niedziela, 20 listopada 2011

Rozważania o autorytecie

O sprawie autorytetów we ówczesnym świecie wspomina się dosyć często. Niestety, osoby promowane obecnie jako wzór do naśladowania to raczej karykatury autorytetów. Chciałbym zatem omówić znaczenie i sens tego pojęcia.
W codziennych dyskusjach dosyć często powołujemy się na przykład jednostek, których postawę uważamy za właściwą.
Przede wszystkim pamiętajmy, że branie przykładu z życia danej jednostki ma wpływ nie tylko na nasze zachowanie w określonym momencie - może bowiem być również czynnikiem kształtującym charakter. Jest to bardzo ważne szczególnie wtedy, gdy ma się kilkanaście lat. Jednymi z bardziej zauważalnych autorytetów, za którymi wielu podąża z braku wystarczająco wybitnych wzorców współczesnych, są postaci historyczne. To właśnie w nich widzi się osoby, których szlakiem należy podążać.
Postawa związana z autorytetem może być też przejawem krótkotrwałej fascynacji dziedziną, którą dana "wielka postać" reprezentuje. Taki "słomiany zapał" często mija wraz z upływającą młodością. Rodzi się pytanie, czy z takiej fascynacji pozostanie coś więcej, niż wspomnienie beztroskich lat?
Najpierw poruszę kwestię autorytetu wśród władz państwowych. Kiedy patrzy się na dawne filmy (przedwojenne), wówczas dostrzega się większy szacunek do ludzi mających w swych rękach władzę. Obecnie jest to raczej niemożliwe. Codziennie można usłyszeć wulgarne słowa dotyczące najwyżej postawionych osób w państwie. Trzeba się jednak zastanowić jaki jest tego powód. Czy ten brak szacunku nie jest przypadkiem powiązany z samym ustrojem demokratycznym? Osoby stojące w owym ustroju na górze nie mają w sobie dość mocy, by traktować je poważnie, ich zachowanie nie skłania do okazywania im szacunku. Trzeba również pomyśleć, czy aby w naszym kraju nie występuje ochlokracja, czyli rządy tłumu. Zauważmy, iż politycy swoje działania opierają na badaniach popularności. Kiedy parę procent poparcia spadnie, od razu następuje reakcja "pod publikę", aby słupki znowu podskoczyły do góry. Takie zachowanie z pewnością nie czyni ich „mężami stanu”.

Człowiek, jako tzw. "istota stadna", szuka w życiu czegoś, z czym mógłby się utożsamiać. Dosyć często widać, że w przeróżnych akcjach wykorzystywani są ludzie "medialni", znani dookoła i mogący wpłynąć na decyzję dotyczącą jakiejś sprawy. Oglądając telewizję można się przerazić. Poruszane są przeważnie tematy błahe. Słyszy się tylko „prawdę” podaną na tacy, promowana jest przy tym postawa „rób ta co chceta”. Tak naprawdę przy takim postawieniu sprawy niejeden człowiek, zwłaszcza młody, ma prawo się pogubić.
W latach szkolnych padają słowa o tym, że nauczyciel powinien w jakimś stopniu mieć wpływ na ucznia. Jednak z własnego doświadczenia wiem, że nauczyciela owszem, można lubić, aczkolwiek mało kto z młodych bierze na poważnie zdanie pedagogów.
Kwestia jest bardzo prosta. Autorytet nauczyciela upadł w tych czasach i ciężko go będzie podnieść. Nie chciałbym roztrząsać w tym artykule przyczyn, dla których tak się stało. Powodów zapewne jest bardzo wiele. Na pewno każdy z nas ma wyrobione zdanie na temat sytuacji systemu edukacyjnego.
Przykładem może być obraz lekcji historii, kiedy 3/4 klasy śpi, rozmawia itd. Nie jest to, delikatnie mówiąc, zadowalający widok. Tak przynajmniej ja to zapamiętałem. Teraz - sądząc po dyskusjach z jeszcze młodszymi ode mnie - raczej nic się na lepsze nie zmienia.

Oczywiście nie mogę pominąć ważnej instytucji, jaką jest rodzina. To ona - w głównej mierze poprzez wychowanie - może wpłynąć na światopogląd dziecka. Wychowawczy autorytet rodziny traci jednak na sile w obecnych czasach. W dużej mierze wpływają na to różne ustawy i rezolucje, narzucane czy to przez UE, czy przez "nasze" państwo. Jest to jeden z największych grzechów naszych czasów. Mieszanie się do spraw rodziny musi zostać przerwane. W innym wypadku zostawimy dziecko państwu, co często oznacza pozostawienie go samemu sobie, a to może być fatalne w skutkach. Rodzina powinna być podstawową instytucją społeczną. To właśnie ona powinna przygotowywać dziecko do życia.

Szkoła jest oczywiście ważna i nieraz słyszało się, iż jest to nasz „drugi dom”. Być może drugi, ale i na drugim miejscu - z pewnością nie równoprawny i równorzędny z rodziną. Wszelkie wnikanie w życie rodzinne czy próba zmieniania pojęcia rodziny to rzeczy, które powinny być z miejsca odrzucane (pomijając oczywiście rozsądne próby ingerowania w przypadku oczywistych patologii).
W poszukiwaniu autorytetu i wzorca można „użyć” również środowiska, w którym się przebywa. Od małego człowiek dorasta w obrębie znajomych ze szkolnej ławki lub z podwórka. Kształt grupy jest zazwyczaj taki, że najmłodszy stara się dorównać najstarszemu. Przeważnie są to tylko znajomości kreujące pewne zachowania, ale nie stabilizujące psychiki na przyszłe życie. Zależy to też oczywiście od tego, na czym skupia się owa grupa. Na ogół są to jednak luźne, koleżeńskie „społeczności”, nie stawiające sobie za cel formowania czyjegokolwiek charakteru. Spora ilość znajomości ulatnia się wraz z upływającym czasem. Zmieniają się otaczający nas ludzie, więc dawne przyjaźnie nie mają na nas aż tak wielkiego wpływu. Nieco inaczej będzie, jeśli zaczniemy działać w ramach jakiejś organizacji. Wtedy w znacznie większym stopniu wytwarza się autorytet grupy czy poszczególnych osób działających dłużej i stojących wyżej w hierarchii. Czynnik kształtowania charakteru jest tu znacznie silniejszy. Polecenia, które mamy do wykonania, poznawanie historii i tradycji organizacji, dyskusje i wykłady – to wszystko tworzy więź, większą chęć działania, poczucie obowiązku i wiele innych ważnych cech, które przydadzą się nie tylko w działaniu organizacyjnym, ale i innych zadaniach wykonywanych w życiu.

Wszystko to może mieć swoje plusy i minusy. Plusy mogą występować, gdy naśladowane zachowanie jest potrzebne społecznie, gdy prowadzi do odbudowania wartości w narodzie, mobilizuje do działania społecznego, wykazywania się w różnych inicjatywach. Minusy są takie, iż aktywność organizacyjna może prowadzić do ślepego podążania za osobą, którą chce się naśladować. W takim wypadku może zaniknąć wyciąganie wniosków z tego, co się robi. Dojść może do zastoju samodzielnego myślenia, a taki zastój to coś bardzo niepożądanego w czasach, gdy przekaz medialny zastępuje chęć do refleksji.
Wracając do tematu autorytetów: nie można nie poruszyć kwestii postaci historycznych, o których wspomniałem na początku. Wiadomo, że lektura książek o dawnych czasach prowadzić może do pochopnej idealizacji danej postaci. Skutkiem może być niebezpieczne bujanie w obłokach, siedzenie z głową w chmurach, oddawanie się jałowym marzeniom, ostatecznie zaś - brak pomysłu na działania "tu i teraz", a w dalszym zakresie - zaniedbanie przyszłości. Oczywiście traktowanie wybitnych postaci historycznych jako wzorców postępowania nie jest samo w sobie niczym złym. Należy jednak wiedzieć, co chcemy wydobyć z lekcji historii, co jest jeszcze przydatne w naszej epoce i jaka postawa jest obecnie możliwa.

Reasumując, autorytet jako taki jest potrzebny w życiu ludzi. Można z niego czerpać pozytywną energię do działania, wytyczyć sobie ścieżkę, formować dzięki niemu mocny charakter. Nie wolno jednak krok w krok, słowo w słowo naśladować czyjegoś zachowania. Trzeba zachować własne „ja”, rozwijać swoje zainteresowania, ulepszać się w tym, w czym człowiek czuje się dobrze.
Przede wszystkim należy jednak powstrzymać mieszanie się państwa i massmediów do instytucji rodziny, a także niszczenie pozycji nauczyciela przez obecny system edukacji. Paradoksalnie doszło do tego, że trzeba się bronić przed „elitami i wzorami do naśladowania” - przed ludźmi, którzy sami się tak nazwali. Dla charakteru przyszłych pokoleń jest niezwykle istotne, jak będą sobie radzić z wyzwaniami czasów i z własnym, osobistym życiem. Autorytet i wychowanie powinny pomagać młodemu człowiekowi wkraczać w dorosłe życie. To wszystko jest obecnie mocno utrudnione. Jeżeli nawet pozycja rodziny w miarę jeszcze się trzyma, to szkoła praktycznie w ogóle nie przygotowuje młodego człowieka do radzenia sobie mentalnie z nadchodzącymi problemami.
Żyjemy w czasach ciekawych, które stawiają przed nami wielkie wyzwania. Jednym z ważniejszych będzie zbudowanie i utrzymanie autorytetu wszędzie tam, gdzie powinien on funkcjonować. Jeżeli chcemy mieć silne państwo, to potrzebujemy silnego społeczeństwa, złożonego z jednostek o silnym charakterze. Wszystko po to, aby sprostać jako naród coraz to większym wymaganiom obecnego świata. Na pewno w takowym wychowaniu nie pomogą wzorce promowane współcześnie, zwane często „wzorcami europejskimi”. Trzeba się jednak zastanowić co z tej Europy zostało, ba - ile jest tak naprawdę „Europy w Europie”.

KrzychuLDZ

Artykuł ukazał się w 25 numerze Młodzieży Imperium

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz