poniedziałek, 1 listopada 2010

Samorządność a partyjność.

  Wielkimi krokami zbliżają się wybory samorządowe, wielu mieszkańców, którzy nie są jeszcze do końca zmęczeni naszą wielką polityką lokalną przez małe „w” zastanawia się co ma zrobić i na kogo zagłosować, żeby nie wyrządzić szkody miastu. W tym właśnie momencie stawiam sobie naprzeciw dwa terminy : samorządność i partyjność. Patrząc na obecne warunki polskiej polityki na to kto rozdaje karty i kto jakie stanowiska zajmuje możemy dojść do wniosku, iż są one ze sobą nierozerwalne i jedno bez drugiego istnieć nie może. Wiodące partie chcą poszerzać swoje wpływy na wszystkich płaszczyznach życia politycznego, a samorządy bez ludzi partyjnych pełne byłyby biznesmenów , którzy żyją na wysokim poziomie finansowym, dla których ogromne koszty kampanii wyborczej nie są szczególnym wydatkiem. 

  Bez wątpienia idea samorządności jest dla ludzi, którzy są zainteresowani interesem lokalnym i największą dla nich nagrodą powinien być rozwój regionu , na którego rzecz pracują. Zupełnie co innego obserwujemy obecnie, a czego winą jest partyjność. Priorytetem dla polityków nie są wyniki obserwowane w terenie, a jedynie wyniki na ich własnym podwórku, którym nie jest region, to podwórko jest partią, w której chcą uzyskać jak najwyższą pozycję. Zastanawiam się zatem jaki sens mają wybory samorządowe. Oczywiście dla nas narodowców są one bardzo ważne. Kiedy ruch narodowy miał się w Polsce dobrze, narodowcy wiedzieli jaki potencjał drzemie w władzy lokalnej, ale co teraz kiedy ruch narodowy jest na marginesie? Reasumując. Partyjność i samorządność na obecnej scenie politycznej są nierozerwalne, ale partyjność jest jak rak, który bezlitośnie toczy idee samorządności.

Maciek Yogi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz