Istnieją w Polsce dwa obozy polityczne: obóz narodowy i obóz Frontu Ludowego, którego rdzeniem jest partia komunistyczna, a którego motorem i najwartościowszą kadrą są Żydzi (burżuazji żydowskiej nie wyłączając). Wszystko, co mieściło się między tymi dwoma obozami, - między dwoma kamieniami młyńskimi politycznej siły i politycznej aktywności, - zostało już właściwie zmielone na miazgę.
Nawet ludowcy, którym pewne odłamy prasy starają się robić reputację „trzeciego wielkiego obozu”, schodzą stopniowo z widowni, jako czynnik samodzielny. Duża ich część, - przeżarta przez komunistyczne jaczejki, - należy już po prostu do Frontu Ludowego. Część ta w szybkim tempie wzrasta i wzrastać będzie. A to, co do tej części nie ma możności należeć, to nieuchronnie zleje się z obozem narodowym, lub powlecze się w jego ogonie.
Niech się nie łudzą ci, którzy chcą znaleźć lekarstwo na nie dającą się pogodzić przeciwstawność dwóch obozów krańcowych w tworzeniu „centrum”, mającego stanowić watę, łagodzącą bezpośrednią walkę obozu narodowego z żydo-komuną. Centrum takie, - gdyby zaczęta po wyborach łódzkich, ożywiona krzątanina około jego zmontowania doprowadziła istotnie do czegoś w rodzaju jego narodzin, - może co najwyżej na czas pewien zamącić przejrzystość sytuacji. Zmienić jej jednak nie zdoła. Istnieją w Polsce (poza Rusinami i Niemcami - na wschodnich i zachodnich kresach) dwa tylko wielkie obozy polityczne - i na to nie ma rady.
Między tymi dwoma obozami toczy się walka. Walka ta będzie przybierać na sile - i będzie się toczyć tak długo, dopóki jeden z tych obozów nie osiągnie nad drugim zwycięstwa.
Nie zmieni tego stanu rzeczy również i to, że aparat państwowy, będący w ręku sanacji (która w społeczeństwie skurczyła się niemal do nicości) zajmować chce, czy chcieć będzie, pozycję neutralnego i łagodzącego ostrość tarć mediatora między obu walczącymi obozami.
Na to, aby być podobnym mediatorem, trzeba mieć samemu budzącą respekt siłę. Czy sanacja tę siłę posiada? Z całym spokojem odpowiedzieć możemy, - że nie!
W czasach, gdy rządy opierały się na odrębnej, a mocnej warstwie, czy kaście, - na szlachcie, czy na starej, wyrobionej, ożywionej duchem korporacyjnym biurokracji, - mógł monarcha czy kanclerz nawet przez czas długi rządzić wbrew głównej masie ludności. Ale dzisiejsze warunki, zwłaszcza w Polsce, są zupełnie inne.
Nasz obóz stoi w Polsce oko w oko z komuną i Żydami. Przyszłość Polski zależy od tego, czy w zmaganiu naszym obóz narodowy Żydów i komunę zwycięży - czy też zostanie przez nich pokonany. Nie istnieją w kraju siły polityczne, które by odpowiedzialność za przyszłość kraju na serio z nami dzieliły. Odpowiedzialność ta obciąża tylko i wyłącznie nas.
Odpowiedzialności tej się nie boimy. Atak żydo - komuny na Polskę gotowi jesteśmy odeprzeć, licząc na siły własne, oraz na to, że w decydującej chwili wszystkie czynniki szczerze polskie, jeśli nie w całości, to w przeważnej części, opowiedzą się także po naszej stronie.
Wiele oznak „na niebie i ziemi” wskazuje, że główny atak Kominternu, po nie udaniu się próby bolszewizacji Hiszpanii i innych niepowodzeniach na Zachodzie, zwrócony zostanie na naszą część Europy, a przede wszystkim - na Polskę. Czekają nas zadania wielkie i trudne.
Jeśli chcemy atak żydo - komuny odeprzeć od razu i w zarodku zdusić, - jeśli chcemy uniknąć rozdarcia i zniszczenia, związanego z wojną domową na wzór hiszpański - musimy być silni. Tak, aby wróg nie odważył się nas zaczepić. Zasada ,,si vis pacem, para bellum” ma wartość zarówno w polityce zewnętrznej, jak i wewnętrznej. To też wzmacnianie obozu narodowego - a wzmacnianie bezpieczeństwa wewnętrznego Polski - to są dziś synonimy.
Nie da się zresztą zaprzeczyć, że siły naszego przeciwnika są duże. Po pierwsze, dysponuje on trzy, czy nawet czteromilionową masą, skupionych w miastach, a więc w ośrodkach nerwowych kraju, urodzonych zwolenników Frontu Ludowego: Żydów. Po wtóre, dysponuje dużą częścią ludności ruskiej. Po trzecie, dysponuje wcale poważnymi zgrupowaniami ludności polskiej, zarówno w mieście, jak na wsi.
Nie ukrywajmy prawdy: nawet w Łodzi, będącej jedną z naszych twierdz, wśród rdzennie polskiej ludności ujawniona została obecność wcale mocnych ośrodków komunistycznych i socjalistycznych, - będących w mniejszości, ale istniejących.
Musimy tym siłom przeciwstawić mocny opór. Musimy, pomimo, że znajdujemy się w warunkach trudnych - i że aparat państwowy mamy dzisiaj raczej przeciw sobie.
I wiemy o tym, że radę sobie damy. Mając masy - i to takie masy, nie tylko ilościowo, ale jakościowo, - mając coraz tęższą warstwę przywódców, w której wybijają się w młodym pokoleniu jednostki tej miary, co przywódca narodowej Łodzi, adwokat Kazimierz Kowalski, - mając wielką ideę i kapitał wielkich zasług i doświadczeń, uosobiony w Romanie Dmowskim i jego generacji, - mając jasny plan działania i ścisłe polityczne wytyczne i cele, nie zmierzające tylko do odparcia wrogiego ataku, ale pozytywnie zwrócone ku wszechstronnej przebudowie i odrodzeniu Polski, - mając wreszcie po swojej stronie prawie wszystko, co najlepsze i najwartościowsze w narodzie, - nie boimy się ani odpowiedzialności, którą niesie z sobą wielka rozgrywka, ani odpowiedzialności, którą włoży na nas zwycięstwo.
Jesteśmy gotowi zarówno do wzięcia na siebie zadania obronienia Polski przed grożącymi jej dziś niebezpieczeństwami, jak i zadania pokierowania sterem Polski na przyszłość.
Łódź wyświetliła położenie. I nam, i krajowi pokazała, jaka odpowiedzialność ciąży na naszym obozie - i wykazała, że w naszym obozie leży zbawienie kraju.
nakładem własnym, Warszawa 1936
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz