sobota, 15 sierpnia 2009

15 sierpnia po nowemu


























15 sierpnia to dzień dla Polaków szczególny. Zbiegają się ze sobą dwa święta: Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny i Święto Wojska Polskiego. Tego dnia przypada także rocznica jednej z najważniejszych bitew w historii ludzkości - Bitwy Warszawskiej.
Niestety, w tym roku tak ważna dla Polaków data zostanie zbeszczeszczona koncertem tzw. "gwiazdy" - Madonny.
Nie trzeba być znawcą współczesnej muzyki, by wiedzieć o twórczości i skandalicznych zachowaniach Madonny. Piosenkarka ostatnimi czasy notorycznie obraża uczucia religijne milionów chrześcijan na całym świecie. Do najgłośniejszych jej skandali należą choćby: przybicie się do krzyża podczas występu, używanie cierniowej korony, odnoszące się do Chrystusa, wypowiedzi o tym, że Jezus Chrystus podnieca piosenkarkę. A wszystko to w imię zysku i kariery...
"Gwiazda", mieniąca się "królową popu" na scenie przypomina jednak bardziej podstarzałą prostytutkę, aniżeli królową. 51-letnia Madonna na każdym koncercie występuje w prowokujących strojach, oszukując sama siebie, że jej ciało jeszcze kogokolwiek podnieca.
Widocznie ostatnie lata przyniosły piosenkarce zbyt mało wrażeń, gdyż po raz kolejny postanowiła uderzyć w katolicyzm i Boga. Tym razem padło na chrześcijańską od wieków Polskę.
Nikt nie wmówi mi bowiem, że 15 sierpnia nie był wyborem świadomym Madonny. Jak zwykle chodzi przecież o szum medialny i zainteresowanie piosenkarką - nota bene wokalnie, wg ocen ekspertów bardzo słabą (czymś więc trzeba wzbudzać zainteresowanie fanów). Wybrana data jest więc, wg mnie, paskudną prowokacją. Madonna obiera sobie od lat za cel ataków i prowokacji katolików. Dlaczego? Wszakże nie od dziś wiadomo, że praktycznie od czasów II soboru watykańskiego katolicyzm można opluwać i deptać na każdym kroku, a wielu hierarchów kościelnych zamiast walczyć o godność wiary, jeszcze przeprosi, że wiara stanęła na drodze.
I o samej piosenkarce zwanej Madonną to tyle. Ona jest tylko narzędziem pseudokultury źle pojętej wolności, zgniłego konsumpcjonizmu i hedonizmu. Problem jest głębszy, bo obnaża słabość katolicyzmu i polskiego Narodu.

Najbardziej smuci mnie, jako Polaka i katolika, reakcja polskiego społeczeństwa, a właściwie brak reakcji. Jedynie nieliczne organizacje katolickie odważyły się zaprotestować przeciwko koncertowi. Zaczynając od najważniejszych osób w państwie, a kończąc na zwykłych obywatelach chęci sprzeciwu niestety nie widać...
Jest to tym bardziej przykry fakt, patrząc przez pryzmat paru czynników.
Najważniejszym z nim jest nasza tożsamość. Czy się komuś podoba, czy nie, Polska i Polacy wyrośli z tradycji chrześcijańskiej, która była i jest fundamentem cywilizacji łacińskiej. Obecne czasy coraz częściej, właśnie w takich momentach dowodzą, że nasz Naród, a szczególnie młode pokolenie z katolicyzmem zaczyna mieć niewiele wspólnego. Szczególnie młodzież podchodzi do owego koncertu bardzo optymistycznie, albo ze zdziwieniem pytając w jaki sposób kłóci się on z wiarą, albo wręcz pogardliwie wypowiadając się o, w ich mniemaniu, ograniczającej wolność człowieka religii. Najbardziej zaś przeraża hipokryzja tych, którzy w sobotę w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny najpierw pójdą do kościoła, a potem na koncert!
Kiedy w 2005 roku umarł nasz wielki rodak - papież Jan Paweł II, świat z uznaniem i w zachwycie patrzył na Polskę i Polaków - szczególnie tych młodych. Czas niestety pokazał, że tamte czyny młodych, z perspektywy czasu, okazały się bezowocne. Może to mocne słowo, ale jaką wartość miały tamte gesty zjednoczenia, tłumy pod pomnikami, masowe msze św. , jeśli dziś te same osoby
nie pamiętają nic z nauki naszego papieża? Jeśli zaś pamiętają i czynią w ten sposób- tym gorzej to świadczy o nich i o nas wszystkich. Jan Paweł II - wielki patriota, obrońca naszej katolickiej tożsamości, człowiek czynu i wierny sługa Matki Bożej, większość swojej nauki kierował do młodych właśnie. Oni go słuchali, klaskali, płakali ze wzruszenia, a gdy nadchodzi czas próby część z nich optymistycznie witać będzie "królową popu", bluźniącą Bogu i naszej tożsamości przy każdej okazji, do tego w święto Królowej Polski.
Zawiedli także hierarchowie Kościoła. Nie zrobili oni w zasadzie nic , by zapobiec koncertowi. Na wielu kazaniach słuchamy listów arcybiskupów polskich - listów pełnych mądrości i pouczeń o obowiązku obrony katolickiej wiary, odwołujących się do nauki Jana Pawła II. Szkoda tylko, że w takich momentach zapominają o tej nauce...
Wreszcie dochodzimy do tych polityków, którzy w swoich programach podkreślają katolicko - narodowe, tożsamościowe poglądy. Oni także nie kwapią się wystąpić w obronie godności polskiego Narodu i kultury. Przecież nie wypada - bo wiadomo - poprawność polityczna, no i Unii Europejskiej też się może to nie spodobać...

No cóż ... puentując - takie wydarzenia smucą duszę każdego Polaka, zarówno tego wierzącego, jak i tego, który wierze chrześcijańskiej przyznaje zasługi w budowie polskiego państwa i Narodu. Takie dni, jak ten nadchodzący sobotni, są okazją do ponurych refleksji nt. naszej duchowej i narodowej słabości oraz marionetkowości tych, którzy nami rządzą.
A dla tych, którzy bronić chcą wiary , polskości i na koncert "królowej popu" się nie wybierają niech 15 sierpnia będzie przesłaniem - że Królowa i Madonna dla Polaków jest tylko jedna i jest nią Najświętsza Maryja Panna.

Maciek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz