Kolejna niedziela, pochmurna, nieciekawa i pewnie gdybym nie zaczął jej od mocnej kawy, to dalej poszedłbym spać. Niedziela, w której Polacy po wszystkich kilkumiesięcznych kampanijno- kabareciarskich wystąpieniach różnych opcji politycznych stanęli przed wyborem. Jedni postanowili wybrać tych, drudzy tamtych, a jeszcze inni... Wszystkiemu wtórowały media, które starały się budzić napięcie i grozę w tym jakże flegmatycznym wydarzeniu. Ja wyłączyłem telewizję. Dzisiaj stanąłem przed innym wyborem.
Po raz kolejny sięgnąłem po interpretacje Marka Grechuty. Człowieka, którego utwory towarzyszą mi przez całe młode życie, które bez wątpienia budowały i wciąż budują moją osobę, które budują nastrój chwili i dają podstawę do długotrwałych rozważań na różnorakie zagadnienia.
Wielkim trzeba być artystą by dać tyle innym.
Po raz kolejny sięgnąłem po interpretacje Marka Grechuty. Człowieka, którego utwory towarzyszą mi przez całe młode życie, które bez wątpienia budowały i wciąż budują moją osobę, które budują nastrój chwili i dają podstawę do długotrwałych rozważań na różnorakie zagadnienia.
Wielkim trzeba być artystą by dać tyle innym.
Dziś mija piąta rocznica śmierci poety.
Marek Grechuta 10.12.1945 - 9.10.2006.
Panie Marku, dziękuję.
Maciek Yogi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz