukareszcie. Znamienna rzecz, iż w trakcie całej swojej działalności Sądy wielokrotnie uniewinniały Codreanu i członków Legionu – z tego też powodu rosła do nich niechęć ze strony dworu królewskiego Karola II (uwikłanego w żydowskie intrygi) oraz każdego kolejnego Rządu. Inna znamienna sprawa, to fakt że Codreanu nigdy nie zezwalał na zbrojne odpowiedzi wobec licznych represji ze strony Rządu i stróżów prawa, traktując je jako swoisty element próby każdego Legionisty i kuźnię przyszłej elity. Wymagając bezwzględnej dyscypliny i posłuszeństwa pierwszy dawał przykład odwagi i poświęcenia, budując w ten sposób swoją pozycję w Ruchu. Nigdy też nie zapominał o swoich towarzyszach, zwłaszcza tych poległych walce, kultywując pamięć ich męczeńskiej ofiary i stawiając za wzór dla nowych pokoleń Legionistów. Lista tych męczenników rosła, jednak wobec narastających represji Legion nie pozostawał dłużny. Zabójstwo prefekta policji w Jassach przez samego Codreanu, a następnie udany zamach na premiera Iona Dukę to najgłośniejsze z akcji odwetowych podjętych przez członków Legionu. Wszyscy zaangażowani w te akcje wzięli całą odpowiedzialność wyłącznie na siebie, dzięki czemu Legion po raz kolejny uniknął oskarżenia. W tym czasie sława Legionu była już tak wielka, że zainteresowanie nim zdradzali Leon Degrelle, Jose Antonio Primo de Rivera, a osobiście z Codreanu spotykał się Julius Evola. Sam Legion także zasilili wielcy intelektualiści spośród których należy wymienić przede wszystkim Mircea Eliadę i Emila Ciorana – wybitnych filozofów. Zgrupowani oni byli w tzw. Gnieździe AXA, które grupowało wybitne jednostki intelektualne. Jeszcze większą sławę niż AXA zyskał sobie Szwadron Ochotników Śmierci, który grupował Legionistów pragnących złożyć swe życie w służbie Legionu i Kapitana. Składali oni specjalną przysięgę, nie mogli być żonaci ani zakładać rodziny w trakcie swej służby w Szwadronie. Przeznaczeni byli do wykonywania szczególnie niebezpiecznych zadań i stanowili osobistą ochronę Codreanu. Na ich bazie wyrósł z czasem jeszcze bardziej elitarny „Korpus Mota i Marin” (od nazwisk Legionistów, którzy zginęli w trakcie wojny z bolszewikami w Hiszpanii w 1936r.) – jego członków obowiązywały asceza, ubóstwo i celibat. Jeśli dodamy do tego, że sam Codreanu nakazywał członkom Legionu okresowe posty, nocne czuwania i medytacje (w siedzibie Legionu cały czas obowiązywała warta przy ikonie Św. Michała Archanioła, a zaśnięcie w jej trakcie było uważane za jedno z najcięższych przewinień !), to na myśl przychodzi jedno słowo – ZAKON ! Od samego początku miał tego świadomość Codreanu, który pisał: „Ruch Legionowy ma charakter wielkiej szkoły duchowej. Celem naszym jest rozpłomienić niezachwianą wiarę – przekształcić, zrewolucjonizować duszę rumuńską. Dusza jest kardynalnym punktem naszych działań w chwili obecnej. Dusza jednostki i dusza Narodu”. Czytałem wiele opracowań na temat Legionu i Codreanu i za każdym razem stwierdzam, że o jego fenomenie stanowiły dwa czynniki: charyzma przywódcy oraz połączenie mistycyzmu z akcją bezpośrednią. Do jakich to doprowadziło efektów ? 350000 Legionistów w 1937r.zgrupowanych w 34000 „gniazd” w całym kraju ! Należałoby w tym miejscu wspomnieć także autorski program Codreanu – Batalion Handlu Legionowego, który sprawdził się w skali makroekonomicznej kraju, godząc w żydowski handel i obalając lewicowe teorie. Czy może zatem dziwić, że sam Codreanu postrzegany był wśród ludności jako „wysłannik Michała Archanioła” na Ziemię…? Zawsze ubrany w strój ludowy, przybywający na wiece na białym rumaku nie mieści się w dzisiejszych kategoriach „robienia polityki”… Corneliu Codreanu wraz z 13 innymi towarzyszami został potajemnie zamordowany z inspiracji Karola II oraz przyszłego premiera Armanda Calinescu 30 listopada 1938r.,w lesie Tincabesti. Ich ciała zakopano w 4-metrowym dole, polano kwasem siarkowym, a następnie zalano dwiema tonami betonu, a na koniec przykryto ziemią i mchem. Egzekutorom po złożeniu przysięgi, iż nie zdradzą miejsca grobu ani okoliczności mordu wypłacono nagrody pieniężne, a do prasy podano informację, że Codreanu wraz z 13 innymi Legionistami zginęli w trakcie próby ucieczki z konwoju.Pamięć o Codreanu nie zginęła. 6 września 1940r. Karol II abdykował w wyniku klęski prowadzonej przez siebie polityki zagranicznej, a tydzień później Rumunia została proklamowana Narodowym Państwem Legionowym. Horia Sima (następca Codreanu w Legionie) został wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych. Nakazano też wyjaśnienie morderstwa Kapitana, odnalezienie grobu i ekshumację zwłok. Na wszystkich winnych śmierci Codreanu wykonano wyroki, a na pogrzeb do Bukaresztu przybyło ponad 100 tysięcy ludzi, w tym delegacje z Niemiec, Włoch, Portugalii i Hiszpanii. 3 dni przed pogrzebem miało miejsce dziwne wydarzenie – Bukareszt nawiedziło trzęsieni ziemi. W gruzach legło wiele budynków, w tym więzienie, w którym przed śmiercią przetrzymywany był Kapitan. Dziwnym zrządzeniem losu jego cela nie uległa zniszczeniu…
„Ktokolwiek chce przyłączyć się do naszej walkipowinien przede wszystkim zdać sobie sprawę, że będzie musiał znosić wiele cierpień.Ten kto potrafi znosić cierpienie zwycięży.Każde cierpienie jest kolejnym krokiemwiodącym do zbawienia, do zwycięstwa”C.Z. Codreanu „Droga Legionisty”
PS. Istotnym elementem wychowania Legionowego były wycieczki krajoznawcze. Każde „gniazdo” miało co niedzielę organizować wycieczki po okolicy, a sam Codreanu rozkochany był w rumuńskiej przyrodzie. Może i my powinniśmy zaprowadzić podobny zwyczaj w swoich szeregach ? Często mogłoby to przynieść lepsze efekty niż nudne zebranie w czterech ścianach…
W swoim życiu staram się przede wszystkim nie być obłudnikiem. Nie lubię wycierać sobie buzi pięknymi hasłami. Z tego też powodu nigdy nie lansowałem się na osobę tolerancyjną. Tak się jakoś składa, że w przypadku różnicy zdań zawsze staram się nakłonić przeciwną stronę do swoich racji, a nie szukać kompromisu tam gdzie i tak go znaleźć nie można. Oczywiście aby osiągnąć zakładany przeze mnie cel używam argumentów natury intelektualnej, a nie pięści i topora, choć i tak nie zmienia to faktu, iż w kategoriach poprawności politycznej zostałbym określony jako osoba skrajnie nietolerancyjna. Trudno. Pozostanę wierny klasycznej definicji tolerancji (łac. tolero – znoszę), która określa w ten sposób „wyrozumiałość, pobłażanie dla cudzych poglądów, zachowań, wierzeń”, a nawet „znoszenie cudzej obecności” (Słownik Wyrazów Obcych, PWN, Warszawa 1980). Jak widać nie jest to definicja nacechowana pozytywnie i nie może stanowić synonimu akceptacji, pochwały czy wreszcie promocji, co usilnie próbuje nam się wmówić chociażby na przykładzie środowisk homoseksualnych. Zresztą patrząc na to co serwuje nam zgniły, demoliberalny Zachód - a co importują nasze karły moralno-intelektualne nazywane politykami – coraz częściej odczuwa się pokusę zastąpienia siły argumentów intelektualnych wspomnianą wcześniej siłą pięści i topora. Takie właśnie naszły mnie chęci gdy całkiem niedawno pewien Trybunał Praw Człowieka (tfu!) mieniący nazywać się „europejskim” nakazał pozdejmować krzyże ze ścian w szkołach pod pretekstem "prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami" oraz "wolności religijnej uczniów". Zwłaszcza stwierdzenie o „wolności religijnej uczniów” mnie ubawiło, bo ciekawe co będzie gdy któryś z nich zapragnie zostać satanistą i powyrzynać resztę swoich kumpli z klasy (a możei nauczyciela) w celu uwierzytelnienia się przed Lucyferem. Co gorsza już znalazł się pierwszy orędownik walki o wyzwolenie Europy spod znaku krzyża. Pewien włoski nauczyciel podczas lekcji zerwał krzyż ze ściany, a następnie wyrzucił go na oczach dzieciaków do śmietnika. Swoją drogą ciekawe czy to instrukcje Trybunału nakazywały takie procedury… Dla Kościoła to wbrew pozorom dobra wiadomość – nadchodzi czas żniw. Czas w którym stanowczo trzeba będzie opowiedzieć się za „cywilizacją Krzyża” lub księstwem upadłego anioła… Chrześcijanie nie raz bronili swojego świętego symbolu i zawsze z tej walki wychodzili zwycięsko – tak będzie i tym razem! Jak mówi motto Kartuzów: „Krzyż stoi niewzruszenie, choć świat się kręci”. Módlmy się za biednego nieszczęśnika ze słonecznej Italii, który stał się pierwszym bojownikiem tej antychrześcijańskiej rewolucji, a ku przestrodze wszystkim jego potencjalnym naśladowcom chciałbym przytoczyć pewną historię. Podczas II wojny światowej w pewnym kościele hitlerowcy urządzili szkołę dla chłopców z Hitlerjugend. Młodych Niemców zaprawiano w okrucieństwie. Szczególnie celowała w tym Berta Bauer – wychowawczyni chłopców. Kiedy w lipcu 1944 roku chłopcy zaczęli się skarżyć, że w kościele ,,coś ich straszy’’ wymierzyła z pistoletu i strzeliła do krucyfiksu. „Gdyby Bóg istniał, powinien natychmiast mnie ukarać” – powiedziała. Kilka godzin później, kiedy jechała na stację kolejową do Konina, przelatujący samolot - prawdopodobnie niemiecki, ostrzelał jej wóz. Berta Bauer zginęła na miejscu… Przestrzelony krucyfiks znajduje się dziś w ołtarzu kaplicy św. Krzyża w Licheniu.
PS. Aby lepiej pojąć do czego może doprowadzić walka z Krzyżem zachęcam do lektury książki Pt. „Kula i krzyż”, autorstwa G.K. Chestertona (ostatnio była jeszczew księgarni archidiecezjalnej przy katedrze).
Europosłanka Senyszyn (SLD, a moze LSD?) znów poczuła nieodpartą pokusę zabłyśnięcia. Szkoda, że za każdym razem jest to błysk głupoty, ale czymś przecież trzeba zakryć swoje kompleksy - choćby i od biedy głupotą. "Wybitna specjalistka" SLD (a może LSD?) od gejów i lesbijek, edukacji pseudoseksualnej i wszelkiej maści dewiacji tym razem uderzyła po raz kolejny w Kościół Katolicki i znak Krzyża.
Otóż pani eurooseł (przepraszam za ewentualne literówki:)) nie podoba się fakt, że w polskich szkołach wiszą krzyże! Rzeczywiście bardzo dziwna sprawa, tym bardziej, że Polska od tysiąca lat jest państwem katolickim! Jak więc to możliwe? - takie oto nurtujące pytanie utkwiło w głowie pani Senyszyn. http://wiadomosci.onet.pl/2078333,11,1,1,item.html
Najbardziej śmieszy mnie fakt, że europosłanka Senyszyn stała się nagle ekspertem od konstytucji RP - można by nawet rzec, że wręcz konstytucjonalistką. Wynikiem tego jest twierdzenie (które nota bene rozbawia rzetelnych konstytucjonalistów), że wieszanie krzyży łamie polską konstytucję. Przypominamy więc pani Senyszyn, że poza literalnym brzmieniem konstytucji RP jest cała gama ustaw i orzecznictwa, a także komentarzy doktryny, które kształtują i składają się na polskie prawo. Odczytywanie konstytucji w sposób jedynie literalny świadczy o zwykłej nieznajomości tematu, a w przypadku pani profesor Senyszyn (biorąc pod uwagę jej wieloletni pobyt w Sejmie RP) o zwykłym nieuctwie. Na koniec dodać należy, że wieloletnia walka pani Senyszyn z wiarą katolicką i jej wielokrotne wypowiedzi stanowią pogwałcenie konstytucyjnego właśnie prawa do wolności wyznania oraz prawa do poszanowania wiary - katolików także.
A tak od siebie i zupełnie na marginesie - przypomniało mi się jedno przysłowie - "Jak trwoga to do Boga". Życzę pani eurooseł (za ewentualne literówki znów przepraszam), żeby czas, gdy ta ludowa mądrość zacznie się w jej przypadku sprawdzać również miał miejsce - jak na złość - przed kamerami.
A w celu wyleczenia się z kompleksów proponujemy pani Senyszyn po prostu sesję u psychologa. Albo może jednak u psychiatry...?
XXI w. - wiek tzw. demokracji ( a może jak mawia J.K. Mikke - d...kracji ?), tzw. praw człowieka i tzw. wolności, a tu nagle w komercyjnej stacji telewizyjnej TVN, w programie "Teraz My" widzę kogo? Wojciecha Jaruzelskiego!!!
Zdrajca Ojczyzny, autor stanu wojennego, człowiek, który na rękach ma krew polskich patriotów jest zapraszany do jednej z najbardziej popularnych stacji TV!
Przywykłem już do tego , że TVN lubuje się w medialnych atakach na narodowców i narodowe inicjatywy. Przywykłem też do notorycznego promowania rzekomych dokonań nieudolnego rządu Tuska przez to medium. Ale do Jaruzelskiego na antenie się nie przyzwyczaję! Bo to nie jest normalne, że w państwie, w którym obalono totalitarny, zdradziecki reżim zaprasza się do telewizyjnego studia przywódcę tego właśnie reżimu! Już sam fakt, że "generał" chodzi wolny po polskich ulicach budzi zdziwienie u trzeźwo myślących ludzi za granicą.
I nie obchodzi mnie to, że prowadzący - Sekielski i Morozowski zadawali niewygodne pytania. Dlaczego? Bo do Jaruzelskiego nie trafiało i nie trafia po prostu nic! Bo gdyby coś trafiało, to nie miałby czelności pokazywać się publicznie. Zresztą czego wymagać od człowieka, którego całe niemal życie upłynęło pod wpływem zdrady ?
Pokazując "generała" w TVNie lub w jakiejkolwiek innej stacji daje się mu tylko szansę na powtarzanie tych samych kłamstw. I tak oto: zatwardziałych komunistów kłamstwa te tylko utwierdzają w czerwonej hipnozie, niezdecydowanym mogą zaszkodzić, a najgorsze, że młodym ludziom - o niewyrobionym jeszcze światopoglądzie - mogą poważnie zmącić obraz historii. Nasuwa się proste pytanie - czy nie lepiej byłoby zaprosić do programu "Teraz My" represjonowanych podczas stanu wojennego przedstawicieli środowisk patriotycznych ?
Proponuję TVN-owi nie poprzestawać na jednokrotnym zapraszaniu Jaruzelskiego do telewizji. Myślę, że doskonale sprawdziłby się on w jakimś PRL-owskim quizie, np. w duecie z drugim katem - Kiszczakiem.
A tak na poważnie - to proszę pomyśleć, co czują ludzie, którzy podczas stanu wojennego stracili bliskich, a dziś widzą w TV twarz kata.
P.S.: A tych, których wciąż bulwersuje kwestia nierozliczonych komunistycznych zbrodniarzy, zapraszamy na manifestację ku czci ofiar stanu wojennego, która odbędzie się 13 grudnia w Łodzi.
Żeby się łodzianom nie nudziło radni zafundują mieszkańcom referendum nt. odwołania prez. Kropiwnickiego, które odbędzie się 17 stycznia 2010r. Rządy Kropiwnickiego nie wniosły w zasadzie nic i jego kadencję należy w sposób obiektywny ocenić negatywnie. Jednak chodzi tu o coś zupełnie innego. Mianowicie - po co nadwyrężać budżet miasta referendum? Przecież od 17.01.2010 pozostaje jedynie 9-10 miesięcy i znów będziemy mieli...nowe wybory na nowego prezydenta miasta! Wg Włodzimierza Tomaszewskiego - w-ce prezydenta miasta - choć jest on średnio obiektywnym w tej kwestii człowiekiem - referendum i ewentualne 2 tury terminowych wyborów samorządowych kosztować będą 2,5 mln zł. Nawet jeśli ta kwota będzie w rzeczywistości niższa, to i tak będzie to pokaźna kwota! Przypomnę jeszcze, że SLD (inicjator referendum) zarzucało Kropiwnickiemu głównie wydawanie pieniędzy z budżetu miasta na zbędne cele. I jak to się ma to tego logicznie bezsensownego referendum? Ale SLD jak to SLD - hipokryzja, a następnie wsteczna niepamięć... No cóż... Radni się bawią, a potrzeby miasta przecież nie zając - nie uciekną...
W tym roku przypada 70. rocznica wybuchu II wojny światowej. Z tej okazji organizatorzy 11.EXPLORERS FESTIVALu – który właśnie odbywa się w Łodzi – postanowili zorganizować szczególną prelekcję pt. ”Zaczęło się w Polsce. Drogi do wolności”. Poświęcona ona będzie wielkim postaciom taternictwa, alpinizmu i eksploracji z czasów poprzedzających wojnę i tych, którzy walczyli z niemieckim zaborcą i okupantem. Wykład poprowadzą nie lada osobistości – prof. Andrzej Paczkowski i Józef Nyka. Szczególnie to drugie nazwisko powinno zadziałać na „ludzi z gór” niczym magnes. Pan Józef Nyka jest bowiem jednym z największych znawców gór na świecie oraz autorem znakomitych tras i pierwszych wejść na tatrzańskie (i nie tylko) szczyty. Jego nazwisko automatycznie jest kojarzone z bezsprzecznie najlepszymi przewodnikami po Tatrach Polskich i Słowackich oraz Pieninach. Dla nas, narodowców, szczególnie ważnym powinien być fakt, że Pan Józef Nyka walczył w latach 1944-45, jako żołnierz AK, o wolną Polskę w Tarach i Gorcach. Dodatkową zachętą do przybycia na tę prelekcję powinna być specjalnie wydana na tę okoliczność książeczka „Taternicy Ojczyźnie 1939-1945”, którą urocze studentki Politechniki Łódzkiej w koszulkach 11.EXPLORERS FESTIVALu, będą rozdawać wśród wszystkich przybyłych gości. Wstęp jest oczywiście bezpłatny.
Doceńmy zatem gest organizatorów tego typowo górskiego i podróżniczego festiwalu, którzy zdecydowali się zafundować nam tę Wielką Lekcję Geografii, a zarazem Patriotyzmu. Oby więcej tego typu inicjatyw w Polce !
Miejsce: Sala widowiskowa przy al. Politechniki 3a w Łodzi.
Czas: Sobota, 21.11.2009r.,godz.16.50 (radzę przybyć wcześniej jeśli chcecie siedzieć).
"Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami. Skojarzenie to, wystarczająco często powtarzane, stanie się faktem w opinii publicznej" Stalinowska dyrektywa, rok 1943
W związku z medialnymi doniesieniami na temat wszczęcia postępowania dotyczącego manifestacji 11 listopada przez prokuraturę informujemy:
1.Manifestacja ONR w Warszawie w żaden sposób nie łamała polskiego prawa. Hasła organizatorów były wznoszone przez nagłośnienie główne ulokowane na stelażu. Wśród nich były takie "zalatujące neonazizmem" jak: "Precz z brukselską okupacją", "Traktat lizboński V rozbiór Polski", "Stop represjom politycznym". Jeżeli krytyczne stanowisko wobec UE jest faszyzmem to należy jednoznacznie stwierdzić ze faszystami jest mniej więcej 1/3 lub nawet połowa Polaków. O ile dobrze zrozumieliśmy nienawiść rasową propagowaliśmy poprzez okrzyk: "Wolność słowa dla nacjonalistów". Pozostałe osoby posiadające nagłośnienie w postaci megafonów, nie były osobami związanymi z organizatorami i jeśli ktokolwiek wznosił hasła niezgodne z polskim prawem, organizatorzy natychmiast podejmowali interwencję. Nasza uroczystość miała charakter patriotyczny mający na celu uczczenie bohaterów naszego kraju oraz wyrażenie naszego zdania na niektóre tematy społeczno-polityczne - głównie temat podpisania Traktatu Lizbońskiego.
2.Samo wszczęcie z urzędu tej sprawy było z pewnością spowodowane naciskiem mediów. Jednak jesteśmy pewni uniewinnienia, ponieważ wierzymy w niezależność polskiego wymiaru sprawiedliwości. Jesteśmy w stanie bronić swojej sprawy do końca, i wyłożyć w jej obronie masę argumentów. Bardzo chętnie przedstawilibyśmy je szerszemu gronu, jednak w demokratycznym państwie część mediów usilnie stara się wprowadzić cenzurę. Przykładem może być zaplanowana na 16 listopada debata na Uniwersytecie Gdańskim - odwołana wg naszych informacji po nacisku pewnej gazety i pewnych działaczy lewicowych na władze uczelni. Więcej o sprawie pod tym linkiem Warto zwrócić uwagę, że konferencję organizowały środowiska dalekie od nas ideologicznie, oraz na zjadliwy ton tej prasowej wypowiedzi.
3.Wyrok w sprawie delegalizacji brzeskiego ONR jest nieprawomocny. Została złożona apelacja. Sąd rozwiązał Stowarzyszenie, które nie istnieje. Dowodem na to jest pismo Tomasza W. jednego z założycieli i przedstawiciela tego Stowarzyszenia do starosty brzeskiego z roku 2007 (!), w którym informuje on o zakończeniu działalności tego Stowarzyszenia. Jednocześnie należy zauważyć, że przestało ono istnieć z powodu braku wystarczającej liczby członków już w roku 2007.
4.Należy zauważyć jak w mediach została zatuszowana działalność bojówek lewicowych i homoseksualnych - podkładanie atrap bomb, rzucanie kamieniami, niszczenie mienia Warszawiaków, szumnie i dumnie opisywane na lewicowych forach internetowych "bitwy z policją". Zostało to wszystko zamiecione pod dywan, i gdy po fali "okrutnych represji" na organizujących zadymy anarchistów, przyszedł czas na "sprawę za faszystowskie hasła", większość liberalno-lewicowych mediów prawie ze szczęścia oszalała.
5.Wkrótce zostaną podjęte kroki prawne, między innymi pozwy przeciwko różnym "dziennikarzom" i "autorytetom moralnym".
6.Naszym zdaniem zjadliwość mediów powodowana jest strachem przed tym, że umysły młodzieży przestają przyjmować serwowaną im papkę, i zaczynają samodzielnie myśleć. Setki młodych ludzi przybyło by w duchu patriotyzmu i przywiązania do Polskości uczcić Święto Niepodległości oraz sprzeciwić się jej utraceniu na rzecz Unii Europejskiej. Wśród nas była masa studentów, uczniów, robotników. Była młodzież ale i starsi ludzie. Były kobiety, młode matki z dziećmi. Z okien klaskali nam ludzie. W mediach próbuje się z nas zrobić neonazistów, a wystarczyło przyjść na manifestację i zobaczyć jaka jest prawda.
Apelujemy do wszystkich sympatyków o nie załamywanie się i dalszą postawę godną Polaka - jesteśmy obrzucani gnojem od lat, kłamstwo powtarzane sto razy staje się "prawdą". My na pewno nie przestaniemy działać i będziemy starać się prostować wszelkie przekłamania. Wszystkie osoby, które jeszcze nie znają nas i się wahają prosimy o przybywanie na nasze akcje i rozmowę "na żywo", która najłatwiej rozstrzygnie wszystkie wątpliwości.
Ostatnie faktycznie Święto Niepodległości niestety nie wypadło w Łodzi okazale. Fatalna pogoda i mizerna frekwencja łodzian to obrazy, które zapamięta przeciętny uczestnik tychże obchodów.
W każdym razie nie mogło tam zabraknąć narodowców. Stawili się członkowie Łódzkiego Ruchu Narodowego „Szczerbiec”, Brygady Łódzkiej Obozu Narodowo – Radykalnego oraz przedstawiciele Ligi Obrony Suwerenności.
Marna to pociecha, ale chociaż narodowcy tego dnia stanowili dobrze zorganizowaną i widoczną grupę.
Rozdawane były ulotki, przedstawiciele ŁRN „Szczerbiec” złożyli także kwiaty na Grobie Nieznanego Żołnierza. Kwiaty składali także przedstawiciele władzy, u których patriotyzmu na co dzień jakoś nie widać.Jednak w ten dzień trzeba było się przecież jakoś pokazać…
Od 11 listopada zaczyna działać nowa strona polskich nacjonalistów Inicjatywa14.net. Już teraz znajdziecie tam kilkadziesiąt artykułów, filmów do pobrania. Znajdziecie tam też gotowe wzory szablonów, vlepek, plakatów, a nawet ulotek do pobrania. Zachęcamy do odwiedzania naszej strony, współpracy oraz przede wszystkim działania!
Podczas wczorajszych obchodów Święta Niepodległości zewsząd można było usłyszeć słowa: „patriotyzm” , „wolność” , „ niepodległość” itd. W przemówieniu „naszego” prezydenta RP przeważał natomiast wątek integracji europejskiej i jakoby zbawczego wpływu Traktatu Lizbońskiego na naszą pozycję w UE.
Nie wiem jakim cudem „nasz wybitny prezydent” połączył w sposób logiczny treść traktatu ze słowem „niepodległość”, ale przyznać mu trzeba w takim razie, że zmysł wyobraźni abstrakcyjnej ma bardzo rozwinięty.
Wywieszono sztandary, grano hymn, mówiono o patriotyzmie, składano kwiaty. I całą tą oprawą raz jeszcze utwierdzono Polaków w przekonaniu, że wszystko w porządku, że Kraj się rozwija i na dodatek jest wciąż niepodległy… czyli matrix trwa dalej!
Nie jestem w stanie słowami wypowiedzieć swojego zdziwienia z faktu, że prawie nikt wokół nie widzi, nie chce zobaczyć lub nie rozumie co się dzieje! Nie jestem w stanie pojąć jak ogłupiono i okłamano niemal 40 mln ludzi!
1 grudnia 2009 r. – oto data całkowitej utraty niepodległości przez Polskę! „Na pocieszenie” dodam, że nie tylko Polski, bo każdej z republik Eurokołchozu. Tego właśnie dnia Traktat Lizboński odbierze nam wolność i możliwość wystąpienia z UE! Wcale nie żartuje – traktat takiej procedury nie przewiduje ( co ciekawe -nawet konstytucja ZSRR przewidywała ją dla swoich republik związkowych). Prawnie ustanowiony zostanie już nie dobrowolny związek państw (choć i tak wiemy jak z tą dobrowolnością do tej pory było…) , a nowe państwo – nowy podmiot prawa międzynarodowego o nazwie Unia Europejska. Weźmy więc to na logikę – jeśli tworzy się nowe państwo to czy dotychczasowe państwa - elementy tworzące zachowają swoją niepodległość??? Nie!!!
Dlatego przeraża mnie to, co widzę. Przeraża i obrzydza zarazem zachowanie premiera, prezydenta, rządu, parlamentu, rzekomych autorytetów i innych ważnych lub znanych osób w państwie, którzy wiedząc co nas czeka wciąż propagują chorą pseudointegrację europejską, prowadzącą tak naprawdę do superpaństwa UE.
I ci właśnie ludzie mieli czelność zabierać głos podczas ostatniego ŚwiętaNiepodległości! Mają czelność składać kwiaty pod pomnikami i na grobach poległych za Ojczyznę! A ci polegli bohaterowie w tych właśnie grobach, widząc to, się przewracają!
Żadne słowa tego, co nastąpi nie zmienią. Jednak ci, którzy rozumieją i ci, którzy dopiero zrozumieją załamać się nie mogą! Teraz, choć matrix wydaje się zbyt potężny, nadchodzi właśnie czas próby. Pamiętajmy, że od dna można się tylko odbić, a wielkie zmiany prawie zawsze rozpoczynają się oddolnymi inicjatywami.
Bohaterowie powstań, I i II wojny światowej walczyli zbrojnie. Nasza walka trwać musi codziennie, wszelkimi możliwymi metodami. Historia rozliczy kiedyś obecne pokolenia.
Dzień Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny - to dni szczególnej pamięci o naszych zmarłych bliskich, o wszystkich tych,których wśród nas już nie ma. Święto to, choć może smutne, to bez wątpienia wyjątkowe, refleksyjne. Choć jeden raz w roku mamy okazję uciec od zgiełku coraz szybszego życia i zastanowić się nad sensem naszego istnienia...
W tym czasie zadumy pamiętajmy także o poległych za Ojczyznę. Nie przechodźmy obok ich mogił i pomników obojętnie. Uczcijmy ich pamięć chwilą modlitwy i symbolicznym zniczem. Oni przecież mieli odwagę umrzeć, byśmy dziś mogli żyć!
My, w sposób szczególny, otaczamy pamięcią naszych kolegów. Choć nie ma ich już fizycznie między nami, pamięć o nich trwa w nas i nie zginie.
Ś.P. Dariusz Wiechecki - członek Brygady Łódzkiej Obozu Narodowo-Radykalnego. Zmarł w wieku 25 lat
Ś.P. Piotr Wierzbowski - wieloletni członek Narodowego Odrodzenia Polski, wiceprezes Dzielnicy Łódzkiej NOP i przewodniczący Oddziału Zgierskiego NOP. Zmarł w wieku 32 lat
Z okazji zbliżającego się dnia Wszystkich Świętych narodowcy z Łodzi postanowili zapalić symboliczne znicze na mogiłach bohaterów poległych za Ojczyznę. Pomimo niesprzyjającej aury, co chwilę padającego deszczu oraz chłodu, członkowie i sympatycy Ł.R.N Szczerbiec zebrali się w Parku Hellenów pod pomnikiem Armii Łódź. Powstały dopiero w 2003 roku pomnik jest bardzo często zapominany. Omijają go także oficjalne uroczystości, a szkoda, bo bohaterzy walki wrześniowej w 1939 roku zasługują na znacznie więcej niż umieszczenie ich w przewodnikach dla turystów, (choć, nawet nie we wszystkich). Zapalone znicze choć przez chwile rozjaśniły pamięć o nich wśród przechodzących obok Łodzian.
Kolejnym etapem naszego rajdu był Cmentarz Doły, gdzie spoczywa zmarły kilka miesięcy temu ostatni kombatant Narodowych Sił Zbrojnych i zarazem prezes związku kombatantów Narodowych Sił zbrojnych w Łodzi – Kapitan Tadeusz Rydz. Grób małżeństwa Rydzów, utwierdził nas w przekonaniu, że naszym obowiązkiem jest pamiętać i przekazywanie pamięci o bohaterach potomnym. Szkoda tylko, że wśród nawałnicy stawianych w Łodzi pomników przez naszego „ukochanego” prezydenta ciągle zapomina się o tych, co nie tylko Niemcom się nie kłaniali, ale także Sowietom.
Następnie, niejako po drodze, odwiedziliśmy symboliczny krzyż poświęcony męczeństwu Orlęt Lwowskich, gdzie również zapaliliśmy znicze.
Rozdawaliśmy też w okolicach cmentarza ulotki nakłaniające łodzian do odwiedzenia zapomnianych miejsc poległych za Ojczyznę bohaterów. Koniec naszej wędrówki po Cmentarzu Doły przypadł na potężny, jak na warunki cmentarza, postument ku pamięci ofiar pomordowanych w niemieckich obozach koncentracyjnych. Marmurowy pomnik został przez nas oczyszczony i tam również zapłonęły znicze pamięci.
Ostatni etap naszej podróży to znajdujący się z drugiej strony Łodzi Cmentarz Zarzew, a tam - symboliczny grób Sybiraków. Cieszy fakt, że oprócz naszych zniczy można było spotkać także inne, co świadczy, że pamięć o Sybirakach w Narodzie jest dosyć silna. Warto wspomnieć także o pięknym i schludnym wykonaniu tego symbolicznego grobu. Szczerze mówiąc na osobie, która widzi go pierwszy raz robi on dosyć duże wrażenie.
Idąc dalej w głąb cmentarza oczom naszym ukazał się widok, który jest chyba ewenementem, jeżeli chodzi o województwo łódzkie. Otóż na cmentarzu są pochowani żołnierze walk z bolszewikami z 1920 roku! I to nie jest jakiś tam symboliczny grób tylko kilkadziesiąt zbiorowych mogił wraz z dwoma pomnikami!!! Trudno gdziekolwiek znaleźć jakieś informacje na temat tej części cmentarza. Udało się nam jedynie ustalić, że są to żołnierze, którzy byli przywożeni z frontu do łódzkich szpitali i tam w skutek odniesionych ran umierali. Niestety ten fragment cmentarza jest raczej niezbyt często odwiedzany - a szkoda, bo widok alei wśród zbiorowych mogił zapada głęboko w pamięć. Tutaj także nastąpiła chwila zadumy przerywana odgłosem wolnych kroków czy krótkich cichych rozmów.
Zmęczeni, ale bogatsi o pamięć, po blisko 4 godzinnej wędrówce po łódzkich cmentarzach wróciliśmy do domów.
Dzisiaj według tradycyjnego kalendarza liturgicznego przypada święto Chrystusa Króla. Ustanowione pierwotnie w ostatnią niedzielę października, tuż przed świętem Wszystkich Świętych, miało szczególniej zaznaczać społeczny powszechny panowania Chrystusa Króla. Po Vaticanaum II moderniści przenieśli to święto na koniec listopada, co w opinii wielu teologów miało oznaczać przesunięcie nacisku na eschatologiczny (a zatem dotyczący końca czasów), a nie współczesny (dla każdej epoki) wymiar Chrystusowego panowania ...
Doktryna o społecznym panowaniu Chrystusa Króla ma swoje podstawy zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie. Przeciętnemu katolikowi na jej potwierdzenie powinny wystarczyć słowa wyjęte z Modlitwy Pańskiej - „przyjdź Królestwo Twoje”. Jak natomiast wiemy - poddani winni są królowi posłuszeństwo. Królestwo to nie demokracja, dialogiplebiscyty, ap o s ł u s z e ń s t w o ! I może właśnie w tym należy upatrywać niechęci modernistów do tego święta. Stoi ono bowiem w jawnej opozycji z „duchem kolegialnym” II Soboru Watykańskiego i uderza w dwa fundamenty Kościoła katolickiego: jego hierarchiczność, a w następstwie tego - w posłuszeństwo.
Doktryna Społecznego Panowania Chrystusa Króla to także potężny cios w ekumenizm. Nie ma tu miejsca na dialogowanie z heretykami, schizmatykami czy poganami. Przekaz tej doktryny jest w każdym miejscu czytelny i precyzyjny – „Panowanie Jego mianowicie rozciąga się nie tylko na ludy katolickie, lub jedynie na tych, którzy obmyci w sakramencie chrztu, w rzeczywistości prawnie należą do kościoła, chociaż albo błędne mniemaniauwiodły ich na bezdroża albo niezgoda rozdziela od miłości: lecz obejmuje ono także wszystkich niechrześcijan, tak, że cały ród ludzki prawdziwie należy do królestwa Jezusa Chrystusa”. To słowa wyciągnięte z encykliki papieża Leona XIII „Annum sacrum” (O poświęceniu społeczeństwa ludzkiego najświętszemu Sercu Jezusowemu). Encyklika ta, czerpiąc z nauki Doktorów Kościoła i wielu świętych, a dodatkowo chcąc zadośćuczynić żądaniom Pana Jezusa przedstawionym św. Małgorzacie Marii Alacoque, rozpoczyna szereg encyklik doskonale wpisujących się w idee Społecznego Panowania Chrystusa Króla. Już w rok po wydaniu „Annum Sacrum” Leon XIII ogłasza encyklikę „Tametsi Futura” (O Jezusie Chrystusie Odkupicielu), zaś w 1907 roku ukazuje się słynna encklika Piusa X „Pascendi Dominici Gregis” (O zasadach modernistów) z jej naczelnym hasłem „Instaurare Omnia In Christo – Odnowić wszystko w Chrystusie”. Jednak szczytowym osiągnięciem nauczania papieskiego w zakresie panowania Chrystusa Króla pozostaje encyklika papieża Piusa XI „Quas Primas” (O królewskiej godności Chrystusa), wydana w 1925r. Już sama data jej ukazania się nie jest przypadkowa – Europa spowita jest wojnami, upada stary porządek,a wraz z nim katolickie monarchie. W Berlinie rodzi się neopoganizm zaś bolszewizm święci swoje tryumfy już na całym świecie. Z katolickiego punktu widzenia mamy zatem do czynienia z ewidentną wojną dobra ze złem. Cywilizacji życia z cywilizacją śmierci.I w takim właśnie momencie dziejowym ustami Piusa XI głos zabiera Kościół- „(...) nawałnica zła nie tylko dlatego nawiedziła świat, ponieważ bardzo wielu ludzi usunęło Jezusa Chrystusa i Jego najświętsze prawo z własnych obyczajów i życia prywatnego, rodzinnego i publicznego ; lecz także i w przyszłości nie zajaśnieje pewna nadzieja stałego pokoju między narodami, dopóki tak jednostki, jak państwa stronić będą i zaprzeczać panowaniu Zbawcy Naszego”. Słowa te stały się drogowskazem dla całych rzesz katolikówi przyszłych pokoleń nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Generał Franco i katolicka Hiszpania, powstanie Cristeros w Meksyku, dyktatura profesora Salazara w Portugalii czy wreszcie generała Pinocheta w Chile. Wszyscy oni – i wielu innych, tu nie wymienionych - walczyli pod sztandarami Chrystusa Króla. Na naszym, rodzimym gruncie trudno nie dostrzec inspiracji encykliką Piusa XI u Romana Dmowskiego, który w 1927r. napisał „Kościół, naród, państwo” czy też w działalności Obozu Narodowo-Radykalnego, którą znamionował silny pierwiastek odrodzenia religijnego tak na gruncie zbiorowym, jak i indywidualnym.
Zachęcam wszystkich do bardziej szczegółowego studiowania doktryny o Społecznym Panowaniu Chrystusa Króla, a szczególnie do modlitwy w intencji uznania tego panowania przez zbuntowaną i zaślepioną ludzkość. Doskonałą okazją do tego może być Msza Święta Wszechczasów sprawowana jutro w kaplicy Bractwa Św. Piusa X, w Łodzi przyul. Obywatelskiej 74, o godz.15. Pół godziny przed Mszą – różaniec. Zapraszamy !
„Wszechmogący wieczny Boże!
Postanowiłeś wszystko odnowić przez umiłowanego Syna swego,
Króla Wszechświata:
spraw przeto łaskawie, aby narody świata,
wskutek ran grzechowych rozdzielone,
poddały się pod Jego przesłodkie panowanie.
Oracja z Mszy na święto Chrystusa Króla
Wszystkie pozycje zacytowane przeze mnie w tekście, a także wiele innych prezentujących omawianą tematykę, są do nabycia w wydawnictwie „Te Deum”. Gorąco zachęcam do lektury!
Na pikietę protestacyjną, która odbędzie się w dniu 22 października b.r. o godz. 13.00 przed Urzędem Miasta w Szczecinie, przy Pl. Armii Krajowej 1. Pikieta ma na celu wyrażenie naszego sprzeciwu wobec bierności rządu, który nie podejmuje żadnych działań dla powstrzymania narastającego kryzysu gospodarczego w Polsce.
Serdecznie zapraszamy!!!
Przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności Wojciech Podjacki
W najbliższą sobotę – 17 października – przypada 160. rocznica śmierci Fryderyka Chopina. Sylwetki tego genialnego kompozytora nie będę tu przytaczał – dość powiedzieć, iż obok Kopernika i Jana Pawła II to chyba najbardziej kojarzone z Polską nazwisko. Doskonałą okazją do bezpośredniego zetknięcia się z dziełem tego wielkiego Polaka będzie koncertw łódzkiej archikatedrze, który odbędzie się właśnie w nadchodzącą sobotę i rozpocznie sięo godz.19.30. Wcześniej - o godz.12, również w archikatedrze - zostanie odprawiona uroczysta Msza Święta w intencji kompozytora, pod przewodnictwem ks. abp. Władysława Ziółka, z udziałem artystycznym uczniów Państwowej Szkoły Muzycznej w Łodzi. Można tylko ubolewać, iż nie będzie to Msza, w jakiej mógł uczestniczyć Fryderyk Chopin, a zatem Msza Św. Wszechczasów, sprawowana w szlachetnym języku łacińskim i przodem do ołtarza, z pięknym śpiewem gregoriańskim oraz mistyczną ciszą podczas kanonu. Najwidoczniej dzieło powrotu Tradycji na jej należne miejsce w Kościele wymaga jeszcze od nas wielu modlitw i ofiar ... Wracając jednak do samego Dnia Chopina w Łodzi warto wspomnieć, że będzie mu towarzyszyła specjalna wystawa zorganizowana równieżw bazylice archikatedralnej. Warto zatem, mimo iście zimowej aury, wybrać się w ten sobotni wieczór na Piotrkowską 265 i pogrążyć się na dwie godziny w autentycznym pięknie chopinowskiej muzyki. Szczególną zachętę w moim odczuciu powinna stanowi możliwość wysłuchania największego chyba dzieła mistrza - I Koncertu fortepianowego e-moll op.11. Koncertu, który stanowi wręcz esencję polskości i który powinien być znany każdemu Polakowi ! Skorzystajmy zatem z możliwości ubogacenia naszego życia kulturalnego -o które przecież narodowcy powinni szczególnie dbać - i podarujmy sobie w ten sobotni wieczór „coś dla ducha”. Niech nasze umysły odetchną nieco od komercjalnego chłamu serwowanego nam co dzień przez telewizje i komercyjne radia, a zamiast tego rozsmakujmy się w autentycznym pięknie – tym bardziej nam bliskim, że polskim.