23 listopada w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego odbyło się spotkanie pod tytułem "Pałowanie demokracji - o krwawym tłumieniu obywatelskich protestów". Łódzcy narodowcy, zachęceni zapowiedzią obecności uczestników warszawskiej kontrmanifestacji z 11.11.2010, postanowili wziąć udział w tej dyskusji.
Na spotkaniu stawiło się sześciu przedstawicieli Łódzkiego Ruchu Narodowego "Szczerbiec", gdy dyskusja w zasadzie się już rozpoczęła i prowadzona była między kilkoma wcześniej przybyłymi osobami (jak później można było wnioskować z ich wypowiedzi, w większości byli to właśnie kontrdemonstranci z 11 listopada). Przybycie narodowców przerwało jednak atmosferę kółka wzajemnej adoracji. Jeden z uczestników spotkania, zapewne rozpoznawszy profil ideowy nowych gości, powitał ich słowami : "No tak, może jeszcze w dwudziestu przyjdźcie". Moderatorka dyskusji, prawdopodobnie podzielając opinię swojego wspomnianego kolegi na temat nacjonalistów i być może obawiając się ich negatywnego obrazu lansowanego w mediach, poinformowała niczym nauczycielka w szkole podstawowej, że dyskusja polega na wzajemnej wymianie zdań... Postawa narodowców mogła być zatem zaskoczeniem dla reszty, gdyż przybyli właśnie po to, by skonfrontować swoje poglądy z innymi i porozmawiać.
Całość debaty w zasadzie rozrastała się w bardzo wielu kierunkach. Mowa była o przemocy policji, szczególnie wobec kontrdemonstrantów z 11 listopada (choć tej przemocy środowiska lewicowe nie widziały chociażby podczas pacyfikowania legalnej demonstracji ONR w 2008 roku we Wrocławiu), jej zasadności bądź bezzasadności ("społeczeństwo ma prawo reagować fizycznie na przemoc policji i państwa"), jej zakorzenieniu w rzekomo prawicowych poglądach policjantów (nazywanie gejów "pedałami" na policyjnym forum internetowym miało być na to koronnym dowodem) i tak dalej. Była mowa o sochaczewskim katowaniu młotkami przez lewaków, padały takie nazwiska jak Blumsztajn czy Sutowski. Z drugiej strony usłyszeć można było zarzuty wobec Marszu Niepodległości o "faszyzowanie". W zasadzie standard. Delegacja ŁRN-u zgrabnie odpierała różnorakie zarzuty wobec ruchu narodowego, jednocześnie wprawiając momentami stronę przeciwną w zakłopotanie, z którego próbowano wybrnąć pokrętnymi wywodami, kończącymi się zmianą tematu.
W ciągu tych ponad dwóch godzin rozmowy powstawało bardzo wiele mniejszych wątków, których spisanie tutaj byłoby naprawdę karkołomnym zadaniem, ale można spokojnie powiedzieć, że łódzcy narodowcy zaprezentowali się bez wątpienia bardzo dobrze. Nie kłócili się na siłę, lecz konfrontując swoje poglądy z poglądami strony przeciwnej opierali się na solidnych argumentach. Spokojnie wizytę można zaliczyć tę wizytę do udanych. Oby tak dalej!
Dębowy
od redakcji:
Jako uzupełnienie relacji kolegi można dodać, iż dyskusja z lewakami, była mocno utrudniona, bowiem oprócz ogólników i wytartych sloganów, tak naprawdę nie mówili nic. By być uczciwym trzeba napisać o jednym z głosów, który przestrzegał przed tzw. ustawą przeciwdziałaniu terroryzmowi, na której podstawie, można zatrzymać człowieka, bez jakichkolwiek racjonalnych przesłanek. I tutaj 100% racji .Narodowcy wraz z kibicami, którzy są obecnie jedną z najbardziej dyskryminowanych przez system grup, podzielają takie obawy. I są temu nowemu totalitaryzmowi całkowicie przeciwni.
Kilkakrotnie zmieniali temat, gdy rozmowę staraliśmy się konkretyzować. Nie potrafili, oprócz ewidentnych manipulacji a nawet kłamstw powiedzieć nic konkretnego. "Legalność" drugiej blokady oraz "brak" możliwości jej opuszczenia :) wzbudzały tylko uśmiech politowania.
Kolejną ciekawą rzeczą, było to że nagle lewakom i anarchistom nie podoba się " gazeta wybiórcza", z którą tak chętnie współpracują a nawet niektórzy piszą na jej łamach.
Reasumując życzymy "wolnościowcom" spod znaku "a " w kółeczku, którzy tak strasznie narzekali na policję 11 listopada, żeby nigdy nie byli tak traktowani, jak system traktuje nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz