"Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego mogą przygnębiać: Łódź pozostaje dopiero trzecim pod względem liczby mieszkańców miastem w Polsce.
Ciągle wyprzedza nas Kraków. Pod koniec trzeciego kwartału 2009 roku (to ostatnie dane, jakimi dysponuje GUS) krakowian było o 12, 2 tys. więcej niż łodzian. 31 października 2009 roku w Łodzi mieszkało 743.525 osób, a w Krakowie - 755. 711 osób.
Dystans między Łodzią a goniącym nas Krakowem od lat zmniejszał się systematycznie. Do przełomu doszło w trzecim kwartale 2007 roku, kiedy Kraków miał o 1.295 mieszkańców więcej niż Łódź.
Proces zmniejszania się liczby ludności dotyka niemal wszystkie duże miasta w Polsce (podobny trend występuje na całym świecie). - W Krakowie też spada liczba mieszkańców, ale nie w takim tempie jak w Łodzi - mówi Stanisław Kaniewicz z łódzkiego Urzędu Statystycznego. - W mniejszym stopniu niż w Łodzi ubywa też mieszkańców we Wrocławiu i Poznaniu.
Demografowie wskazują na dwóch winowajców spadku liczby mieszkańców Łodzi: ujemny przyrost naturalny (różnica między liczbą zgonów i urodzeń) i przyczyny migracyjne. Ujemy przyrost naturalny zaczął się w Łodzi już w połowie lat 80. Wśród pięciu największych miast Polski, do których oprócz Łodzi zalicza się Warszawę, Poznań, Kraków i Wrocław, tylko w Łodzi przyrost naturalny jest ujemny. W trzecim kwartale minionego roku przyrost naturalny wynosił w Łodzi minus 702, a w Krakowie był dodatni i wynosił 471. Nic dziwnego, że tak się dzieje, skoro w Krakowie rodzi się więcej dzieci i mniejsza jest liczba zgonów niż w Łodzi.
- Skłonność kobiet do posiadania dzieci jest taka sama w całej Polsce, ale większa liczba urodzeń w Krakowie niż w Łodzi wynika stąd, że u nich jest większa liczb kobiet w wieku, w którym one najczęściej rodzą dzieci - mówi Stanisław Kaniewicz. - Obliczyliśmy, że potencjalnych matek jest w Krakowie 10 procent więcej niż w Łodzi. Wynika to chociażby z faktu, że w Krakowie jest więcej studentów niż w Łodzi. A połowa z nich to kobiety, które po studiach nierzadko zostają tam na stałe.
Wśród wielkich miast Łódź wyróżnia się także bardzo dużym odsetkiem ludzi starych, co ma wpływ na liczbę zgonów. Ponadto ludzie żyją tu krócej. Średnia długość życia kobiet i mężczyzn jest o kilka lat mniejsza niż w Krakowie. Według najnowszych danych, mężczyzna w Łodzi żyje 68,6 roku, a w Krakowie 74,1 roku. Natomiast kobiety odpowiednio - 79,5 i 81 lat. Dla porównania w Poznaniu mężczyzna żyje średnio 72,7 lat, a kobieta średnio 80 lat.
Kolejna przyczyna spadku liczby mieszkańców Łodzi tkwi w migracji ludności. Łódź ma od dobrych trzech lat ujemne saldo migracji (różnica między liczbą ludności, która się wyprowadza i wprowadza).
Jak mówi Anna Jaeschke z wydziału analiz Urzędu Statystycznego w Łodzi, z ogólnej liczby migrujących z Łodzi prawie 70 procent przenosi się do gmin województwa łódzkiego. Łodzianie najczęściej przeprowadzają się do Brójca, Andrespola, Nowosolnej, Aleksandrowa Łódzkiego i Kalonki. Prawie 14 procent wyprowadzających się łodzian przenosi się do województwa mazowieckiego. W dalszej kolejności łodzianie przenoszą się do województwa wielkopolskiego.
Od 2003 roku nieprzerwanie rośnie w Łodzi liczba urodzeń. Czy mamy do czynienia z baby boomem, który sprawi, że w Łodzi będzie znowu drugim miastem w Polsce pod względem liczby ludności? Demografowie są sceptyczni.
- To nie jest baby boom - mówi Włodzimierz Obraniak, łódzki demograf. - W 2007 roku w Łodzi urodziło się 6 tysięcy dzieci, a w roku 1983 aż 12 tysięcy, a więc jak teraz można mówić o boomie! Ale trzeba to zjawisko dostrzec i walczyć ze stereotypem, że maleje liczba urodzeń, bo tak nie jest.
Przyrost urodzeń wiąże się z tym, że w wiek rozrodczy wchodzą kobiety, urodzone przez matki, pochodzące z wyżu demograficznego przełomu lat 40. i 50.
Taki wyż demograficzny nigdy się potem nie pojawił. Zwiększona liczba urodzeń w latach 70. i na początku 80. to były echa tego wyżu. O obecnym wzroście urodzeń mówi się, że to echo echa wyżu, gdyż obecnie na świat przychodzą dzieci matek urodzonych na przełomie lat 70. i 80. O prawdziwym wyżu można byłoby mówić wtedy, gdyby kobiety rodziły przeciętnie więcej dzieci niż w poprzednim pokoleniu, ale tak się nie dzieje. Dzietność kobiet utrzymuje się nadal na niskim poziomie (współczynnik dzietności wynosi przeciętnie 1,2 dziecka na kobietę), niezapewniającym prostej zastępowalności pokoleń; to znaczy, że średnio jedna kobieta nie rodzi przynajmniej dwojga dzieci.
Według najnowszej prognozy statystyków, obecny wzrost urodzeń skończy się po 2011 roku, kiedy wyraźnie będzie się zmniejszać liczba potencjalnych matek."
Cóż można powiedzieć czytając artykuły, których treść jest niezmienna od lat. Co może powiedzieć mieszkaniec emocjonalnie związany z Łodzią? Smutek pojawia się na twarzy, gdy widzi się jak wygląda stolica Łódzkiego. Czy jest szansa, że „miasto włókniarzy” otrząśnie się z tego marazmu? Czy jest szansa, żeby ludzie nie musieli stawiać sobie pytań: „Czy jest tu dla mnie miejsce?”, „Czy chcę założyć tu rodzinę?” . Co musi się zmienić, żeby Łódź wypłynęła na głębokie wody, czy jesteśmy już skazani na porażkę? Czy zawsze już będziemy „sypialnią” Warszawy? Otóż nie! Łodzi potrzebna jest władza z prawdziwego zdarzenia. Ludzie, którzy nie są zainteresowani partyjnymi potyczkami. Politycy(?) którzy przede wszystkim nie będą przeszkadzać i zniechęcać. Miasto Łódź jest miastem z potencjałem. Doskonale usytuowane z ludźmi o wysokich kwalifikacjach i aspiracjach, którym trzeba dać szansę dalszego rozwoju…
Ciągle wyprzedza nas Kraków. Pod koniec trzeciego kwartału 2009 roku (to ostatnie dane, jakimi dysponuje GUS) krakowian było o 12, 2 tys. więcej niż łodzian. 31 października 2009 roku w Łodzi mieszkało 743.525 osób, a w Krakowie - 755. 711 osób.
Dystans między Łodzią a goniącym nas Krakowem od lat zmniejszał się systematycznie. Do przełomu doszło w trzecim kwartale 2007 roku, kiedy Kraków miał o 1.295 mieszkańców więcej niż Łódź.
Proces zmniejszania się liczby ludności dotyka niemal wszystkie duże miasta w Polsce (podobny trend występuje na całym świecie). - W Krakowie też spada liczba mieszkańców, ale nie w takim tempie jak w Łodzi - mówi Stanisław Kaniewicz z łódzkiego Urzędu Statystycznego. - W mniejszym stopniu niż w Łodzi ubywa też mieszkańców we Wrocławiu i Poznaniu.
Demografowie wskazują na dwóch winowajców spadku liczby mieszkańców Łodzi: ujemny przyrost naturalny (różnica między liczbą zgonów i urodzeń) i przyczyny migracyjne. Ujemy przyrost naturalny zaczął się w Łodzi już w połowie lat 80. Wśród pięciu największych miast Polski, do których oprócz Łodzi zalicza się Warszawę, Poznań, Kraków i Wrocław, tylko w Łodzi przyrost naturalny jest ujemny. W trzecim kwartale minionego roku przyrost naturalny wynosił w Łodzi minus 702, a w Krakowie był dodatni i wynosił 471. Nic dziwnego, że tak się dzieje, skoro w Krakowie rodzi się więcej dzieci i mniejsza jest liczba zgonów niż w Łodzi.
- Skłonność kobiet do posiadania dzieci jest taka sama w całej Polsce, ale większa liczba urodzeń w Krakowie niż w Łodzi wynika stąd, że u nich jest większa liczb kobiet w wieku, w którym one najczęściej rodzą dzieci - mówi Stanisław Kaniewicz. - Obliczyliśmy, że potencjalnych matek jest w Krakowie 10 procent więcej niż w Łodzi. Wynika to chociażby z faktu, że w Krakowie jest więcej studentów niż w Łodzi. A połowa z nich to kobiety, które po studiach nierzadko zostają tam na stałe.
Wśród wielkich miast Łódź wyróżnia się także bardzo dużym odsetkiem ludzi starych, co ma wpływ na liczbę zgonów. Ponadto ludzie żyją tu krócej. Średnia długość życia kobiet i mężczyzn jest o kilka lat mniejsza niż w Krakowie. Według najnowszych danych, mężczyzna w Łodzi żyje 68,6 roku, a w Krakowie 74,1 roku. Natomiast kobiety odpowiednio - 79,5 i 81 lat. Dla porównania w Poznaniu mężczyzna żyje średnio 72,7 lat, a kobieta średnio 80 lat.
Kolejna przyczyna spadku liczby mieszkańców Łodzi tkwi w migracji ludności. Łódź ma od dobrych trzech lat ujemne saldo migracji (różnica między liczbą ludności, która się wyprowadza i wprowadza).
Jak mówi Anna Jaeschke z wydziału analiz Urzędu Statystycznego w Łodzi, z ogólnej liczby migrujących z Łodzi prawie 70 procent przenosi się do gmin województwa łódzkiego. Łodzianie najczęściej przeprowadzają się do Brójca, Andrespola, Nowosolnej, Aleksandrowa Łódzkiego i Kalonki. Prawie 14 procent wyprowadzających się łodzian przenosi się do województwa mazowieckiego. W dalszej kolejności łodzianie przenoszą się do województwa wielkopolskiego.
Od 2003 roku nieprzerwanie rośnie w Łodzi liczba urodzeń. Czy mamy do czynienia z baby boomem, który sprawi, że w Łodzi będzie znowu drugim miastem w Polsce pod względem liczby ludności? Demografowie są sceptyczni.
- To nie jest baby boom - mówi Włodzimierz Obraniak, łódzki demograf. - W 2007 roku w Łodzi urodziło się 6 tysięcy dzieci, a w roku 1983 aż 12 tysięcy, a więc jak teraz można mówić o boomie! Ale trzeba to zjawisko dostrzec i walczyć ze stereotypem, że maleje liczba urodzeń, bo tak nie jest.
Przyrost urodzeń wiąże się z tym, że w wiek rozrodczy wchodzą kobiety, urodzone przez matki, pochodzące z wyżu demograficznego przełomu lat 40. i 50.
Taki wyż demograficzny nigdy się potem nie pojawił. Zwiększona liczba urodzeń w latach 70. i na początku 80. to były echa tego wyżu. O obecnym wzroście urodzeń mówi się, że to echo echa wyżu, gdyż obecnie na świat przychodzą dzieci matek urodzonych na przełomie lat 70. i 80. O prawdziwym wyżu można byłoby mówić wtedy, gdyby kobiety rodziły przeciętnie więcej dzieci niż w poprzednim pokoleniu, ale tak się nie dzieje. Dzietność kobiet utrzymuje się nadal na niskim poziomie (współczynnik dzietności wynosi przeciętnie 1,2 dziecka na kobietę), niezapewniającym prostej zastępowalności pokoleń; to znaczy, że średnio jedna kobieta nie rodzi przynajmniej dwojga dzieci.
Według najnowszej prognozy statystyków, obecny wzrost urodzeń skończy się po 2011 roku, kiedy wyraźnie będzie się zmniejszać liczba potencjalnych matek."
Cóż można powiedzieć czytając artykuły, których treść jest niezmienna od lat. Co może powiedzieć mieszkaniec emocjonalnie związany z Łodzią? Smutek pojawia się na twarzy, gdy widzi się jak wygląda stolica Łódzkiego. Czy jest szansa, że „miasto włókniarzy” otrząśnie się z tego marazmu? Czy jest szansa, żeby ludzie nie musieli stawiać sobie pytań: „Czy jest tu dla mnie miejsce?”, „Czy chcę założyć tu rodzinę?” . Co musi się zmienić, żeby Łódź wypłynęła na głębokie wody, czy jesteśmy już skazani na porażkę? Czy zawsze już będziemy „sypialnią” Warszawy? Otóż nie! Łodzi potrzebna jest władza z prawdziwego zdarzenia. Ludzie, którzy nie są zainteresowani partyjnymi potyczkami. Politycy(?) którzy przede wszystkim nie będą przeszkadzać i zniechęcać. Miasto Łódź jest miastem z potencjałem. Doskonale usytuowane z ludźmi o wysokich kwalifikacjach i aspiracjach, którym trzeba dać szansę dalszego rozwoju…
Maciek "Yogi"
Kobieta została stworzona żeby rodzić dzieci a nie do pracy czy nauki.Rozumieją to nasi wrogowie z islamu czy innych nie białych cywilizacji i ras.Tylko odebranie kobietom ich emancypacyjnych praw i skierowanie aktywności na rodzinę i dom zachęci je do rodzenia dzieci.Jnaczej rasa biała i naród polski zaleje fala obcych rasowo i kulturowo elementów.Rozumiał to czterdzieści lat temu baron EVOLA.Kultura to męskość ,biologia to sprawa kobiet.
OdpowiedzUsuńPowiedz to tym gdzie glowny zywiciel rodziny czyt. mezczyzna zarabia 1200zl na reke. Idea kobiety w domu czekajacej na kwiaty od mezczyzny jest piekna i romantyczna jednak to archaizm. nasze spoleczenstwo jest zbyt biedne.
OdpowiedzUsuńPowiedz to tym gdzie glowny zywiciel rodziny czyt. mezczyzna zarabia 1200zl na reke. Idea kobiety w domu czekajacej na kwiaty od mezczyzny jest piekna i romantyczna jednak to archaizm. nasze spoleczenstwo jest zbyt biedne.
OdpowiedzUsuńZwroccie uwage, ze chodzi tu po prostu o to, ze wladze miasta Lodzi nie wykorzystuja totalnie szansy na rozwoj miasta, a reszta zjawisk, w tym takze liczba ludnosci Lodzi, jest tego konsekwencja.
OdpowiedzUsuńJa wcale nie uwazam, ze rola kobiety sprowadza sie tylko i wylacznie do rodzenia dzieci. Kobiety maja swiete prawo pracowac i doskonalic swoje umiejetnosci i osobowosc, choc oczywiscie roli kobiety jako matki przecenic sie nie da