czwartek, 23 czerwca 2011

Narodowcy w siedzibie "Krytyki Politycznej"

W ostatni czwartek (16.06.2011) w łódzkim oddziale Krytyki Politycznej odbyła się projekcja dokumentalnego filmu "Kocham Polskę" oraz następnie dyskusja dotycząca działalności Młodzieży Wszechpolskiej. Uczestnicy spotkanie próbowali odpowiedzieć na pytanie "Kim są ci ludzie? Gdzie jest źródło ich fundamentalizmu? Jakie są ich motywacje? Droga życiowa? Co spowodowało, że zaangażowali się w działalność społeczną i polityczną?" czytamy na stronie KP (http://www.krytykapolityczna.pl/Lodz/Lodz16czerwca-KochamPolske-/menuid-268.html) . Gośćmi specjalnymi byli Seweryn Blumsztajn (dziennikarz "GW") i Maria Zmarz-Koczanowicz (reżyserka). Za prowadzenie odpowiadał dr Mikołaj Mirowski (KP). W debacie brali udział także przedstawiciele łódzkiej Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego.

Łącznie frekwencja wyniosła ok. 20 osób i w takiej też grupie uczestnicy spotkania zobaczyli film ukazujący Młodzież Wszechpolską jako organizację, która skupia się tylko na walce z homoseksualistami i feministami, jej działacze zostali przedstawieni jako ślepo oddani Wojciechowi Wierzejskiemu, którzy w ramach wynagrodzenia za posłuszeństwo trafiają potem do sejmu, gdzie ciepłe posadki szykuje dla nich Roman Giertych. Nie jestem krytykiem filmowym, więc nie chcę i nie będę oceniał filmu jako wielki znawca sztuki filmowej. Natomiast mam prawo wyrazić swoją opinię jako Wszechpolak, po tym co zobaczyłem. Produkcja "Kocham Polskę", reżyserowana przy udziale Marii Zmarz-Koczanowicz stawia wiele ważnych pytań, lecz nie pozostawia nam właściwie żadnych odpowiedzi, które mogły by "rzucić światło dzienne" na działalność młodych narodowców. Kiedy oglądałem film wspólnie z przedstawicielami środowisk lewicowych reagowali oni głównie śmiechem na to co widzieli. Nie świadczy to zbyt dobrze o rzetelności przekazu. Dokument zamiast burzyć stereotypy i dociekać prawdy, tylko je wzmacnia i ugruntowuje.

Kiedy zaczęła się debata, pani reżyser podkreślała, że przedstawiła tylko te metariały filmowe, które wybrała wspólnie z Wszechpolakami. Z tego co słyszałem prawda jest odrobinę inna, ponieważ można było wybrać sceny w których środowisko wszechpolskie nie jest ukazane po raz kolejny stereotypowo i materiałów takich było wiele, lecz jeśli chcę się kogoś koniecznie zaszufladkować to tak się robi... Następnie debata zaczęła nabierać rumieńców, bo do dyskusji przyłączyli się młodzi, łódzcy narodowcy. Na sali widać było lekkie poruszenie, a może i demoniczny strach, ponieważ parę minut wcześniej pan Seweryn Blumsztajn swoją wypowiedzią budował obraz pełen zgrozy, nadchodzącej fali nacjonalizmu w całej Europie i przestrzegał, że "Ci ludzie z tego filmu", którzy wtedy do władzy doszli jako nieopierzone pisklęta, jeszcze do sejmu kiedyś powrócą i może stać się to już niebawem, ponieważ wybiją się na "nadchodzącej fali". Argumentował to faktami z którymi i ja się mogę zgodzić. A mianowicie czynnym udziałem i obecnością polskich narodowców w życiu społecznym i politycznym. Były redaktor "GW" zauważył także coraz większy wpływ polskiej myśli narodowej na społeczeństwo. Straszył też faszysto-kiboli. W tych ludziach widzi przyszłe bojówki polskich nacjonalistów. Kiedy zapytałem ,czy każdy "kibol" jest faszystą (więc Leszek Miller, kibic Widzewa Łódź chyba też?), czy może tylko ten jest zły, który krzyczy "DONALD MATOLE TWÓRZ RZĄD OBALĄ KIBOLE" usłyszałem dość ciekawe i zawiłe wyjaśnienie. Według pana Seweryna Blumsztajna obecnie "władze na stadionach i wśród kiboli" przejmują polscy neofaszyści, czyli tacy ludzie chyba jak ja... Ciekawe skąd pan redaktor posiada tego typu informację? Widać dużo się pozmieniało na tych naszych, polskich stadionach... zamiast iść wzorcem Europy gdzie w środowiskach "kibolskich" rządzą chuligani to u nas się tam powpychali Ci paskudni Wszechpolacy... Oczywiście wtórowała temu pani reżyser, która była w posiadaniu informacji, iż Młodzież Wszechpolska prowadzi podczas meczy piłki nożnej akcje rekrutacyjne i na stadionach to nie koniec! Źli narodowcy, jeżdżą także po małych miejscowościach, gdzie wyszukują ludzi w wieku gimnazjalnym i licealnym, obiecują im posady w sejmie, rozdają czarne koszulki z symbolem organizacji, a następnie jak w prawdziwiej sekcie, tworzą z nich ślepo oddanych szeregowych, którzy tak naprawdę to nie wiedzą "o co w tym wszystkim chodzi". Szkoda, że Pani Maria Zmarz-Koczanowicz zapomniała dodać o tych "łapankach", które to zapewne źli neofaszyści przeprowadzają na ulicach polskich miast.

Pisałem już o faszysto-kibolach, stadionowych i miastowych werbunkach, więc na koniec myślę, że należy wtrącić mały wątek historyczny, który pojawił się podczas debaty. Kiedy już uczestnicy dyskusji zorientowali się, że nie jesteśmy do końca po ich stronie, a ja się przedstawiłem jako członek Młodzieży Wszechpolskiej, momentalnie jak grom z jasnego nieba pan Seweryn Blumsztajn poprosił mnie o wytłumaczenie się z "numerus clausus" i "getta ławkowego". Odpowiadając, starałem się opisać problem na polskich uczelniach jaki panował w czasach międzywojennych i prosiłem o zrozumienie specyfiki tamtego okresu oraz spojrzenie przez pryzmat narodowy na sytuację ekonomiczną czasów dwudziestolecia międzywojennego. Apelowałem także, aby nie wałkować tego tematu przy każdej możliwej dyskusji na temat działalności Młodzieży Wszechpolskiej, bo to co wydarzyło się 100 lat temu niekoniecznie musi nam, obecnym działaczom się podobać, lecz jesteśmy świadomi swojej tradycji i odwołujemy się do całej spuścizny Młodzieży Wszechpolskiej okresu lat 20tych. Chcemy nadal kontynuować jej tradycję i pielęgnować to co piękne, a niwelować to co może było niepotrzebne i zbyt pochopne. Pani reżyser wymagała pisma z rąk organizacji, że oficjalnie potępiamy działania naszych poprzedników w sprawie "getta ławkowego" oraz odcinamy się od tej części historycznej spuścizny. Wydaje mi się to bezsensowne, ponieważ nie można odwoływać się tylko do wybranego momentu działalności MW, tak samo jak nie można przyznawać się tylko do części historii narodu polskiego, dlatego też po debacie panowały głosy, iż "byli ludzie z MW i powiedzieli, że od nie chcą się odcinać>", jest to banalne uproszczenie, tak jak i momentami cały film "Kocham Polskę". Następnie padło pytanie do redaktora Seweryna Blumsztajna, o stosunek Gazety Wyborczej wobec rodziny Adama Michnika (ojciec + brat) i tutaj nagle, standardowo została zastosowana taktyka "grubej kreski" i przestroga o kompletnym braku sensu grzebania w historii. Dziwny jest fakt, że tę taktykę wykorzystuje się tylko i wyłącznie wtedy kiedy to wygodne i potrzebne lewicy. Tacy ludzie jak redaktor Michnik ze swojej historii tłumaczyć się nie muszą, lecz już źli neofaszyści "niech się tłumaczą!".

Tak w skrócie mogę opisać to co wydarzyło się w łódzkiej świetlicy Krytyki Politycznej 16 maja 2011 roku, pomijając parę mniej ważnych wątków, jak rozmowa na temat Marszu Niepodległości 2011 (zamiast blokady anty-faszystowskiej, manifestacja "Kolorowej Polski"). Myślę, że zarówno lewa jak i prawa strona była zadowolona z przebiegu spotkania. Cieszy mnie fakt, że dyskusja była na poziomie, każdy mógł zaprezentować swoje zdanie, a kto ma rację to czas pokażę, lecz myślę, że ja osobiście odpowiedź już znam ... Liczymy na dalsze merytoryczne debaty w których mamy szansę obalać stereotypy o "bandzie łysych z wypranymi mózgami, którzy są tylko w stanie przedstawić swoje rację rzucając jakami" i niech ten fakt możliwości otwartej dyskusji między lewicą, a narodowcami trafi do pani Marii Zmarz-Koczanowicz. Mimo różnicy poglądów, Polska będzie zawsze jedna, a niechęć stawania z nami twarzą w twarz to tchórzostwo.

AM

1 komentarz:

  1. Mikołaj Mirowski jest członek Żydowskiej Ogólnopolskiej Organizacji Młodzieżowej, szkoda że nie wiedziałem o tym spotkaniu bo jak widzę film dot. działalności MW głownie z czasów kiedy tam działałem więc mógłbym się do wielu kwestii odnieść a poza tym przypomnieć Mirowskiemu jego trockistowskie poglądy bo studiowałem z nim na jednym roku historię wiec jego poglądy są mi dobrze znane

    OdpowiedzUsuń